Pierwsza pozytywna refleksja po debacie kandydatów do urzędu prezydenta jest taka, że politycy jej nie zbagatelizowali, jak pięć lat temu Bronisław Komorowski (który w ogóle nie pojawił się w studiu). Często jest tak, że politycy nie traktują tego typu debat poważnie, a one potrafią, nawet w ostatniej chwili odwracać wektory społecznych sympatii. Druga jest taka, że politycy ustrzegli się wzajemnego obrażania.
Nikogo chyba nie zaskoczyło, że choć debata nasuwała na myśl skojarzenie o teleturnieju „Jeden z dziesięciu”, to jednak bardziej było to show ośmiu na jednego. Tylko Marek Jakubiak nie atakował urzędującego prezydenta. Wszyscy inni kandydaci stanowili zwarty anty PiS. Były jednak także mocne ataki na politykę PO i kandydatkę KO (nie bojkotujmy wyborów). Jednak najciekawsze było starcie Andrzej Duda - Władysław Kosiniak-Kamysz.
Na szczęście Andrzej Duda nie dał się wyprowadzić z równowagi. Urzędujący prezydent był świetnie przygotowany, odpowiadał na temat i bardzo merytorycznie, przywołując sukcesy rządu. Umiał też zgrabnie atakować i na bieżąco odpowiadać na zaczepki innych kandydatów, np. Szymona Hołowni o to, że nie złożył żadnego projektu ustawy. Przypominał też, że to Władysław Kosiniak-Kamysz przeprowadził podniesienie wieku emerytalnego. To lider PSL był głównym przeciwnikiem prezydenta. To na tej linii szło najwięcej iskier. Te elementy debaty były najciekawsze.
Najmniej konkretna i zupełnie nijaka była w swoich odpowiedziach, co nie stanowiło zaskoczenia, Małgorzata Kidawa-Błońska. Wyraźnie widać, że ta kandydatka już się nie liczy. Podczas debaty, jak podczas całej kampanii kandydatka KO głównie atakowała rząd i prezydenta, nie wykorzystała szansy, by zaprezentować alternatywną wizję Polski. Mówiła banałami, ogólnikami, nie ustrzegła się od zgubnych przejęzyczeń. Nie była np. w stanie wymówić słowa: zbrojeniowa. Zamiast „konstytucja” wyszła „kanstytucja”. Na szczęście lapsusów nie było taki wiele, jak podczas kampanii. Najgorsze jest to, że wicemarszałek Sejmu nie była w stanie powstrzymać się od zerkania na ściągę. Szczególnie było to widać podczas pytania o Unię Europejską. O ile można to zrozumieć w przypadku tak humorystycznego kandydata, jak Paweł Tanajno, o tyle w przypadku najważniejszej kandydatki opozycji, to zupełnie niedopuszczalne i dyskwalifikujące. Małgorzata Kidawa-Błońska sprytnie uniknęła odpowiedzi na pytanie czy podpisałaby ustawę o związkach jednopłciowych czy o podwyższeniu wieku emerytalnego.
Do debaty dobrze przygotowany był także Władysław Kosiniak-Kamysz, który zdołał precyzyjnie wyłożyć kilka kluczowych punktów swojego programu. Przyznał, że mylił się w sprawie podniesienia wieku emerytalnego, co jest lepszym zabiegiem niż chowanie głowy w piach.
Szymon Hołownia na szczęście nie płakał i pokazał się ze swojej najlepszej strony, czyli medialnego showmana. Nie jest jednak politykiem i to było widać. Wielu wyborcom Hołownia może się jednak podobać. Pewnie dlatego to Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia zgarnęli punkty procentowe, które stopniały drastycznie w słupku poparcia Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, o której nie dowiedzieliśmy się niczego nowego. Może poza tym, że jest nudniejsza i ma mniej do zaproponowania niż można było sądzić.
Bardzo sprawnie odpowiadał także Krzysztof Bosak, który wykorzystał szansę, by pokazać się z jak najlepszej strony. Niestety brakuje mu jeszcze prezydenckiej powagi. Paweł Tanajno i Stanisław Żółtek byli elementami humorystycznymi tego starcia. Ten pierwszy oskarżał rządzących o kryzys gospodarczy, żądał Trybunału Stanu dla premiera i prezydenta, ale trudno było traktować go poważnie. Irytował krzykliwością i nadmiernymi emocjami.
Bardzo dobry występ Marka Jakubiaka. Niezły Mirosława Piotrowskiego. Zupełnie przewidywalny był Robert Biedroń. Niczym nie zaskoczył.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/499078-holownia-nie-plakal-a-kidawa-blonska-zerkala-do-sciagi