W poszukiwaniu wyjścia z klinczu, w jakim znaleźliśmy się w sprawie terminu i sposobie przeprowadzenia wyborów prezydenckich sensownym rozwiązaniem wydaje się propozycja - jako pierwsza opisana przez Marka Domagalskiego w „Rz” - w której decydującą rolę odegrałby Sąd Najwyższy.
Przy tej ścieżce nawet nieprzyjęcie ustawy o wyborach korespondencyjnych (i podtrzymanie „weta” Senatu) nie zmienia niczego, bo wówczas mielibyśmy - oficjalnie - wybory 10 maja. W związku z tym, że de facto nie zostałyby one przeprowadzone (nie ma ani komisji wyborczych, ani lokali, ani przygotowanych wyborów), w zasadzie już 12 maja SN mógłby uznać takie wybory za nieważne. I rozpisać nowe - na przykład na lipiec, kupując trochę czasu i mieszcząc się w terminie przed końcem kadencji Andrzeja Dudy.
Omawialiśmy ten scenariusz szerzej z Marzeną Nykiel i Wojciechem Biedroniem na antenie telewizji wPolsce.pl:
Na gruncie politycznym taki scenariusz miałby w zasadzie same plusy. Pozwoliłby oddalić totalne zwarcie wewnątrz obozu Zjednoczonej Prawicy, dałby szansę na przygotowanie się (prawne i techniczne) na zorganizowanie wyborów w lipcu, pozwoliłby też obozowi rządowemu uniknąć pewnej prestiżowej porażki (i przyznania racji opozycji w sprawie stanu nadzwyczajnego). Z perspektywy opozycji byłaby szansa na wyjście z twarzą (w końcu majowe wybory upadłyby), a na horyzoncie pojawiłby się też horyzont dłuższej kampanii, w przypadku Koalicji Obywatelskiej być może także zmiany kandydata. Dla partii Gowina - Porozumienia i jego posłów to wyjście również bez większych ran i politycznych, i wizerunkowych. W tekście „Rz” nawet autorytety prawne opozycji (Chmaj i Hermeliński) przyznali, że to jest wyjście do przyjęcia.
Rzecz jasna otwartym pozostaje pytanie, czy takie nowe wybory zakładałyby ponowne zgłaszanie kandydatów, zbieranie podpisów i uruchomienie całej kampanii. To wymagałoby prawnego doprecyzowania przez SN, a może i TK. Ta ostatnia instytucja zapewne musiałaby też zakwestionować przepis przekazujący organizację wyborów innym organom niż Państwowa Komisja Wyborcza. Wreszcie do współpracy trzeba byłoby wtedy zaprosić samorządy (prezydent Sopotu jasno mówił wczoraj, że latem takie wybory byłyby do wspólnego, spokojnego zorganizowania). Jedynym istotnym problemem jest zagrożenie epidemiczne przy organizacji klasycznych wyborów, o którym wciąż przypomina Łukasz Szumowski. Wybory klasyczne musiałyby być okraszone piętrowymi poziomami związanymi z zapewnieniem bezpieczeństwa i członkom komisji, i wyborcom.
Zobacz też inne rozmowy z publicystami w tej sprawie:
Czy jest to rozwiązanie doskonałe? Zapewne nie, wątpliwości prawnych i politycznych byłoby pewnie wiele. Ale w gąszczu możliwych scenariuszy jest to wyjście racjonalne i zadowalające przynajmniej częściowo wszystkie strony sporu. Kompromis bez utraty twarzy dla wszystkich, węzeł gordyjski przecięty, łby hydry lernejskiej wypalone. Czy nie o to powinno dziś chodzić?
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498977-furtka-z-sadem-najwyzszym-wyjsciem-z-twarza-dla-wszystkich
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.