Właściwie wszyscy piszący dziś o sprawach międzynarodowych zgadzają się, że jednym z możliwych scenariuszy rozwoju wydarzeń na świecie po Covid-19 może być zaostrzenie rywalizacji miedzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami. Spory trwają co do kwestii na ile jest to pewne i jak głębokie ujawnią się podziały. Czy będziemy mieli do czynienia z powstaniem dwóch ścierających się ze sobą obozów, czy raczej ukształtuje się porządek bardziej spolaryzowany, z wieloma ośrodkami siły? Ale jeśliby przyjąć, że zmaterializuje się pierwszy wariant, to gdzie będzie miejsce Polski? W którym obozie? W amerykańskim, czy może raczej chińskim? Dla nas, w Warszawie może wydawać się to jasne, ale z perspektywy Waszyngtonu nie jest już takie oczywiste. Świadczą o tym dwie publikacje, które ukazały się w ostatnim czasie w Stanach Zjednoczonych, będące jak można przypuszczać ostrzeżeniem dla Europy Środkowej, w tym i dla Polski, naturalnego lidera regionu. Mam na myśli artykuł Wessa Mitchella zatytułowany „Chiny liczą na Europę Centralną”, który ukazał się w The American Interest i właśnie opublikowany przez renomowany waszyngtoński think tank Center for Startegic and Interational Studies raport zatytułowany „Chińska strategia hubu transportowego na Bałkanach”.
Najpierw trzeba kilka słów napisać na temat tego co w amerykańskiej polityce znaczą zarówno CSIS, jak i Wess Mitchell. Łatwiejsze jest opisanie roli tego ostatniego, polityka będącego do niedawna zastępcą szefa Departamentu Stanu a obecnie sprawującego m.in. funkcję współprzewodniczącego powołanej przez NATO Grupy Refleksyjnej mającej opracować do jesieni koncepcję reformy Sojuszu. Mitchell, będąc przy okazji autorem szeregu publikacji poświęconych geostrategii i historii Europy Środkowej uchodzi za guru amerykańskiej polityki wobec regionu. Think tank CSiS jest zaś jednym z głównych ośrodków kształtujących amerykańską strategię w zakresie polityki bezpieczeństwa i szeroko rozumianej polityki zagranicznej. Można się spierać czy jest on najważniejszy czy drugi w hierarchii podobnych instytucji ale w specjalnym zestawieniu światowych think tanków, które corocznie sporządza Uniwersytet Pensylwania (skądinąd to ciekawa lektura dla chcących się przekonać jak notowane są polskie ośrodki) w segmencie „obrona narodowa i bezpieczeństwo” został umieszczony w 2019 roku na pierwszym miejscu. Co ważniejsze uznawany jest ona za ośrodek „centrowy”, ponadpartyjny, co w obliczu niewiadomej jaką mogą przynieść jesienne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych jest też istotne, bo diagnozy formułowane przez jego ekspertów mogą być akceptowane przez każdą administrację.
Zacznijmy od opinii CSIS na temat chińskiej strategii budowy „hubu transportowego” na Zachodnich Bałkanach. Otóż przeanalizowawszy politykę inwestycyjną Pekinu w regionie, amerykańscy analitycy dochodzą do wniosku, że jest ona po pierwsze skoncentrowana w sektorach transportowym i energetycznym. Po drugie partnerami chińskich firm są przede wszystkim lokalne państwowe firmy działające w tych branżach. Po trzecie w ten sposób Chiny budują nie tylko swoją obecność gospodarczą, ale również tworzą sieć niejasnych, być może korupcyjnych zależności z lokalnymi elitami. Po czwarte wreszcie osłabiają i tak już niezbyt silne w takich krajach jak Serbia, Albania czy Bośnia instytucje demokratyczne. Po piąte tworzą platformy dyplomatyczne, które są przyczółkiem dla budowy chińskich wpływów nie tylko lokalnych wymiarze, ale z zamiarem ekspandowania na całą Europę Środkową a nawet na państwa Unii Europejskiej. Z nazwy jest tu wprost wymieniona platforma 17 + 1, która w optyce amerykańskich analityków jest, czy raczej może stać się użytecznym narzędziem penetracji chińskiej w Unii Europejskiej i prowadzić wręcz do uniemożliwienia zbudowania wspólnego stanowiska Wspólnoty wobec Chin, a z drugiej jest postrzegana jak inicjatywa Polski, co wpływa na wizerunek naszej polityki regionalnej. W tym sensie współtworzona przez Warszawę regionalna formuła współpracy z Pekinem, zakwalifikowana zostaje jako „chiński koń trojański” w regionie i szerzej w Unii Europejskiej, a państwa w niej uczestniczące, niejako z definicji, jako niepewne, uprawiające politykę niejasną czy wręcz z punktu widzenia amerykańskiego wręcz groźną.
Optyka Wessa Mitchella jest w gruncie rzeczy podobna, jedynie język mniej analityczny, a bardziej bezpośredni. Amerykański dyplomata i polityk nie specjalnie owijając w bawełnę pisze, że „Europa Środkowa ma szansę skorzystać na zmianie geografii światowych łańcuchów zaopatrzenia, ale tylko jeśli nie pójdzie do łózka z Pekinem”. Mniejsza o poetykę tej opinii, ważna jest diagnoza. Otóż w oczach Mitchella Europa Środkowa w tym i Polska, bo nasz kraj wymienia on wprost, jawi się jako ogniwo łańcucha powiązań, który może pęknąć. I on pisze o chińskich inwestycjach skoncentrowanych głownie na Bałkanach w obszarze infrastruktury, których celem jest postawienie nogi w kluczowym geostrategicznym miejscu Europy, czyli w jak pisze wprost „bałtycko – czarnomorskim korytarzu”. Jego opanowanie, jest jego zdaniem kluczowym elementem chińskiej „wielkiej strategii”, która sprowadza się do komunikacyjnego, a przez to i gospodarczego kontrolowania obszaru od Oceanu Indyjskiego do Bałtyku, przez Bliski Wschód, Bałkany i Europę Środkową. Realizacja tego planu, dawałaby Pekinowi kontrolę zarówno nad Morzem Śródziemnych, jak i w gruncie rzeczy wypychała Amerykanów z Europy. Z tego to powodu, jak pisze, Pekin wpompował w gospodarkę regionu od 2010 roku 15 mld dolarów inwestycji, których głównymi beneficjentami były państwa Grupy Wyszehradzkiej, Polski z tego grona nie wyłączając. W efekcie, jak zauważa obroty handlowe między nasza częścią Europy a Chinami wzrosły w ciągu kilku lat z 40 do 70 mld dolarów. Mitchell wprost pisze, że kraje uczestniczące w formule 17 + 1, które wprost, w tym i Polskę, nazywa „ciążącymi ku Chinom” staną, po Covid-19, w nowej sytuacji geopolitycznej i w obliczu konieczności wyboru orientacji. Jego zdaniem okrzepnie antychińskie stanowisko Waszyngtonu i Zachodu (jak rozumieć starej Unii) i kraje Europy Środkowej będą musiały wybrać, bo dotychczasowa polityka „gry na dwóch fortepianach” czy raczej balansowania będzie nie do utrzymania. W jego, trzeba to otwarcie napisać dość bezczelnym wystąpieniu, pojawiają się też akcenty dla Polski niebezpieczne, a obecne w zachodnioeuropejskiej, głownie francuskiej i niemieckiej, publicystyce. Otóż jest on zdania, że elity w Budapeszcie i w Warszawie do tej pory nie tylko chciały współpracować gospodarczo z Pekinem, ale były również zainteresowane imitowaniem chińskich rozwiązań ustrojowych czy politycznych. Mitchell w pewnym sensie stawia kraje regionu w obliczu konieczności dokonania wyboru albo opcja chińska albo atlantycka. Niezależnie od tego do jakiego stopnia zaprezentowany przezeń opis sytuacji nie przystaje do realnej sytuacji, a z pewnością w krzywym zwierciadle postrzega polską politykę, pokazuje on intencje części waszyngtońskich elit traktowania Europy Środkowo – Wschodniej w kategoriach co najwyżej wykonawców poleceń. Jeżeli nie uda nam się szybko zmienić tej optyki, to wydaje się, że wzajemne relacje mogą być wystawione na szwank. Jeśli Amerykanie są tak praktyczni i pragmatyczni w swej polityce za jakich pragną uchodzić, to wydaje się, że teraz nadszedł czas oparcia obecności Stanów Zjednoczonych w Europie Środkowej na czymś więcej niż tylko zapewnieniach o sile wzajemnej więzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/498082-polska-jako-panstwo-ciazace-ku-chinom
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.