W bajce Andersena „Nowe szaty cesarza” tylko dziecko, nieskażone hipokryzją i cynizmem dorosłych, mogło zakrzyknąć ”patrzcie, przecież on jest nagi”, kiedy cesarz paradował w szacie, której nie było, a cały dwór, bojąc się popaść w niełaskę i z obawy, że władca uzna, że nie nadają się do swego urzędu albo że są głupi, zapewniał „jak to dobrze leży, jak cesarzowi w tym do twarzy”.
Enfant terrible Platformy Obywatelskiej
Klaudia Jachira, posłanka, dzieckiem już nie jest, ale niewątpliwie jest enfant terrible Platformy Obywatelskiej, z której rekomendacji uzyskała mandat do Sejmu. Zanim uznała, że jej powołaniem jest polityka, oddawała się działalności „artystycznej”, publikując w Internecie filmiki z sobą w roli głównej, podczas których mówiła o „parówkach smoleńskich”, „bloku ekshumacyjnym” czy zapowiadała quiz „czyja to kończyna” w kontekście katastrofy smoleńskiej. Widać władzom Platformy ta „działalność artystyczna” nie przeszkadzała, bo przecież „artyście” więcej wolno. Kandydatka z tej samej warszawskiej listy, Małgorzata Kidawa-Błońska, pytana jako „przyszła premier” o swoją koleżankę występującą w październikowych wyborach do parlamentu pod tym samym partyjnym sztandarem twierdziła:
Jedna osoba nie może zepsuć przekazu. (…) Wielokrotnie mówiłam, że każdy z nas sam odpowiada za to, jak się zachowuje, co mówi i jakich słów używa (…). Wyborcy zweryfikują jakich posłów chcą, jakich słów chcą słyszeć.
Klaudia Jachira tłumaczyła, że używanie dość ostrych środków wyrazu i słów w jej „satyrze” jest usprawiedliwione, bowiem „taka jest rola artysty”. Ci, którzy się spodziewali, że równie umiejętnie wcieli się w rolę polityka w prowadzonej przez siebie kampanii mogli się mocno zawieść, gdy niespełna miesiąc przed wyborami opublikowała swoją fotografię pod Pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego i AK z transparentem opatrzonym napisem: „Bób, hummus, włoszczyzna”, będącym ordynarnym i prymitywnym nawiązanie do napisu na pomniku „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Ale, zgodnie z oczekiwaniami Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, wyborcy zweryfikowali, jakich posłów chcą słyszeć i pani Jachira znalazła się w Sejmie, w którym nadal swoją nastawioną na prowokację działalność usiłowała prowadzić, ale z miernym skutkiem, bo nawet już tabloidy w pewnym momencie przestały ją zauważać. Niezrażona, postanowiła włączyć się w wyborczą kampanię prezydencką, udzielając dobrej rady kandydatce PO (ale także i pozostałym kandydatom opozycji, bo jej zdaniem każdy będzie lepszy od urzędującego prezydenta) i zachęcając do aktywności, pomimo epidemii koronawirusa, panią marszałek, która „ma w sobie tyle empatii i ciepły uśmiech” następującymi radami:
Może trzeba ugotować obiad dla pracowników szpitala, dla lekarzy. Jest pani opiekunką pięknego czworonoga, może warto wyprowadzić też inne psy z okolicy albo nawet skoordynować taką akcję ogólnopolską. Zamiast siedzieć przy zakurzonym biurku i mówić o solidarności, niech pani po prostu to zrobi. Ja wiem, że pani to potrafi, umie! Zachęcam.
Na nic rady Jachiry
Małgorzata Kidawa-Błońska rad młodszej koleżanki nie posłuchała, jej notowania lecą regularnie w dół, a perspektywa zatopienia w wyborach prezydenckich nie tylko kandydatki, ale też partii, która widziała w niej „prawdziwą prezydent” skłoniły Klaudię Jachirę do głębokiej refleksji. Wrażliwa artystka widać już nie mogła znieść krytyki zawiedzionych i rozczarowanych sympatyków opozycji i postanowiła, jak to dziecko z bajki Andersena, powiedzieć głośno, że cesarz jest nagi:
Na każdym kroku słyszę jaka to opozycja jest zła i słaba. Ok, jesteśmy beznadziejni, biorę za to odpowiedzialność, ale powiem wam szczerze - w końcu to wy nas wybraliście.
Kandydatka na prezydenta z ramienia wspólnego z panią Jachirą ugrupowania , proszona przez dziennikarza o komentarz do słów koleżanki, odpowiedziała, wyraźnie zirytowana:
To jest chyba pana koleżanka.
Los jednak bywa okrutny, nagle okazało się, że nie można znaleźć „ojca kandydatury Małgorzaty Kidawy-Błońskiej na urząd prezydenta, bo wiadomo, że klęska jest sierotą, a pani Jachira nie jest żadną „koleżanką” z tej samej listy, po prostu na jesieni ubiegłego roku przechodziła z tragarzami obok siedziby Platformy Obywatelskiej i tak sobie wskoczyła na listę w wyborach parlamentarnych.
I co? I nic. Jest tak, jak w bajce:
Cesarz zmieszał się, bo wydało mu się, że jego podwładni mają słuszność, ale pomyślał sobie: „Muszę wytrzymać do końca procesji”. I wyprostował się jeszcze dumniej, a dworzanie szli za nim, niosąc tren, którego wcale nie było.
Należy mieć tylko nadzieję, że wyborcy pani Jachiry – a może także i inni zwolennicy opozycji – posłuchają jej apelu towarzyszącego słowom „Ok, jesteśmy beznadziejni”:
Politycy odzwierciedlają społeczeństwo, przynajmniej w jakimś stopniu, więc jeżeli jesteście na kogoś bardzo źli, to za te 3,5 roku ich po prostu nie wybierajcie.
Myślę, że nie ma co czekać 3,5 roku. Mamy właśnie okazję zrobić to szybciej.
*
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498432-dwie-kobiece-twarze-opozycji-za-co-wyborcy-nas-tak-ukarali