Trzeba skracać front i gasić to ognisko politycznej zarazy, bo ona może się okazać groźniejsza niż ta wywołana przez koronawirusa.
Powiedzmy sobie jasno i prosto: nie chodzi o żaden termin wyborów. Chodzi wyłącznie o to, żeby wokół wyborów można było robić nieustanną wojnę. Żeby w kraju był jeden wielki skowyt, a na zewnątrz, aby napuszczać na Polskę wszelkich najemników, łącznie z największymi łajzami. Cokolwiek by się działo wokół wyborów jest dobre im jest gorsze, a to, co najgorsze jest najlepsze. Jeśli w kraju będzie dostateczna kanonada medialna i polityczna, a właściwie to już nawet ataki propagandowym napalmem, tym łatwiej będzie za granicą uruchomić wszelkich stręczycieli i komiwojażerów postępu, z forpocztami we Freedom House, Amnesty International, Reporters Without Borders, w dziesiątkach tytułów prasowych, telewizjach czy portalach. Po prostu wybory uznano za najlepszą platformę do ratowania opozycji i robienia Polsce rządzonej przez zjednoczoną prawicę najgorszej opinii, jaką się tylko da zrobić. Żeby Polskę „odzyskać”.
Choćby rządzący stanęli na głowie, a nawet na uszach, choćby zrobili wszystko, co możliwe w aktualnej sytuacji, będą atakowani w kontekście wyborów. Bo przy takiej okazji można do standardowych bredni, wymysłów, kretynizmów i oszczerstw dołączyć wszystko, co tylko komuś wpadnie między uszy. Zawsze będzie źle, a nawet strasznie. I każde działanie torpedujące wyborcze plany jest uznawane za szansę, by rządzącym dokopać, a nawet rozmazać ich na asfalcie. Dlatego nie ma nawet cienia woli współpracy w kwestii wyborów, a obstrukcja Senatu to jedna z najłagodniejszych metod ich torpedowania. Bo wyborami można zainteresować, a wręcz nakręcić wszystkie możliwe organizacje i osobniki funkcjonujące w różnych międzynarodówkach postępu, czyli lewicowo-liberalnego zamordyzmu.
Zadanie jest proste jak instrukcja obsługi trzonka od młotka: jak najbardziej utrudnić zorganizowanie wyborów i rozpętać możliwie największe piekło w trakcie ich przeprowadzania, oceniania i zatwierdzania. Bo tylko w ten sposób można coś ugrać i załatwić dla tych wszystkich sierot po „prawdziwej III RP”, które nie radzą sobie z niczym, nie porywają nikogo poza takimi samymi nieudacznikami jak oni, dla których jedyną nadzieją jest odsiecz ze strony stręczycieli i komiwojażerów postępu. Codziennie te sieroty żebrzą o bratnią pomoc z zagranicy, jęczą, a wręcz wyją, jak są niby prześladowani, podczas gdy nie dzieje im się absolutnie nic złego. Jedyna pociecha w tym, że nawet odgrywanie ról ofiar im nie wychodzi, choć wycie słychać.
Cały świat ma patrzeć na polskie wybory prezydenckie, a całe armie agentów, kapusiów, najemników i użytecznych idiotów mają szukać sposobów zohydzenia tego fundamentalnego narzędzia demokracji, przypisania mu kryminalnych intencji i cech, obrzygania ze wszystkich możliwych stron i jak najbardziej jadowitą zawartością. Wybory nie mogą być normalnie i nie mogą się udać, bo dzięki temu i pod osłoną pandemii można ich używać jako pały, maczugi, kafara. Wygrać ich nie umieją, nawet przyzwoitej kampanii nie potrafią przeprowadzić, ale na polityczną defekację musi być ich stać, bo cel jest najważniejszy – za wszelką cenę odzyskać ten przyczółek władzy, a przy okazji osłabić rządzącą zjednoczoną prawicę.
Najlepszy dla opozycji termin wyborów prezydenckich to ten najgorszy. Konstytucyjny termin 10 maja 2020 r. był najgorszy, dopóki nie pojawił się plan nowych wyborów. Lista epitetów, obrzydliwości i okropieństw, jaki tę datę określano wypełniłaby miejsce na cały tekst. Gdy jednak 6 maja konstytucyjny termin stał się nieaktualny, od razu zyskał wiele zalet. Wprawdzie Borys Budka, Małgorzata Kidawa-Błońska, Tomasz Grodzki czy Tomasz Siemoniak prześcigali się w chwaleniu samych siebie za utrącenie tego terminu, jednak nie byłby on dla nich taki zły, gdyby rząd nie zawalił spraw przygotowania wyborów. I każdy następny termin będzie tym gorszy, im będzie realniejszy, a perspektywa sprawnego i bezpiecznego zorganizowania wyborów najbliższa.
Nie ma najmniejszego sensu liczyć na opozycję w kwestii współpracy przy wyborach. Trzeba się sprężyć i przeprowadzić je jak najszybciej. Żeby nie służyły jako platforma totalnej wojny przeciw Polsce z użyciem najbardziej niehumanitarnych broni i najbardziej plugawej propagandowej obudowy. Trzeba skracać front i gasić to ognisko politycznej zarazy, bo ona może się okazać groźniejsza niż ta wywołana przez koronawirusa. Tym bardziej że właśnie tak została pomyślana.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/499346-wybory-jak-najszybciej-sie-da