Dane jakie napłynęły wczoraj z chińskiej gospodarki tchnęły optymizmem. Po marcowym spadku największym od czasów Rewolucji Kulturalnej czasów Mao, każda informacja mówiąca o poprawie sytuacji była wyczekiwana jak deszcz na pustyni. I tak się stało. W kwietniu produkcja przemysłowa wzrosła w porównaniu z poprzednim miesiącem o 3,9 %, co zostało odczytane, zwłaszcza po marcowym spadku o 1,1 % jako zwiastun poprawy sytuacji i tego, że chiński organizm przemysłowy wchodzi na wyższy bieg.
Zresztą analiza światowych przepływów finansowych potwierdza, że zarządzającymi nimi nie do końca wierzą w zapowiedzi „skracania łańcucha dostaw” i przenoszenia produkcji z Chin z powrotem do domu, o czym wiele mówią rządy od Indii, przez Japonię, po Stany Zjednoczone. Co prawda pod wpływem nacisków z Białego Domu na początku tygodnia fundusz emerytalny pracowników administracji federalnej, zarządzający składkami 5,9 mln pracowników (łącznie 594 mld dolarów) zapowiedział zrewidowanie swej polityki inwestycyjnej i zaprzestanie wkładania pieniędzy a akcje chińskich firm, jednak inni nie są skłonni ulegać presji. Tylko od początku roku dziewięć chińskich firm, których akcje zadebiutowały na amerykańskim rynku kapitałowym pozyskało w ten sposób, i to mimo kryzysu, 918 mln dolarów, podczas gdy w tym samym czasie w roku ubiegłym mieliśmy do czynienia z debiutami 11 chińskich podmiotów, które sprzedały akcje o wartości 640 mln dolarów. Podobnie jest jeśli idzie o inwestycje portfelowe, których wartość w tym roku na chińskim rynku jest większa niźli wcześniej.
Czy jednak ten optymizm budowany na założeniu, że gospodarka chińska zaczyna wychodzić na prostą po miesiącach spowolnienia wywołanego pandemią nie jest nieco na wyrost? Inne dane makroekonomiczne nie są już tak optymistyczne. Inwestycje nie ruszyły, kwietniowe zakupy są o 7,5 % mniejsze niż rok wcześniej, co oznacza, że popyt wewnętrzny jest jeszcze słaby. Niektórzy ekonomiści są zdania, że kwietniowy wzrost produkcji przemysłowej nie musi wcale świadczyć o tym, że koniunktura się odradza. Trzeba było po prostu zapełnić wyczyszczone magazyny po trzymiesięcznym wstrzymaniu dostaw i zamówienia w kolejnych tygodniach mogą spadać. Taką opinię prezentuje też wielu chińskich przedsiębiorców pytanych przez dziennikarzy.
Wydaje się jednak, że atakowani medialnymi doniesieniami na temat dziesiątek milionów bezrobotnych jacy zarejestrowali się po zasiłki w Stanach Zjednoczonych i państwach Europy nie dostrzegamy podobnego problemu, który narasta w Chinach. Z tą wszakże różnicą, że o ile u nas tracący pracę mają prawo do zasiłków, których wysokość można krytykować, ale pozwalających na jako takie funkcjonowanie, o tyle w Chinach większość tracących pracę zostaje z niczym.
Już teraz jest to w Chinach sporym problemem, zwłaszcza w grupie 149 mln niewielkich przedsiębiorców, których biznesy nie wiadomo w jakiej kondycji przetrwały ostatnie miesiące oraz 173 mln robotników sezonowych, pochodzących głownie ze wsi i przemierzających całe Chiny w poszukiwaniu pracy. Oficjalne dane mówią o tym, że w okresie od stycznia do marca pracę w Chinach straciło 26 mln osób, i oficjalny wskaźnik bezrobocia osiągnął nienotowany od dawna poziom 6 %. Dopiero jednak kiedy tę liczbę zestawimy z wielkością 8,3 mln nowych miejsc pracy, jakie powstały w chińskiej gospodarce w 2019 roku, choć w części dostrzeżemy jak wielka to jest zmiana. Trzeba jednak też pamiętać, że mamy do czynienia ze statystykami, które nie obejmują osób urodzonych w innych regionach kraju niźli tam gdzie obecnie się znajdują, bo nie przysługuje im prawo do zasiłków i nie są w związku z tym ujmowani w oficjalnych komunikatach. Jak wielki jest dziś poziom bezrobocia w Chinach nikt obecnie nie wie, jednak nie brak i takich szacunków, które mówią, że dochodzi, albo dojść może w najbliższym czasie do 10 %.
Qu Hongbin, ekonomista z banku HSBC, powiedział wychodzącemu w Hong Kongu dziennikowi South China Morning Post, że „Kontynentalne Chiny, odmiennie niż inne gospodarki, takie jak np. Singapur, Zjednoczone Królestwo czy Hong Kong nie wprowadziły mechanizmów chroniących zatrudnienie, które zobowiązują pracodawców do utrzymania liczby pracowników na nie zmienionym poziomie i wypłacania im wynagrodzeń. A to oznacza, że większość zwalnianych pracowników w Chinach kontynentalnych pozostało bez żadnego dochodu”.
Według szacunków dziennika tylko 123 mln pracowników przyjeżdżających do chińskich ośrodków przemysłowych mogło wrócić do swych firm po zniesieniu lock-down. A to oznacza, że 30 % z tej grupy, czyli około 50 mln osób, nie ujmowanych w oficjalnych statystykach i nie mających żadnego wsparcia ze strony państwa może być dzisiaj bez pracy. Według oficjalnych statystyk 149 mln niewielkich chińskich przedsiębiorców w miastach dotkniętych zostało spadkiem dochodów w wysokości 12,6 % w pierwszym kwartale tego roku.
Larry Hu, główny ekonomista w Macquarie Group szacuje, że stopa bezrobocia ujmowana w oficjalnych statystykach może do końca roku wzrosnąć do poziomu 9,4 %. „Na początek powinniśmy zacząć myśleć o rynku pracy – mówi Larry Hu – w kategoriach istniejących i nowych miejsc pracy. W chinach jest 442 mln miejsc pracy w ośrodkach zurbanizowanych i na koniec 2019 roku musiało powstać 8 mln nowych, aby poziom bezrobocia pozostał bez zmian. Nasz podstawowy scenariusz rozwoju sytuacji przewiduje, że zdolność do tworzenia nowych miejsc pracy w tym roku będzie o 6 mln niższa niż w ubiegłym i dodatkowo stracimy 14 mln istniejących. Innymi słowy, w tym roku łączna liczba miejsc pracy w miastach będzie o 20 mln niższa niż normalnie.”
Abstrahując od kwestii, czy tak duża liczba ludzi pozostających bez stałego zatrudnienia imająca się gorzej płatnych dorywczych zajęć może wywołać społeczne niepokoje, pozostaje kwestia wpływu tego zjawiska na zdolność chińskiej gospodarki do szybkiego wyjścia z kryzysu. Nie ulega bowiem wątpliwości, że Pekin będzie płacił cenę za sukcesu swej polityki lat ubiegłych, której głównym celem było uniezależnienia gospodarki od koniunktury eksportowej. Jeszcze w 2006 roku chiński eksport miał wartość 36,04 % PKB kraju, ale już w roku 2018 ten udział spadł do 19,51 % według danych Banku Światowego. Ta zmiana pozwala zrozumieć dlaczego Chiny są mniej podatne na ograniczenia handlowe, ale za to w większym stopniu pomyślność gospodarcza kraju związana jest z popytem na rynku wewnętrznym. Ten zaś nie wzrasta i niewielkie są widomi, że szybko powróci do przedkryzysowego poziomu. Informacje napływające z chińskiego sektora usługowego i dóbr konsumpcyjnych, który już zaczął funkcjonować mówią o tym, że chińscy konsumenci w sposób znacznie rozważniejszy niż w czasach przedkryzysowych wydają pieniądze. Mają ich mniej i są rozważniejsi. Możliwości władz, aby „wlać” pieniądze na rynek wewnętrzny i w ten sposób pobudzić konsumpcje są ograniczone, zważywszy, że dług publiczny, liczony jako łączne zadłużenie państwa, władz lokalnych i gospodarstw domowych oraz firm przekracza 300 % chińskiego PKB. Nie oznacza, to, że Pekin stoi na progu finansowej katastrofy, nakazuje jednak ostrożność w tym względzie, zwłaszcza, w sytuacji zaostrzającej się retoryki Waszyngtonu i presji na amerykańskie firmy, jakie wywiera administracja, aby wycofywały się z Chin. Wszystko to razem skłania ku tezie, że mówienie o końcu spowolnienia gospodarczego w Chinach jest jeszcze nadmiernym optymizmem.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/500329-kryzys-w-chinach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.