Art. 129. konstytucji w punkcie 3. stwierdza:
W razie stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej przeprowadza się nowe wybory, na zasadach przewidzianych w art. 128 ust. 2 dla przypadku opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej.
Art. 128 ust. 3 stwierdza zaś:
Wybory Prezydenta Rzeczypospolitej (…) w razie opróżnienia urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej - [zarządza Marszałek Sejmu] nie później niż w czternastym dniu po opróżnieniu urzędu, wyznaczając datę wyborów na dzień wolny od pracy przypadający w ciągu 60 dni od dnia zarządzenia wyborów.
Oznacza to, że jeżeli Sąd Najwyższy nie będzie przesadnie zwlekał, to wybory mogą zostać ogłoszone w dniu podjęcia decyzji przez sędziów. Marszałek Sejmu może wybrać dowolny dzień w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Zapewne wybierze termin bliski. Biorąc jeszcze pod uwagę konieczność wprowadzenia zmian w ustawie o głosowaniu korespondencyjnym, o których mówi treść oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego i Jarosława Gowina (maksymalnie miesiąc w Senacie), wybory prezydenckie mogą się odbyć realnie w drugiej połowie czerwca.
Nie ma jasności, czy Koalicja Obywatelska będzie mogła wymienić kandydata; wydaje się, że będzie możliwość zarówno podtrzymania kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, jak i zarejestrowania nowego kandydata, co prawdopodobnie oznacza jednak nowego pretendenta. W przeciwnym razie Platforma będzie działała w sposób wręcz ostentacyjnie samobójczy.
Porozumienie Kaczyński-Gowin jest ciężkim kompromisem. Jest uchyleniem się od potencjalnie fatalnego, czołowego zderzenia w ostatniej chwili. Z jednej strony obozowi rządzącemu groziły przyspieszone wybory, a po drodze być może utrata władzy - scenariusz skrajnie wręcz dla niego niebezpieczny. Z drugiej, Jarosław Gowin zobaczył, że dorobek jego życia - a więc Porozumienie - rozlatuje mu się w rękach, i z silnej partii obozu władzy pozostaje mu garstka lojalnych towarzyszy. Nawet więc gdyby miał wybrać się w podróż w stronę opozycji, niewiele mógłby zaproponować swoim twardym partnerom.
Połowa czerwca to termin, który pozwala Andrzejowi Dudzie myśleć w miarę spokojnie o drugiej kadencji. Gdyby wybory miały się odbyć np. w sierpniu, nie byłoby już tej pewności; prognozowany spadek PKB o 4 punkty niesie ze sobą potężne wstrząsy społeczne, i mogłoby się to skończyć dla obecnego prezydenta fatalnie. Nawet w czerwcu możliwa jest druga tura. Każdy tydzień skutków pandemii będzie wpływał na nastroje społeczne.
Czy uda się zasypać podziały w Zjednoczonej Prawicy? Czy to da się jeszcze mocno skleić? Czy ta konstrukcja może znów zacząć sprawnie działać? Czy zawarty kompromis to uznanie, że obie strony potrzebują siebie, czy też odłożenie rozgrywki? Zobaczymy. Miejmy nadzieję, że Jarosław Gowin zrozumie, że zapędził się w sprawie, która nie była tego warta; dziś jest jasne, że wybory mogłyby się spokojnie odbyć 10 maja. Nawet w trybie zwykłym. Skoro można chodzić do IKEI, można pójść do lokalu wyborczego.
Pytanie, czego będzie dotyczyła zapowiedziana poprawka. Kilka dni temu Jarosław Gowin postulował wprowadzenie obowiązku potwierdzenia odbioru pakietu wyborczego. Więc pewnie coś w tym kierunku. Miejmy jednak nadzieję, że niedokładnie to, bo byłby to potężny argument w rękach opozycji, która zaraz zacznie opowieść o listonoszach - roznosicielach wirusach. To zbyt groźne, by iść w tę stronę.
W trudnym, gardłowym okresie Polska zyskała okres bezcennego spokoju na szczytach władzy; jeśli wybory wygra Andrzej Duda, zostanie też zachowana spójność obozu rządzącego. I to jest naprawdę bardzo dobra wiadomość. Sytuacja jest przecież naprawdę poważna.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/499093-a-wiec-wybory-w-polowie-czerwca-ciezki-ale-cenny-kompromis