Naturalny poziom rozedrgania zarówno na poziomie społeczeństwa, jak i całej sceny politycznej - wszystko to przynosi pandemia koronawirusa - staje się żyzną glebą dla działań Rosjan, którzy działając równocześnie na kilku różnych poziomach próbują wykorzystywać całą sytuację do poprawy swojej pozycji na scenie międzynarodowej. Działania są to naprawdę różne: od spraw związanych z dezinformacją aż po akcje rodem niemal z filmów szpiegowskich.
Serwis Deustche Welle przynosi niezwykle interesującą opowieść dotyczącą prezydenta czeskiej Pragi. Zdeněk Hřib w trakcie swojej kadencji podpadał już zarówno Chińczykom (za gesty sympatii wobec Tajwanu i Tybetu), jak również i Rosji (demontaż pomnika sowieckiego marszałka Koniewa, przemianowanie placu, przy którym mieści się Ambasada Federacji Rosyjskiej, na „Plac Borysa Niemcowa”). Efekt?
O sprawie doniósł najpierw renomowany czeski tygodnik „Respekt”. Ta informacja odbiła się szerokim echem w całych Czechach. W swoim najnowszym wydaniu tygodnik donosi, że na początku kwietnia na lotnisku w Pradze wylądował rosyjski dyplomata, który miał mieć przy sobie niezwykle toksyczną rycynę. Magazyn powołuje się przy tym na anonimowe źródło w czeskich służbach specjalnych. W rozmowie z DW Zdeněk Hřib potwierdza, że on i jego dwóch kolegów znajdują się pod ochroną policji. Jak zaznaczył, zgodnie z zaleceniami policji nie chce on mówić publicznie o sprawie. – Uważam jednak, ze niebezpieczeństwo jest realne – dodał czeski polityk
— czytamy.
Problem nie dotyczy jednak wyłącznie Czechów i jednego tamtejszego prezydenta. Specjalna komórka Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych przygotowała w czasie epidemii raport pisała o tym „Rzeczpospolita”, który opisywał zjawisko dezinformacji szerzone przez Chiny i przede wszystkim Rosję. Co ciekawe, nawet takie - na pozór mało istotne - raporty są przedmiotem poważnych dyskusji i przeciągania liny.
Raport Stratcomu miał zostać opublikowany w ubiegłym tygodniu, ale ciągle nie wyszedł poza obieg wewnętrzny. Pojawiły się nieoficjalne doniesienia, że jego treść miała zdenerwować Pekin. Według „New York Times” w nowej wersji, przeznaczonej do publikacji, nie ma już sformułowania mówiącego o tym, że Chiny prowadzą akcję „globalnej dezinformacji”
— czytamy w „Rz”.
A o czym możemy przeczytać w raporcie? Z jednej strony oczywistości: opowiadania Kremla o tym, że Unia Europejska nie daje rady w walce z pandemią (w przeciwieństwie do Rosji), że jest na skraju rozpadu, a brak solidarności państw unijnych ma być - zdaniem rosyjskiej propagandy - tak duży, że tylko Rosja i Chiny są w stanie udzielać realnej pomocy konkretnym krajom jak Włochy. Z drugiej strony działania rosyjskiej propagandy skupiają się na maksymalnie dużym echu, jakie mają uzyskać wszelkie teorie spiskowe: od wpływu technologii 5G na koronawirusa, przez spisek szczepionkowców, jakim ma być cała pandemia (która tak naprawdę nie istnieje albo nie jest problemem), na historiach wokół przemówień Billa Gatesa, jakich w sieci jest mnóstwo. Wszystko to jest kolportowane w dużym zakresie na rynek mediów społecznościowych, których to użytkownicy bez sprawdzenia źródeł po prostu przekazują je dalej.
No dobrze, powie ktoś nie bez racji: to znaczy, że nie możemy krytykować UE i brukselskich urzędników? Nie możemy stawiać pytania o skuteczność reżimów sanitarnych i nakładanych restrykcji? Odpowiada Stanisław Żaryn, rzecznik ministra Mariusza Kamińskiego, koordynatora służb specjalnych:
Oczywiście istnieje pole do krytyki, do opinii dotyczącej tego jak Unia Europejska działa, ale musimy mieć świadomość, że ten sam wątek wykorzystuje Rosja. Czyni to po to, żeby wyjść z izolacji międzynarodowej i uzyskać zgodę na bezkarność i nieponoszenie żadnych kosztów związanych z własną agresją na Ukrainie”
— powiedział w poranku „Siódma 9” Żaryn.
Niepokoić powinno szerzenie teorii spiskowych, które wyglądają na próbę siania paniki, chaosu informacyjnego, podburzania zaufania do instytucji oficjalnych zajmujących się walką z koronawirusem. Te działania destabilizują debatę publiczną
— dodał.
Czy to oznacza, że wszyscy gramy w orkiestrze Władimira Putina, jego służb i ludzi? I tak, i nie. Siłą rzeczy musimy prowadzić normalną debatę publiczną, ale z tyłu głowy powinna nam zapalić się raz na jakiś czas czerwona lampka. I tak jak w przypadku prezydenta Pragi warto dmuchać nad zimne, tak nie ma co kryć, że i Warszawa nie jest wolna od tego rodzaju działalności. Nawet jeśli zamiast toksycznej substancji w samolocie Rosjanie przywożą „tylko” toksyczne wrzutki dezinformacyjne.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497958-czerwona-lampka-ws-dzialan-kremla-przy-pandemii