Terminal w Świnoujściu, Baltic Pipe i zwrot nadpłaty nieuczciwie naliczonej przez Gazprom. To ważne kroki ku odzyskaniu pełnej niezależności energetycznej Polski. Bardzo ważne jest jednak, by nie zapomnieć, że widmo rozbudowy Nord Stream 2 nadal zagląda nam w oczy.
Choć rozbudowa gazociągu nie zależy wyłącznie od sprzeciwu polskiego rządu, nadal jest szansa. Amerykańskie sankcje mogą odsunąć w czasie uruchomienie Nord Stream 2, ale nie jest przesądzone, czy zabiją ten projekt. Inwestycja została wykonana w 94 proc., ale jest jeszcze szansa, by ją powstrzymać. Zwłaszcza, że Rosja nadal zapewnia o jej dokończeniu. Mimo amerykańskich sankcji i sprzeciwu Danii, Kreml nie składa broni w sprawie Nord Stream. Do Bałtyku zbliża się rosyjski statek mogący dokończyć rozbudowę gazociągu.
Ministerstwo energetyki Rosji jest przekonane, że gazociąg zostanie ukończony, a za termin sfinalizowania projektu przyjmuje przełom 2020 i 2021 roku. Ukończenia projektu chcą też Niemcy. Angela Merkel oceniła, po raz kolejny, Nord Stream 2 jako projekt ekonomiczny i skrytykowała amerykańskie sankcje.
Na początku lutego „Akademik Czerski” wypłynął z portu w pobliżu Władywostoku. Obecnie jest na Bałtyku. Jest w porcie Nakhodka w Kaliningradzie. To jedyna rosyjska jednostka posiadająca techniczne możliwości spełniające duńskie wymogi prawne, więc zdolna kłaść rurociąg w wyłącznej strefie ekonomicznej Danii.
Naciski ze strony polskiego rządu nie wystarczą, ale nie należy ustawać w ich kierowaniu i w stronę Berlina, i dalej, nawet w rozmowach z Waszyngtonem. Choć rośnie niepokój państw bałtyckich, które także deklarują sprzeciw wobec rozbudowie Nord Stream 2, silny akcent Niemiec na rozbudowę gazociągu i, nie ukrywajmy, chęci zarobienia pieniędzy na biznesie z Gazpromem, budził strach.
Strach, że nie uda się powstrzymać tego projektu. I, z pominięciem Ukrainy zbuduje się gazociąg, który będzie mógł być w każdej chwili użyty do celów politycznych. Na polityczny, a nie ekonomiczny charakter projektu Nord Strem 2, wskazuje silna presja na jego realizację przy niesprzyjających aktualnie warunkach klimatycznych i rynkowych. Po pierwsze, w konsekwencji ciepłych zim popyt i ceny gazu ziemnego od kilku lat zniżkują. Po drugie, zużycie surowca w państwach Europy zachodniej, w tym w Niemczech, zostanie prawdopodobnie dodatkowo ograniczone z powodu pandemii koronawirusa skutkującej spadkiem PKB, a nie wykluczone, że nawet i recesji, która może dotknąć niemiecką gospodarkę.
Jednak już sama wielkość zainwestowanych w budowę Nord Stream 2 środków przeczy twierdzeniu, że to projekt komercyjny. Zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę wydatki na budowę gazociągów łączących złoża na Jamale z miejscem rozpoczęcia właściwego Nord Stream 2. Zdaniem analityków, koszty poniesione w związku z inwestycją mogą się zwrócić dopiero po ok. 20 latach eksploatacji na poziomie co najmniej 60 proc. Dlatego Rosjanie mówią wyłącznie o kosztach morskich odcinków gazociągów przedstawiając je kłamliwie jako całkowity koszt projektów.
Moskwa przekonuje Europę, że Nord Stream 2 to nowoczesny, komercyjny projekt zwiększający bezpieczeństwo energetyczne UE, tymczasem chodzi o zasilenie kont wybranych podwykonawców. To spółki związane z bliskimi Kremlowi oligarchami, np. Arkadij Rotenberg. Najwięcej zarobiły na państwowych kontraktach podczas rozbudowy infrastruktury wydobywczej na złożach jamalskich. Ich koszt to nawet 80 mld dolarów w ciągu dekady. Zyskały także na budowie gazociągów łączących te złoża z Bałtykiem. To ok. 27 mld dolarów.
Pamiętajmy, że powstrzymanie Rosjan nadal jest możliwe. To potężne wyzwanie, ale inwestycja nadal pozostaje niedokończona.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498626-przed-nami-jeszcze-jedno-wyzwanie-zablokowac-nord-stream-2