Sejmowa konferencja trzech polityków Porozumienia pokazuje, że nie wszyscy politycy partii Jarosława Gowina są ślepo pochłonięci polityczną walką pogłębiającą chaos przedwyborczy. I choć już dawno można by wypracować kompromisową, skuteczną koncepcję bezpiecznych wyborów, część Zjednoczonej Prawicy działa na rzecz opozycyjnej strategii zablokowania wyborów. Jak zdadzą ostateczny egzamin z politycznej dojrzałości?
Wystąpienie Włodzimierza Tomaszewskiego i dwóch innych posłów Porozumienia jest kolejnym dowodem na to, że Jarosław Gowin nie ma za sobą armii polityków. Część nie zgadza się z liderem i jednoznacznie to argumentuje.
CZYTAJ WIĘCEJ: Członkowie władz Porozumienia apelują do swoich kolegów o poparcie wyborów w maju! „Najważniejsze jest to, by trwała ZP”
Niepokojący jest jednocześnie błyskawiczny odzew rzecznik partii Gowina, która natychmiast, jeszcze podczas trwania konferencji prasowej członków władz Porozumienia, odcięła się od ich przekazu w imieniu partii. Jak napisała na Twitterze Magdalena Sroka, „Stanowisko zaprezentowane przez posła Włodzimierza Tomaszewskiego jest jego indywidualna opinią. Stanowisko partii Porozumienie reprezentuje jej Prezes Jarosław Gowin”.
Jarosław Gowin, który jeszcze niedawno zapowiadał, że Rejtanem położy się w obronie ideologii gender na uczelniach, teraz rzuca się Rejtanem, by zablokować wybory prezydenckie w ich konstytucyjnym terminie. I choć pewnie ma pełną świadomość skutków swoich decyzji, w kluczowym dla Polski momencie staje po stronie totalnej opozycji, wypowiadając wojnę ugrupowaniu, które umożliwiło jego partii wejście do Sejmu. Najwyraźniej zapomina, że choć ma swoje miejsce w silnym bloku Zjednoczonej Prawicy, Porozumienie samodzielnie wewnątrz obozu odnotowuje zaledwie 2-procentowe poparcie.
Nie ma dziś sprawy ważniejszej dla Polski, która powinna zjednoczyć wszystkich polityków ponad podziałami i zmobilizować ich do wspólnego wypracowania bezpiecznej metody głosowania. I choć po opozycji można spodziewać się absolutnie każdego ataku, politycy Zjednoczonej Prawicy powinni być w tej kwestii jednomyślni. Gdyby nie wolty Jarosława Gowina, już dawno można by wypracować alternatywne strategie, które pozwoliłyby na przeprowadzenie wyborów 10 lub 17 czy 23 maja 2020. Jarosław Gowin stanął jednak w tym sporze po stronie opozycji. Zupełnie tak, jakby indywidualna, doraźna korzyść polityczna przesłoniła mu całościowy obraz rzeczywistości. Totalna opozycja poszła w totalny bojkot i blokadę podstawowego prawa demokratycznego obywateli. Wszystko po to, by po 6 sierpnia Polska została bez głowy państwa. W chaosie, jaki wywoła wtedy opozycja łatwiej będzie realizować uzurpatorskie scenariusze i doprowadzić do skutecznej destabilizacji kraju, a w konsekwencji przeć wszelkimi metodami do przejęcia władzy.
Nawet w najtrudniejszych momentach historycznych Polska walczyła o zachowanie ciągłości władzy. Dlaczego teraz mielibyśmy ją zerwać? Dlaczego Rzeczpospolita miałaby nagle zostać pozbawiona głowy państwa? To jakaś kompletna niedorzeczność. Epidemia skutkuje wprawdzie sporymi ograniczeniami życia społecznego, ale nie popadliśmy chyba jeszcze w zbiorową dysfunkcję. Także intelektualną. Potrzebujemy zachowania ciągłości władzy państwowej, aby Polska mogła funkcjonować normalnie. Jeśli zniszczymy elementarny porządek prawny, pogrążymy się w chaosie, na który tak liczy opozycja, a który uderzy w nasze szeroko pojęte bezpieczeństwo.
Wprowadzenie stanu wyjątkowego jest chytrą i aberracyjną propozycją opozycji, pozwalającą jej upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Odwlec wybory na czasy dla niej przychylniejsze i odblokować mechanizmy, uderzające w państwo polskie, także ekonomicznie. Zamiast więc wprowadzać stan wyjątkowy, należy wypracować skuteczną i bezpieczną koncepcję wyborów możliwych do przeprowadzenia w konstytucyjnym terminie. Podstawową potrzebą Polaków na czas epidemii i jej gospodarczych konsekwencji jest stabilizacja państwa. Zerwanie ciągłości władzy z pewnością temu nie służy. Dlatego tak ważne jest przeprowadzenie wyborów w maju. Zgodnie z ustawą zasadniczą, wybory muszą się odbyć pomiędzy 100 a 75 dniem przed upływem kadencji urzędującej głowy państwa. Wchodzą więc w grę 3 majowe terminy: 10, 17 i 23. Senat prawdopodobnie przegłosuje odrzucenie ustawy o wyborach korespondencyjnych w ostatnim możliwym momencie, czyli jutro przed północą. Wszystko po to, by sparaliżować głosowanie zaplanowane na 10 maja. Pozostają więc jeszcze dwa terminy. Co zrobi Sejm? Wiele zależy od decyzji posłów Porozumienia. Niektórzy łasi na blichtr i pochwały mainstreamu łatwo im ulegają.
Jarosław Gowin od tygodni stara się przekonać opinię publiczną, że jego partia stoi za jego koncepcją murem. Okazuje się jednak, że nie wszyscy politycy Porozumienia chcą stać w tej wojnie po jednej stronie z totalną opozycją. Zwłaszcza, że nie chodzi tu o walkę z Prawem i Sprawiedliwością, a o rzecz znacznie poważniejszą. W tej wojnie chodzi o przyszłość Polski, o stabilizację państwa, o bezpieczeństwo obywateli. Każda motywacja, która przesłania istotę sprawy jest niegodna demokracji i politycznej służby.
Co zrobią posłowie Porozumienia w sejmowym głosowaniu? Jak przejdą test na polityczną odpowiedzialność? Kim się okażą? Za moment ujawnią prawdziwe oblicze i prawdziwe motywacje. Oby nie okazały się ciosem dla Polski i demokracji.
CZYTAJ TAKŻE:
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498839-czy-mozliwe-ze-gowin-nie-rozumie-jak-bardzo-szkodzi-polsce
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.