Małgorzata Gersdorf odeszła z Sądu Najwyższego. Zgodnie z kalendarzem konstytucyjnym i ustawowym, nowego I Prezesa ma wskazać prezydent Andrzej Duda. Tak byłoby nawet wówczas, gdyby nie reforma wymiaru sprawiedliwości. Rzecz jasna, prezydent mógłby wówczas wybierać spośród kandydatów zgodnych co do tego, że żadne poważne zmiany nie są potrzebne. Nie zmienia to istoty rzeczy: byłby nowy prezes.
Cóż jednak znaczy kalendarz prawny dla środowiska, które trzymało władzę w wymiarze sprawiedliwości od czasów transformacji, a może i dłużej? Niewiele. Nawet teraz wydali bitwę prof. Zaradkiewiczowi, sabotując tak podstawowe sprawy jak wybór komisji skrutacyjnej. Możemy spodziewać się kolejnych niespodzianek.
Czy to tylko frustracja? Czy może chodzi o zaminowanie lub zniszczenie instytucji, która wypada z rąk? Po to, by w przyszłości móc kwestionować legalność następcy prof. Gersdorf? Skoro my nie możemy jej mieć, to niech sczeźnie? To samo widzieliśmy w Trybunale Konstytucyjnym.
A może celem jest gra o ważność wyborów prezydenckich, którą ostatecznie określa jedna z Izb Sądu Najwyższego?
Na pewno zdumiewa traktowanie SN jako własności pewnego środowiska, do tego środowiska z tak wielkimi aspiracjami. To zjawisko dość charakterystyczne dla III RP; formalnie coś jest własnością społeczną, państwową, wypełnia funkcje ogólnonarodowe, ale tak naprawdę jest czyjeś, i to na zawsze. W najpełniejszym wymiarze można to było zobaczyć w radiowej Trójce, ale przecież nie tylko tam. To nawet lepsze niż własność prywatna, bo nie trzeba się troszczyć o finansowanie.
I jeszcze jedna refleksja. Desperacka obrona Sądu Najwyższego przed legalną i niezbędną procedurą wyboru nowego I Prezesa pokazuje, jak trudna jest przebudowa państwa postkomunistycznego. Widzimy, że obrońcy przygotowali kilka linii obrony, zasieki, miny, pułapki. Widzimy, że walczą desperacko nawet na gruzach.
I tak jest wszędzie. Piękne gmachy z pięknymi nazwami kryją brzydkie bebechy ustrojowe (chodzi o faktyczny ustrój, a nie formalny), głęboko wrośnięte w przeszłość.
Przebudowa państwa to niełatwy proces, i nie zawsze piękny. Przyszłe pokolenia docenią jednak ten wysiłek. Bo mają rację Ci, którzy mówią, że obecna władza przeminie. Tak, przeminie, ale raz wyrwane spod władzy klik instytucje będą miały szanse na nowe, demokratyczne życie. Trochę tak jak z WSI - jednak udało się rozbić te służby, jednak ich wpływ na rzeczywistość jest dziś śladowy, nawet gdzieś jeszcze próbują coś rozgrywać, i nawet jeśli mają swojego kandydata w wyborach prezydenckich.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/499859-czesc-sedziow-zdaje-sie-uwazac-sn-za-swoja-prywatna-wlasnosc