Największym zdziwieniem był brak odważnej deklaracji Roberta Biedronia wobec poparcia dla homo-małżeństw, Małgorzata Kidawa-Błońska nie zaskoczyła zaś nieprawdziwymi argumentami w sprawie tarczy antykryzysowej i odpowiedzią o potrzebie dialogu i rozmowie na konkretne pytanie o bezpieczeństwo. Pytanie o wiek emerytalny zepchnęło do narożnika Władysława Kosiniaka-Kamysza, a pozostali kandydaci zyskiwali merytorycznie.
Dobrze przygotowany, siłą rzeczy, był także Szymon Hołownia. Choć doskonale wie, jak dobrze wypaść medialnie, nie przebił się jednak w debacie wyrazistością wypowiedzi. Zapamiętane zostanie jednak na nieco dłużej jego badanie, które ma pokazywać, że bojkot wyborów przyniesie zwycięstwo urzędującemu prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
Sam prezydent musiał, także siłą rzeczy, kontrować wypowiedzi kontrkandydatów, którzy oceniali jego prezydenturę w większości negatywnie. Niemal każdy z zarzutów, choć barwnie brzmiący, dało się jednak merytorycznie wytłumaczyć, co urzędujący prezydent z łatwością zrobił. Był przygotowany do odpowiedzi na każdy z zarzutów.
Choćby ten o braku prezydenckich inicjatyw legislacyjnych, czy tych dotyczących bezpieczeństwa narodowego. I tutaj, Małgorzata Kidawa-Błońska nie zyskała na odbiorze, mówiąc o potrzebie rozmowy w odpowiedzi na zagrożenie militarne, politykę bezpieczeństwa państwa. Jej OZE w odpowiedzi na politykę energetyczną także już w Polsce przerabiamy.
Format debaty telewizyjnej bezsprzecznie przysłużył się kandydatom prawicowym. Marek Jakubiak, Krzysztof Bosak mówili konkretnie, czytelnie, prostym, wyrazistym językiem, co się zwyczajnie dobrze ogląda. Wykładali swoje racje dobrze je uzasadniając. Na takim formacie zyskali także kandydaci stosunkowo nowi, szerzej nieznani Polakom. Zyskali, bo mogą być teraz zwyczajnie zapamiętani ze swoich wystąpień. Paweł Tanajno nieco przesadził jednak z podbramkowym przekazem do przedsiębiorców, a Mirosław Piotrowski wytrącił z rąk Krzysztofa Bosaka zgrany już argument o amerykańskiej tzw. ustawie 447, którą wyraził swoje zaniepokojenie.
Sama debata w Telewizji Polskiej jest wydarzeniem na pewno nie przełomowym w tej kampanii wyborczej, ale ważnym momentem dla tych z kandydatów, którzy mieli ważne kwestie do zakodowania w umysłach Polaków. Brak wyrazistości Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, choć nieco lepiej przygotowanej do debaty, niż na konferencje prasowe czy nawet konwencje, był do przewidzenia. Widowisko nie było najlepsze, ale widownia była na pewno pokaźna. Konkretnego przełożenia tego wydarzenia na wynik wyborów mogą jednak oczekiwać raczej kandydaci poza pierwszą czwórką. A tę stworzą zapewne Andrzej Duda, Szymon Hołownia, Małgorzata Kidawa-Błońska, Władysław Kosiniak-Kamysz. Kolejność alfabetyczna.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/499085-zdarta-plyta-kidawy-o-dialogu-kosiniak-w-narozniku