W Dniu Flagi trzeba to otwarcie powiedzieć: dla opozycji nie ma większego wroga niż demokratycznie wybrana większość, jej rząd oraz prezydent.
Nie ma w Europie drugiej takiej opozycji, choćby poza Polską podziały ideowe miedzy rządzącymi i ich rywalami były znacznie ostrzejsze, a różnice głębsze. Opozycja w innych państwach może nie lubić, a wręcz nie cierpieć rządzących, ale nie odmawia im demokratycznego mandatu i nie neguje konsekwencji tego mandatu. Mało tego, opozycja nie dąży tam do zniszczenia rządzących, także przy pomocy każdej obcej siły, która chce się w to zaangażować. A chce wielu, bo przecież toczy się walka konkurencyjna także między państwami, a nawet przede wszystkim miedzy nimi. Opozycja nie dąży tam do zrobienia rządzącym pokazowych procesów, a tym bardziej do odebrania im cech ludzkich i doprowadzenia do jakiejś formy unicestwienia, a przynajmniej pozbawienia praw i izolacji. Unicestwiające tendencje bardzo się wzmocniły w czasie pandemii, gdy najważniejsze powinny być solidarność i współpraca, empatia i altruizm. A jest odmowa i wrogość, jakich jeszcze po 1989 r. nie było. Jakby to rządzący byli tym wirusem, którego trzeba zniszczyć, a nawet jakby od koronawirusa byli gorsi. Można nawet odnieść wrażenie, że pandemia i związany z nią strach, wywołały po stronie opozycji wręcz zabójcze instynkty. Stąd te wszystkie opowieści o zbrodni, krwi na rękach, terroryzowaniu ludzi czy bandytyzmie. Pandemia stała się dobrą okazją, by rządzących zrównać z wirusem i zwalczać ich tak samo bezwzględnie jak ten zarazek. Aż dziw, że nie pojawiły się jeszcze oskarżenia, że to rządzący i ich sympatycy są głównie zarażającymi albo, że to rząd swoimi posunięciami zarazę roznieca.
Pandemia jest dobrą okazją, żeby tak bezwzględnie jak to jest tylko możliwe rządzących zwalczać. A środki zwalczania rządzących są dlatego tak radykalne, że mają rekompensować ograniczenia wprowadzane przez Radę Ministrów w związku z pandemią. Tym bardziej w perspektywie wyborów, które na następne pięć lat zmniejszają szanse opozycji na powrót do władzy. Te wybory są złe nie z powodu ich terminu czy formy. One są złe, bo rządzącym, wedle wszelkich prognoz i analiz tendencji, dadzą kolejny mandat. Najgorsze w tych wyborach jest to, że opozycja uznała, iż nie jest w stanie ich wygrać. A jeszcze gorsze jest to, że fatalnie się rysują szanse Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, czyli tej kandydatki, która miała zrobić wyłom, a która ponosi klęskę za klęską. Dlatego najbardziej zapalczywy w tej wojnie jest najbardziej przegrany, czyli Platforma Obywatelska.
W dniu Flagi Rzeczypospolitej Polskiej trzeba to otwarcie powiedzieć: dla opozycji w Polsce nie ma większego wroga niż demokratycznie wybrana większość, jej rząd oraz prezydent z tej samej opcji ideowej. Ci którzy teraz rządzą, po prostu nie mają do tego prawa i trzeba walczyć wszelkimi środkami, żeby nie tylko ich od władzy odsunąć, ale wyeliminować z polityki. Tym bardziej, gdy demokratyczne środki (głównie wybory) nie dają rady. I nie jest to żadna nowość. Ta opcja ideowa nie ma prawa rządzić praktycznie od 1989 r., czego dowodem jest „nocna zmiana” 4 czerwca 1992 r., to, co się działo w latach 2005-2007 oraz to wszystko, co się wyprawia od połowy listopada 2015 r.
Jeśli społeczeństwo wybrało obecnie rządzącą opcję, należy wykazać, że zrobiła to mniejszość, w dodatku głupia, zacofana, ciemna, ksenofobiczna, prymitywna. Mniejszość przynosząca wielki wstyd ideom postępu i europejskości oraz ich politycznym nosicielom. Mniejszość będąca właściwie tylko bytem biologicznym, a nie społecznym. Ta mniejszość to po prostu prymitywne organizmy, co oznacza nie tylko cofanie się w postępie społecznym i cywilizacyjnym, ale wręcz ślepy zaułek ewolucji w sensie Darwina. Nigdzie w Europie (i poza nią) rządzący nie są tak traktowani. Dlatego opozycja uważa rządzących za nawet większe zagrożenie niż pandemia. A skoro z pandemią walczy się nadzwyczajnymi środkami, tym bardziej powinno się tak zwalczać rządzących obecnie w Polsce. To jest już tylko czysta biologia. Analogie historyczne są tak oczywiste, że nie warto ich przytaczać.
Prymitywne organizmy nie mogą przetrwać, a wręcz się wzmacniać wskutek demokratycznych procedur, przede wszystkim wyborów. Trzeba wiec zrobić wszystko, żeby z wyborów uczynić jakieś monstrum, hekatombę, coś najgorszego, co może ludzi spotkać. Na razie z uzasadnieniem odwołującym się do pandemii, ale gdy się ona skończy, znajdą się nowe argumenty z tego samego arsenału, czyli obrzydzające wybory, tak czy owak organizowane przez obecną władzę. Chyba, żeby coś się zmieniło w nastrojach społecznych i nawet prymitywne organizmy zmieniły orientację. Wtedy już wybory nie będą obrzydliwe, a ich organizacja – hekatombą. W najbliższych tygodniach nadal będą ohydą zbroczoną krwią i zaprawioną trupim jadem.
To, co dzieje się w Polsce w relacjach opozycji z władzą, jest tak niebywałe i w demokratycznych czasach precedensowe, że powinno wywoływać wielkie zainteresowanie świata. Tym bardziej w czasie pandemii. Ale nie wywołuje. Głównie z powodu zmowy mediów, które wpływają na polityków i opinię publiczną za granicą. Gdyby tam działy się podobne rzeczy, byłby alarm na cały świat. Nie ma. A nawet jest gorzej – to ofiary są przedstawiane w roli sprawców i piętnowane. Przychodzi to tym łatwiej, że ogromna większość rządów w Europie to ta sama opcja, a media to wręcz ta sama bliska rodzina. A rodzina musi się wspierać, choćby to wsparcie wyglądało tak jak funkcjonowanie rodziny mafijnej.
Obiektywny interes w czynieniu ofiar sprawcami i uzasadnianiu ostatecznej rozprawy z nimi jest oczywisty. Chodzi o osłabienie i przywrócenie pełnego oportunizmu w działaniu polskiego państwa na arenie międzynarodowej, tak jak to było przed 2015 r. A „rozbrojenie” tak dużego i ważnego państwa jak Polska daje konkurentom same korzyści. Dlatego wspiera się nie tylko opozycję, ale każdego użytecznego idiotę, który może się dołożyć do dzieła osłabienia Polski, także przez wyniszczający konflikt wewnętrzny. I ta wojna zaszła tak daleko, że tu się już nie bierze jeńców.
Opozycja i jej media prześcigają się w malowaniu rządów Prawa i Sprawiedliwości jako nie tylko zamordyzmu i totalniactwa, ale też okropnej zarazy. I robią wszystko, żeby rządzących wysadzić, uzasadniając to walką o przywrócenie demokracji i podstawowych wolności. I tu chodzi o cały kraj, a nie jeden region autonomiczny, jak w wypadku Katalonii. A władze Hiszpanii zareagowały wyprowadzeniem policji na ulice, aresztami i procesami. W Polsce nic takiego się nie dzieje i nie ma takich zamiarów, i to jest miara wielkiego oszustwa, jakim jest robienie z naszego kraju państwa niedemokratycznego.
Pozostaje pytanie, czy wojna toczona przez opozycję z rządzącymi przy pomocy zaciężnych oddziałów z zagranicy i różnych ochotników bądź komiwojażerów rewolucji może tak eskalować. Czy to nie zagraża wręcz bytowi Polaków i suwerenności Polski? Tym bardziej w czasie walki z pandemią, która przecież ogromnie Polskę osłabia i angażuje wszystkie jej siły. Dzień Flagi oraz jutrzejsza rocznica Konstytucji 3 Maja są dobrą okazją, by się nad tym zastanowić. Dopóki Polska nie zginęła.
*
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498407-czy-bezwzgledna-walka-z-rzadzacymi-zagraza-bytowi-polakow