Ktoś kandydatce PO naobiecywał cudów, a potem wszyscy po kolei się wypięli i zaczęli udawać, że może spadła z Księżyca.
Tak się nie robi. To wielki wstyd, że milczą organizacje feministyczne, milczą obrońcy praw człowieka, milczą wszelkiej maści demokraci, milczą politycy, którym na co dzień nie zamykają się dzioby w sprawach równego traktowania i niedyskryminacji. Wreszcie milczą ci wszyscy, którzy tak bardzo są przewrażliwieni w kwestii przyzwoitości. Zastrzegam, że to nie jest żaden żart, parodia, ironia czy sarkazm. Na poważnie nie robi się tego, co Platforma Obywatelska czyni Małgorzacie Kidawie-Błońskiej.
Po wielu tygodniach prowadzenia kampanii prezydenckiej, a wcześniej występowania w roli kandydatki Koalicji Obywatelskiej na premiera okazuje się, że Małgorzata Kidawa-Błońska jest niczyja. A nawet, że najlepiej by było, gdyby z polityki zniknęła. Jeszcze zanim PKW stwierdziła, iż trzeba rozpisać nowe wybory, kandydatka Koalicji Obywatelskiej na prezydenta została porzucona. Nie przyznawał się do niej ani kreator Grzegorz Schetyna, który już podczas rozgrzewki się zniechęcił i przestawił się na prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka. Szybko się odkochał w kandydatce także nowy przewodniczący PO Borys Budka.
Sztab Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, który powołano z wielkim hukiem nagle się gdzieś rozpłynął. Wyparowały posłanka Izabela Leszczyna i eurodeputowana Elżbieta Łukacijewska odpowiedzialne za kwestie programowe i kampanię bezpośrednią. Zniknął wcześniej rozgadany i namolny do wy…nia Bartosz Arłukowicz. Niewidzialny stał się zakładowy moralista Tomasz Siemoniak. Zaszył się w mysiej dziurze Adam Szłapka. Coraz mniej było widać najwierniejsze Monikę Wielichowską i Aleksandrę Gajewską. A dyrektor zarządzający Michał Gramatyka jak był nieznany po nominacji, tak nieznany pozostał.
Biedna Małgorzata Kidawa-Błońska zaczęła się prawie samotnie pałętać po ulicach i bazarach i gdyby nie ograniczenia spowodowane pandemią, byłby dramat porzucenia i zapomnienia. Ale w czasie pandemii coś jednak trzeba było robić, bo kampania trwała, choć kandydaci po kolei deklarowali, że jej nie prowadzą. W PO (KO) chyba tylko po to, żeby przykryć wyrzuty sumienia. Bo akurat wtedy kandydatka była najbardziej osamotniona, a jeśli ktoś jej towarzyszył, to była upokarzana. Jak wtedy, gdy Borys Budka podpowiadał jej co ma powiedzieć i zrobić, co rejestrowały mikrofony i co było źródłem wielkiego zażenowania.
Porzucona Małgorzata Kidawa-Błońska kombinowała jak umiała, ale widać było po niej tak potworny stres, że z nerwów popełniała kolejne gafy i przejęzyczenia, wypowiadała przedziwne komunikaty. Nikt jej nie pomagał w przygotowywaniu wystąpień, a gdy już coś nagrała (zapewne z pomocą męża filmowca)było tylko prychanie, wydymanie warg i udawanie, że nie wiadomo kogo Małgorzata Kidawa-Błońska reprezentuje i po co to wszystko robi. A ona była coraz bardziej bezradna, podczas publicznych wystąpień prosząc wzrokiem i mową ciała o ratunek.
Wspaniali podobno i wrażliwi mężczyźni z Platformy Obywatelskiej udawali, że swojej wybranki nie widzą. Równie wspaniałe i przyjacielskie koleżanki udawały, że obok kampanii Małgorzaty Kidawy-Błońskiej przypadkowo przechodzą z tragarzami. Zero ludzkich odruchów, współczucia, zrozumienia czy choćby litości. A przecież to nie sama Małgorzata Kidawa-Błońska się w to wszystko wpakowała. Ktoś jej naobiecywał cudów, a przede wszystkim wszechstronnąpomoc, a potem wszyscy po kolei się wypięli i zaczęli udawać, że może ich kandydatka spadła z Księżyca.
Wszyscy w Koalicji Obywatelskiej byli dumni, że ich kandydatka jest prawnuczką prezydenta Stanisława Wojciechowskiego i premiera Władysława Grabskiego, wnuczką pisarza Władysława Jana Grabskiego i malarki Zofii z Wojciechowskich, córką profesora nauk technicznych Macieja Władysława Grabskiego. Do czasu. Potem zaczęły się głupie, a wręcz rasistowskie uwagi o dziedziczeniu, choć samą kandydatkę podpuszczano, by o swoich korzeniach opowiadała.
Po ogłoszeniu, że odbędą się nowe wybory „wspaniali” mężczyźni i „drogie” przyjaciółki z partii, a szczególnie Borys Budka, nie mają za grosz odwagi, by Małgorzacie Kidawie-Błońskiej w oczy powiedzieć, jak widzą jej przyszłość w nowych wyborach. Zamiast tego upokarzają ją wypowiedziami za plecami, że właściwie to już jej nie ma i dziwą się, co ona jeszcze w kampanii robi. Dżentelmeni i damy pełną gębą, a nawet wielogębni. Mamy tylko żenujący spektakl udawania głupiego. Tak się nie robi nie tylko byłej marszałek Sejmu, obecnej wicemarszałek, potomkini zasłużonych dla Polski mężów stanu i posłance, ale też człowiekowi i kobiecie. To okropne i nie do przyjęcia.
Można wybrzydzać na to, jak Małgorzata Kidawa-Błońska radziła sobie w kampanii prezydenckiej, ale nie można jej traktować nawet nie jak powietrze, tylko poniżej wszelkich standardów. O dżentelmeństwie nawet nie warto wspominać, bo gdzie ci dżentelmeni. I gdzie ci wszyscy krzykacze (krzykaczki) od demokracji, równości, dyskryminacji? Dlatego trzeba wyraźnie powiedzieć: dość. Nie pozwólmy Platformie Obywatelskiej niszczyć i upokarzać Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/500207-dosc-tego-nie-pozwolmy-po-upokarzac-kidawy-blonskiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.