Tocząca się kampania wyborcza to nie tylko niewiarygodnie wręcz słabe wyniki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej; to także bardzo słabe notowania kandydata Lewicy Roberta Biedronia. W ostatnim sondażu pracowni Social Changes, dotyczącym wyborów korespondencyjnych, uzyskał on 3 proc., czyli dokładnie tyle, ile kandydatka Koalicji Obywatelskiej.
Czy to przypadek? Czy to tylko wynik słabej kampanii? Nie, to coś więcej.
Lewica mogła wybrać kandydata skupionego na sprawach socjalnych, np. Adriana Zanberga. Wybrała jednak inaczej, wystawiając do wyścigu prezydenckiego człowieka, którego politycznym sztandarem jest ideologia LGBT. To te sprawy miały go nieść do przodu. Tym miał porwać możliwie wielu Polaków, i choć na zwycięstwo pewnie nawet on sam nie liczył, to z pewnością oczekiwano wyniku wyższego niż średnie notowania SLD. Liczono także na dalsze nakręcenie wojny światopoglądowej pod tęczowym sztandarem. Nie można wykluczyć, że Biedroń zdołałby coś ugra na tej fali, gdyby nie epidemia i jej konsekwencje. Gdy świat stanął, gdy pojawiła się obawa o zdrowie, życie, a także o podstawy bytowe milionów rodzin, tęczowe propozycje okazały się tym, czym były zawsze: groteską i hucpą. Okazały się nie mieć żadnego związku z naszym życiem społecznym. Okazały się propagandowym humbugiem.
To nie przypadek, że Biedroń nawet nie próbował forsować tej agendy. On też dostrzegł, że król jest nagi.
Pamiętajmy o tej lekcji, gdy wrócą „normalne” czasy: ideologia LGBT jest sprawą absolutnie sztuczną, zbędną, przemocą narzucaną naszemu społeczeństwu.
Poza tym, czyż Polska nie jest dużo piękniejszym krajem, gdy nikt nie wciska nam teorii 54 płci i tym podobnych konstrukcji myślowych? Czy tak nie może być zawsze?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498560-pandemia-pokazala-ze-ideologia-lgbt-jest-groteska-i-hucpa