„Nie mam parcia na szkło, tylko parcie na prawdę” - oświadczyła w dzisiejszym wywiadzie dla portalu Interia.pl była szefowa kampanii wyborczej Andrzeja Dudy, mecenas Jolanta Turczynowicz-Kieryłło.
Jasnym jest więc, iż od momentu owego słynnego wpisu na Twitterze, w którym była współpracowniczka prezydenta bezkompromisowo i z niespotykaną odwagą cywilną skrytykowała wystąpienie prezydenta, prezentującego swój program na następną kadencję, jej festiwal w mediach jest tylko i wyłącznie misją, którą nagle w sobie odkryła. Misją głoszenia prawdy, a także potrzebą realnej zmiany „negatywnego świata polityki”, bowiem pani mecenas, jak wyznała w wywiadzie, wierzy w to, iż „przyjdzie czas, w którym znajdę rozwiązanie”.
Obecna aktywności medialna pani mecenas to także chęć odreagowania czasów, kiedy rzecznik sztabu, Adam Bielan, kneblował jej usta, nie tak dosłownie, jak dzisiejsza posłanka PO, Iwona Hartwich kiedyś swojemu niepełnosprawnemu synowi, ale jednak skutecznie, bo to podcięło pani mecenas skrzydła: ”Jako rzecznik prasowy odradzał mi wywiady”. I dlatego szefowa kampanii Andrzeja Dudy nie zdążyła za wiele powiedzieć o „koncepcji prezydentury”:
”Jeden z profesorów z naszego ośrodka zwrócił mi uwagę, że chociaż pełniłam tak kluczową rolę w kampanii prezydenta, w żadnych mediach nie pojawiła się nawet moja sylwetka (…) wywiad programowy, co było precedensem. Dlatego mówiłam o podciętych skrzydłach”.
Ale dzielna pani mecenas przyjęła to ze zrozumieniem, zacisnęła zęby i dalej pracowała na rzecz prezydenta, nie zwracając uwagi na złośliwości mediów, które pisały, że „przyćmiewa prezydenta”. Pracowała, choć zdawała sobie sprawę, że weszła do środowiska, „które do końca nie jest moje”. I w tym kontekście rozbawienie pani mecenas , że nazywano ją „Konradem Wallenrodem w spódnicy” jest mocno zastanawiające: „Najzabawniejsze było to, że nazywali mnie Konradem Wallenrodem w spódnicy”. Z dużym wysiłkiem umysłowym starałam się zrozumieć dalszy ciąg tego porównania : „To jednak nieznana literaturze formuła, że mickiewiczowski bohater jest zabijany przez środowisko, które wysyła go z misją. A mnie niszczyły przecież media liberalne jak „Gazeta Wyborcza””, bo wydawało mi się niemożliwe, aby z misją do Pałacu Prezydenckiego wysłała panią Turczynowicz-Kieryłło „Gazeta Wyborcza”, a tak mi z kontekstu wychodziło.
Pani mecenas z rozrzewnieniem wspomina swoje początki współpracy ze środowiskiem, które do końca nie było jej : „Moja bezkompromisowość mogła się podobać”. Kiedy doszło do kryzysu w sądownictwie ze „względu na ustawę kagańcową - straszna nazwa” wzdryga się pani mecenas, premier Gowin zwrócił się do niej z prośbą o wsparcie eksperckie. Miała przygotować projekt zmian tak, żeby „wyeliminować kontrowersyjne zapisy, moim zdaniem zupełnie niezgodne z przepisami polskiego i europejskiego prawa”, co się zakończyło pełnym sukcesem pani mecenas:
„dzięki bardzo dużej wiedzy w tej dziedzinie byłam w stanie przekonać nawet prezesa Kaczyńskiego, dlaczego dany przepis się nie ostanie”.
No i potem poszło jak z płatka: „Andrzej Duda mnie poprosił, żebym została szefową kampanii. Nie miałam w ogóle napiętych stosunków ze Zbigniewem Ziobrą. Zresztą również prezes PiS chciał, żebym zaangażowała się w kampanię wyborczą”.
I pani mecenas się zaangażowała, choć ją ostrzegano: ”Kiedy wchodziłam do polityki, niektórzy mówili o wejściu do gniazda os. A ja nie bałam się, że mnie ktoś użądli. Bo przecież to ja przynosiłam im miód”. Ale widać miód w nadmiernej dawce może spowodować mdłości i w pewnym momencie pani mecenas zaczęła się zastanawiać, czy może liczyć na wsparcie ludzi, z którymi weszła na pole bitwy „bo być może stykasz się z kimś, kto przedkłada swoje interesy nad dobro nadrzędne, o które chciałeś walczyć”.
Jak ta walka pani mecenas o dobro nadrzędne się zakończyła, wszyscy wiemy. Jak się skończy krótki marsz przez media – też można przewidzieć, bo niejednokrotnie już obserwowaliśmy gwiazdy „pięciu minut”, o których media szybko zapominały, kiedy przestawały być potrzebne do jakiejś politycznej wojenki. Tym bardziej, że można przewidzieć, jak kolejne wywiady pani mecenas będą wyglądały:
„Samochwała w kącie stała, i wciąż tak opowiadała:
„Zdolna jestem niesłychanie, najpiękniejsze mam ubranie, moja buzia tryska zdrowiem, jak coś powiem, to już powiem, jak odpowiem, to roztropnie, w szkole mam najlepsze stopnie”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/499011-konrad-wallenrod-w-spodnicy-czyli-samochwala-w-kacie-stala