Potomkowie gigantów założycieli wejdą kiedyś do najlepszych rodów i dynastii, zapewniając dobrobyt, wielkość i wspaniałość całemu światu.
Gdy 9 maja 2020 r. wiele osób obserwowało naradę na szczycie zjednoczonej prawicy i spekulowało nie tylko o wyborach, ale też o przyszłości rządu i koalicji rządzącej, widoczne było podniecenie opozycji, szczególnie Platformy Obywatelskiej. Podniecenie i przebieranie nogami do władzy. Ale to nie doraźna okazja powinna być powodem powrotu do władzy i przebierania nogami. Takim powodem powinny być fundamentalne właściwości samej opozycji. Widzi ona, że po stronie obecnie rządzących nie ma ludzi odpowiednio wykształconych, kompetentnych, kulturalnych i obytych. Podobnie jest w elektoracie oraz w medialnym, intelektualnym i kulturowym otoczeniu zjednoczonej prawicy. To może rodzić frustrację, gdyż w opozycji i jej otoczeniu są sami giganci intelektu, wiedzy, kultury i światowego otrzaskania. „Aż oczy bolą patrzeć”, jak się ten gwiazdozbiór komuś napatoczy. Po prostu wybitność przechodzi w geniusz. No to zróbmy pobieżny przegląd tego geniuszu i wielkości.
Na każdym (w Polsce i Europie to oczywiste) robi wrażenie największy geniusz polityczny obozu opozycji, czyli Donald Tusk. Człowiek, który przez 7 lat w roli polskiego premiera i 5 lat jako przewodniczący Rady Europejskiej rozwiązał wszystkie problemu UE i żadnego nie sprowokował. I robił to w mig, dlatego mógł od rutyny i nudy rządzenia uciekać w sport (czynny albo jako telewidz), mając też czas na wspaniałe i umoralniające pogadanki o lepszym świecie. I na wszystko miał uniwersalną receptę: więcej europejskości w Unii Europejskiej, więcej europejskości w zaściankowej Polsce. Intelektualnie był takim gigantem, że po jego wypowiedziach i wystąpieniach łatwo stwierdzić, jakie książki, tradycje intelektualne i dziedzictwo kulturowe za tym stoi. A stoi tak potężne zaplecze, że mucha nie siada (żeby go nie przewróciła).
Za Największym Człowiekiem opozycji, zajmującym najwyższe międzynarodowe stanowisko (poza papieżem Janem Pawłem II) sytuują się (wymieniam tylko żyjących) Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Bronisław Komorowski, Leszek Balcerowicz, Jan Krzysztof Bielecki, Ewa Kopacz, Leszek Miller, Włodzimierz Cimoszewicz, Waldemar Pawlak, Jerzy Buzek, Hanna Suchocka, Marek Belka, Kazimierz Marcinkiewicz (odzyskany), Radosław Sikorski (odzyskany), Grzegorz Schetyna czy Borys Budka. Po prostu giganci. Zero wśród nich kapusiów, pijaków, komunistów, popaprańców, nieudaczników, celebrytów, niezgułów. Same giganty czynu, intelektu, moralności i smaku. Szczegółów nawet nie trzeba podawać.
Weźmy intelektualne zaplecze opozycji. Tu wielkość ściga się tylko z wybitnością i geniuszem. Na przykład obsadzany w roli guru seniora Adam Strzembosz – po prostu wodotryski intelektu plus wyżyny moralności, które nie pozwoliły zejść do prymitywnego poziomu rozliczeń. A dalej jest równie wybitnie: Andrzej Zoll (z synem Fryderykiem na dokładkę), Marcin Król, Marek Safjan, Ewa Łętowska, Andrzej Rychard, Jan Hartman, Zbigniew Mikołejko, Andrzej Rzepliński, Ireneusz Krzemiński, Magdalena Środa, Wojciech Sadurski, Marcin Matczak, Marek Migalski (odzyskany), Aleksander Smolar, Jadwiga Staniszkis (odzyskiwana i tracona), Jerzy Zajadło, Andrzej Friszke czy Mikołaj Małecki (nowy nabytek). Szczególnie ostatnio ci wielcy myśliciele dostarczają nam wspaniałych dzieł, cytowanych na całym świecie, nowatorskich i metodologicznie doskonałych. A jeszcze znajdują czas na codzienne komentarze w naukowej stacji TVN, które aż skrzą się od złotych myśli z bakelitu. I tylko zakompleksieni oraz zawistni popaprańcy mogą mówić, że to same banały, trywializmy i głupoty.
Do kompletu, czyli do panteonu dodać należy gigantów kultury, np. Agnieszkę Holland (z córką Kasią Adamik i jej dziewczyną Olgą Chajdas), Jerzego Stuhra (z synem Maciejem), Zbigniewa Hołdysa (z synem Tytusem), Daniela Olbrychskiego (z żoną Krystyną Demską), Mateusza Damięckiego (z ojcem Maciejem i siostrą Matyldą), Andrzeja Stasiuka, Jacka Poniedziałka, Jacka Dehnela, Maję Ostaszewską czy Krzysztofa Maternę. No i nie można zapomnieć o gigantach medialnych, m.in. Adamie Michniku, Tomaszu Lisie, Jarosławie Kurskim, Cezarym Michalskim, Bartoszu Wielińskim, Monice Olejnik, Katarzynie Kolendzie-Zaleskiej, Jakubie Sobieniowskim czy Adamie Szostkiewiczu. To wszystko daje razem taką masę krytyczną, że klękajcie narody. Gdyby żył Thomas Mann, napisałby o nich jakąś nową „Czarodziejską górę” albo „Doktora Faustusa”.
Trudno wyjść ze zdumienia, że polskie społeczeństwo wybiera jakichś ciemniaków i popaprańców, mając tak wspaniałą ofertę po stronie opozycji. Ale to zapewne wynika z niedoskonałości samego społeczeństwa, żeby nie powiedzieć jego prostactwa. Wszędzie na świecie takim skarbom i gigantom oddano by władzę polityczną na co najmniej 100 lat, a rząd dusz na 1000 lat. W Polsce się tego skarbu nie docenia, a wręcz nim pomiata, co jest koronnym argumentem za wymianą społeczeństwa na jakieś lepsze. Dla tego, które jest, wystarczy kilka rezerwatów. A potem wejdziemy, to znaczy oni wejdą, w tysiącletni okres wielkości, zaś potomkowie gigantów założycieli (okrojona lista powyżej) wejdą do najlepszych rodów i dynastii, zapewniając dobrobyt, wielkość i wspaniałość całemu światu. I aż wstyd pomyśleć, że te ogromne skarby są w Polsce AD 2020 w kadrowej rezerwie, gdy tymczasem należy im się wszystko, co można pomyśleć i co najlepsze. Ave!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/499571-powinni-rzadzic-100-lat-a-rzad-dusz-miec-przez-1000-lat