Donald Tusk wygłosił orędzie do narodu. Były premier zabrał głos w momencie szczególnym: w czasie, gdy Polska walczy z epidemią koronawirusa, i gdy musi rozwiązać problem wyborów - niezbędnego atrybutu demokracji, z którego nie powinno się rezygnować w obliczu pierwszej, lepszej trudności.
W czasie swojego orędzia Donald Tusk powiedział o wielu sprawach.
Ogłosił, że nie weźmie udziału w majowych wyborach korespondencyjnych.
Ocenił, że nie ma pewności, czy będą to wybory rzeczywiście bezpieczne.
Zaatakował ministra Łukasza Szumowskiego.
Poskarżył się na media publiczne.
Zasiał absurdalną wątpliwość co do tajności wyborów.
Zacytował Władysława Bartoszewskiego.
Wyraził nadzieję, że „PiS w ostatniej chwili się wycofa”.
Tak, Donald Tusk odniósł się do wielu wątków naszej debaty. Oprócz jednego. Tego najważniejszego.
O co chodzi?
Otóż zdumiewa, że on, człowiek tak szerokiego spojrzenia, analizujący europejską rzeczywistości z tak wysokiego punktu widzenia, nie zauważył, że Polska i Polacy doskonale radzą sobie z poważnym, wcześniej nieznanym zagrożeniem.
On, który sam szkicował mapki z zieloną wyspą w czasie kryzysu 2008-go roku, nawet nie wspomniał o mapkach i grafikach, z których możemy tak bardzo się cieszyć.
Nie powiedział:
I choć w Polsce rządzą ludzie, wobec których nie raz i nie dwa wyrażałem, delikatnie mówiąc, sceptycyzm, to jednak cieszy mnie, gdy tu, w Europie, tak wielu wyraża podziw wobec mojego kraju.
Tego Tusk nie powiedział. Nie poprosił też Polaków - a wciąż są tacy, dla których jego głos jest zapewne ważny - by przestrzegali regulacji związanych ze społecznym dystansowaniem. A przecież, gdyby obrazowo przywołał swoje wrażenia z Belgii, tak mocno poturbowanej zarazą, z pewnością by nie zaszkodził.
Nic takiego jednak nie usłyszeliśmy. Donald Tusk zdaje się nie widzieć sprawy najważniejszej: polskiego sukcesu w walce z koronawirusem. Sukcesu, który sprawił, że tysiące starszych osób nie zmarło przedwcześnie, tak jak to się zdarzyło na zachodzie i południu. Sukcesu, który daje nadzieję na możliwie szybkie uruchomienie gospodarki, a tym samym zminimalizowanie kosztów gospodarczych tej katastrofy. Sukcesu, który pokazał, że polskie państwo nie jest już państwem z dykty, i radzi sobie lepiej niż wiele krajów zachodnich. Także w sferze zapewnienia niezbędnego sprzętu (vide kłopoty Brytyjczyków w tej sferze).
Zresztą, nie tylko w orędziu tego zabrakło. Były premier i wcześniej tego nie zauważył. To zapewne wina jego współpracowników, którzy muszą go dezinformować albo nim manipulować. On sam przecież - jak zawsze - bardzo mocno trzyma kciuki za naszą Ojczyznę i puchnie z dumy, gdy zdajemy trudne egzaminy.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498108-dlaczego-tusk-zapomnial-o-tym-wspomniec-w-swoim-oredziu