Wybór sędziego prof. Kamila Zaradkiewicza musiał być dla „Gazety Wyborczej” prawdziwym ciosem. Znany ze swojej niezależności naukowiec i wybitny cywilista od lat był problemem dla środowiska z ulicy Czerskiej. Jego wybór boli ich dziś tym bardziej, że Zaradkiewicz nie chciał wziąć udział w ustawce „kasty”, która chciała wyłączyć sędziów z Izby Dyscyplinarnej oraz Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Plan zakładał także, że sędziowie z tej ostatniej Izby zostaliby także odsunięci od orzekania o ważności nadchodzących wyborów prezydenckich.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Nawet ostatniego dnia jątrzy! Gersdorf o Zaradkiewiczu: „Jest to nieważna nominacja, bo to jest na chwilę dla przeprowadzania wyboru”
Wyborcza jak brukowiec
W „Wyborczej” znajdujemy więc „szokujące” informacje rodem z tabloidu, w których (homofobicznie) opisywana jest orientacja seksualna Kamila Zaradkiewicza oraz kontrowersyjna, ale nie mając a nic wspólnego z profesjonalizmem profesora, sytuacja sprzed 7 lat, gdy trafił do szpitala wprost spod ogrodzenia Trybunału Konstytucyjnego.
Kolejnym zarzutem jest fakt rzekomego złego traktowania jednego z pracowników w Zespole Orzecznictwa i Studiów Trybunału Konstytucyjnego, którego szefem był właśnie Zaradkiewicz. Znany z perfekcjonizmu profesor wytykał swojemu pracownikowi niedbałość. Historia jakich milion i także nie mająca wspólnego mianownika z wielkimi umiejętnościami i sprawnością intelektualną obecnego p.o. prezesa Sądu Najwyższego.
O co chodzi w grze wokół Zaradkiewicza
Opluwanie i zohydzanie prof. Kamila Zaradkiewicza, to reakcja „Gazety Wyborczej” na jego twarde oświadczenie, w którym przypomniał sędziom, że ich angażowanie się w politykę jest naganne. Zaradkiewicz przypomniał też, że w polskim wymiarze sprawiedliwości nie ma miejsca dla sędziów, którzy kolaborowali z aparatem bezpieczeństwa PRL i dokonywali zbrodni sądowych na działaczach opozycji demokratycznej. To on, ujawnił też tych sędziów, których powoływała Rada Państwa PRL. Stanowczo stawał też przeciwko skrajnemu upolitycznieniu „kasty” sędziowskiej.
Specjalista od brudów
Warto też zwrócić uwagę na współautora publikacji w „Gazecie Wyborczej”. To Wojciech Czuchnowski - specjalista od „brudnych” kontaktów, którego informatorami byli m.in. panowie Stonoga oraz bandyta i gwałciciel Piotr K. ps. „Broda”. Ich obrzydliwe opowieści trafiły na pierwsze strony „Gazety Wyborczej”. Ten sam redaktor Czuchnowski wynosił pod niebiosa niejakiego Jakuba R., byłego wiceszefa Biura Gospodarki Nieruchomościami warszawskiego ratusza i prawdziwego króla warszawskiej reprywatyzacji. Opowieści usuniętych ludzi dawnych służb pozwoliły też Czuchnowskiemu na medialny atak na Julię Przyłębską, Prezes Trybunału Konstytucyjnego. Mając to wszystko na uwadze, trudno nie pytać „żołnierza z Czerskiej” o jego wiarygodność. I jeszcze jedno. „Historie” dotyczące Kamila Zaradkiewicza znane są od lat. Nawet brukowce nie podejmowały tych tematów. Musiał o nich wiedzieć także sam autor dzisiejszej publikacji. Dlaczego nie ujawnił ich wcześniej? Jakim też prawem ujawnia orientację seksualną sędziego? Jaki to ma wpływ na jego pracę? Dziś „Gazeta Wyborcze” w jasny sposób pokazuje swoje homofobiczne i brukowe oblicze.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498615-gw-grzebie-w-zyciorysie-zaradkiewicza-internauci-homofobia