Rzeczywiście, interesy partii opozycyjnych są zbyt rozbieżne gdyż każdy walczy o przywództwo na opozycji. W jakimś sensie mógłby wszystkich pogodzić pan Hołownia i wskazanie na niego w drugiej turze byłoby najłatwiejsze. Każda z sił politycznych – może poza Konfederacją - mogłaby wówczas liczyć na to, że to im się uda potem, dzięki dobremu wynikowi pana Hołowni, jakoś zagospodarować tą przestrzeń polityczną, którą wytworzył. A gdyby udało mu się wygrać z panem Prezydentem, w co nie wierzę, wszyscy mogliby się ogłosić się ojcami jego sukcesu
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Arkadiusz Jabłoński, socjolog z KUL.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: W PO jest coraz większa presja na zmianę kandydata. Zresztą tej zmiany domaga się ok. połowa elektoratu tej partii. Czy mimo wcześniejszych zapowiedzi, że Małgorzata Kidawa-Błońska pozostanie kandydatką na prezydenta, nie należy się spodziewać jej wymiany na kogoś innego?
Prof. Arkadiusz Jabłoński: To będzie bardzo trudne. Ta wymiana jest oczywiście możliwa, ale podział głosów w samej Platformie jest równy – są zwolennicy tej wymiany, ale są też wyraźni przeciwnicy. Trudno przewidzieć, jakie korzyści mogłaby PO z tego uzyskać. Może się okazać, że proponowani kandydaci, tacy jak pan Trzaskowski, pan Sikorski, czy sam Borys Budka mają jeszcze więcej negatywnego elektoratu. Poza tym musieliby wystąpić w roli kogoś, kto zastępuje „prawdziwego prezydenta” - tak bowiem nazwali panią Kidawę-Błońską. To zatem bardzo niekomfortowa sytuacja zarówno dla samych kandydatów, jak i dla całej struktury politycznej, bo wykazaliby swoją wcześniejszą niekompetencję przy wskazaniu na Małgorzatę Kidawę-Błońską.
Pozostawienie pani Kidawy-Błońskiej też jest ryzykowne, bo jej notowania są niskie, ale chciałbym zauważyć, że jeżeli stawia się na konkretnych ludzi i uważa się, że oni mogą wnieść coś nowego, to poprosić teraz trzeba pana Trzaskowskiego, pana Sikorskiego i pozostałych tuzów platformianych, aby stanęli przy pani Kidawie-Błońskiej i jednoznacznie powiedzieli „To jest nasz kandydat. Nic się nie zmienia” i zobaczymy, jak zareaguje na to opinia publiczna.
Część posłów PO uważa, że najlepszym kandydatem będzie Donald Tusk. Ten na razie jednak nie chce kandydować. Jakie jest prawdopodobieństwo, że w ostatniej chwili się zdecyduje i pójdzie na odsiecz tonącej PO?
Zbyt duże ryzyko. Po pierwsze dla człowieka o jednak dużym formacie politycznym – można go będzie przedstawiać jako tą ostatnią deskę ratunku, ostatniego, który jeszcze coś może zmienić - pozostaje kwestia, że to on ma kogoś zamieniać. Nie wiem, czy pan Donald Tusk na to pójdzie. Po drugie Donald Tusk ma też bardzo duży negatywny elektorat. Z tego względu nie zdecydował się, jak wielu komentatorów wskazuje, na kandydowanie, kiedy jeszcze szukano tego właściwego kandydata. Zatem trudno powiedzieć, że teraz byłby w lepszej sytuacji, zwłaszcza że czasu jest bardzo mało. Wydaje mi się, że przy całej ostrożności w działaniach politycznych pana Donalda Tuska, on woli wyczekać na czas, w którym te różne kwestie się już rozstrzygną - w PO i na opozycji – i wówczas zająć wygodniejszą dla siebie pozycję.
Jeżeli już PO miałaby się decydować na zmianę kandydata, to kto w Pana ocenie byłby najbardziej rokującym kandydatem dla tej formacji?
Najgorsze jest to, że nie widać takiego kandydata. Najłatwiej byłoby usprawiedliwić wymianę pani Kidawy-Błońskiej na kogoś innego wtedy, kiedy sam pan Borys Budka podjąłby się tego. Byłoby to wtedy na zasadzie, że przejął odpowiedzialność za formację polityczną i on, jako lider PO, postanawia wziąć na siebie i ryzyko i całą odpowiedzialność za to, jaki będzie wynik wyborów. To może byłoby najczytelniejsze, ale wiemy, że pan Borys Budka jako osoba nie cieszy się zbyt wielką popularnością i jego osoba mogłaby nie być tą, która wiele zmieni. Wskazanie w tym krótkim czasie kogoś, kto nie byłby nadmiernie obciążony negatywnymi emocjami, a dodatkowo faktycznie spowodował jakąś radykalną zmianę i stanowił dla większości elektoratu wartość dodaną, jest bardzo trudne.
Czy to oznacza, że Platforma Obywatelska definitywnie się już wypaliła jako partia polityczna?
Jest w bardzo złej sytuacji. Wymiana przywództwa okazała się niewiele wnosząca. Podjęli niebezpieczną grę na chaos wynikający z faktu, że spodziewali się, iż koronawirus i związany z nim kryzys przyniesie więcej zamieszania i że rząd nie opanuje tego w dostateczny sposób. Ich rachuby zawiodły. Okazało się, że przy różnych krytycznych kwestiach rząd nieźle sobie z tym radzi. Potem jeszcze była gra na premiera Gowina i takie szukanie szansy na to, że tym razem może dojść do przesilenia politycznego. Dlatego tak zradykalizowali stosunek wobec terminu wyborów – to się stało punktem odniesienia, poszukiwań punktu stycznego ze stanowiskiem Gowina – przez co postawili swoją kandydatkę w sytuacji, w której nie wiadomo było, czy ona kandyduje, czy nie. Teraz postawili się w sytuacji, w której już nie wiadomo, o co tej partii tak do końca chodzi.
Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował, że pomoże PO zbierać podpisy pod kandydaturą ewentualnego nowego kandydata. Stwierdził też, że wszystkie ugrupowania opozycyjne powinny postąpić podobnie. Wygląda na to, że chce on pełnej mobilizacji sił opozycyjnych przeciwko prezydentowi Andrzejowi Dudzie. Czy taka mobilizacja stanowi dla Andrzeja Dudy realne zagrożenie?
Zacznijmy od tego, że taki pański gest pana Kosiniaka-Kamysza świadczy o tym, że wyczuł on szansę dla siebie dalszego wzmacniania swojej pozycji jako ewentualnego lidera opozycji. Oczywiście, że jeżeli cokolwiek ma zagrozić panu Prezydentowi w tych wyborach, to ścisły związek wszystkich sił opozycyjnych i wskazania jednego kandydata. Kosiniak-Kamysz liczy na to, że jeżeli teraz będzie się wobec PO zachowywał przyzwoicie, pomagał im, to wtedy, gdy zawiodą kandydaci tej formacji, on zostanie wskazany przez nich jako swój kandydat. Zwłaszcza, że ma argument, iż w drugiej turze wyborów łatwiej będzie na przykład Konfederacji wskazywać na niego, gdyby faktycznie obrazili się na Prawo i Sprawiedliwość, niż na przykład na kandydata PO, o Lewicy już nie mówiąc.
Czy taka mobilizacja sił opozycyjnych w ogóle jest możliwa na dłuższą metę, biorąc pod uwagę różnice interesów?
Rzeczywiście, interesy partii opozycyjnych są zbyt rozbieżne gdyż każdy walczy o przywództwo na opozycji. W jakimś sensie mógłby wszystkich pogodzić pan Hołownia i wskazanie na niego w drugiej turze byłoby najłatwiejsze. Każda z sił politycznych – może poza Konfederacją - mogłaby wówczas liczyć na to, że to im się uda potem, dzięki dobremu wynikowi pana Hołowni, jakoś zagospodarować tą przestrzeń polityczną, którą wytworzył. A gdyby udało mu się wygrać z panem Prezydentem, w co nie wierzę, wszyscy mogliby się ogłosić się ojcami jego sukcesu.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/500225-prof-jablonski-decyzja-o-zmianie-kandydata-ko-jest-trudna
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.