Absolutnie nie, nie zgadzam się z tym. Senat robi to, czego nie zrobił Sejm, który zajmował się tą ważną ustawą ok. 3,5 godziny. My organizujemy bardzo szerokie konsultacje, wysłuchujemy różnych ekspertów, specjalistów, łączymy się z OBWE. Tej pracy jest naprawdę dużo
– oświadczył na antenie Radia Plus marszałek Senatu Tomasz Grodzi, stwierdzając, że prace senatu nad ustawą dotyczącą głosowania korespondencyjnego wcale nie są obstrukcją.
CZYTAJ TAKŻE:
Grodzki odwraca kota ogonem
Marszałek Senatu pytany o to, dlaczego nie przyzna wprost, że działania Izby Wyższej mają na celu utrudnić wybory w formie korespondencyjnej, próbował zaklinać rzeczywistość twierdząc, że wcale o takie utrudnienia nie chodzi.
Trzeba iść krok dalej. Te wybory w takiej formie, w szczycie epidemii nie mogą się odbyć. Te 30 dni to porządna praca legislacyjna. Ja ani przez moment nie kryłem się z tym, że 10 maja, z punktu widzenia bezpieczeństwa i logistyki, te wybory mają się nie odbyć. Siły demokratyczne, razem z siłami rządowymi, powinny usiąść do stołu i wypracować model, który pozwoli je przeprowadzić w sposób demokratyczny, w okresie bezpiecznym. Te 30 dni nie ma nic do rzeczy
– tłumaczył się Grodzki.
Senat odrzuci ustawę?
Grodzki stwierdził także, że ustawa dot. wyborów korespondencyjnych nie nadaje się do poprawy.
Wsłuchując się w to, co dzieje się na konsultacjach, w opinie ekspertów, w protesty Polonii, w głos senatorów, wygląda na to, że najwięcej opcji przemawia za tym, żeby tej ustawy nie poprawiać. To nie jest ustawa. To zbiór odnośników do rozporządzeń, które mają się dopiero ukazać. Wszystko przemawia za tym, żeby ten akt odrzucić
– przekonywał marszałek.
Głosowanie korespondencyjne za rządów PO jest dobre, a za PiS już nie?
W rozmowie poruszono także kwestię głosowania korespondencyjnego za rządów PO. Grodzki grzmiał, że te wybory, które „chce przeprowadzić PiS”, nie będą tajne, a pakiet wyborczy będzie traktowany „jak ulotka”. Na zwrócenie uwagi, że to nie ma nic wspólnego z tajnością, bo na pakiecie wrzuconym do skrzynki nie będzie oddanego głosu, Grodzki stwierdził, że to urąga powadze.
Ludzie obawiali się połączenia ich numeru PESEL z głosem. Wybory korespondencyjne są uzupełnieniem normalnych wyborów. Nie można 30 mln uprawnionym do głosowania dawać tylko wyborów korespondencyjnych. Traktowanie zestawów wyborczych jak ulotki ma się nijak do powagi
– mówił Grodzki.
Sprzeczne przekazy Kidawy-Błońskiej
Grodzki pytany był także o deklaracje składane przez kandydatkę PO co do udziału w wyborach.
Pani marszałek powiedziała – dla mnie w sposób zupełnie zrozumiały – że w tej formule wyborów, kiedy ich demokratyczny charakter jest kwestionowany, 10 maja nie weźmie udziału. Drugim aspektem jest bezpieczeństwo wyborców, listonoszy, członków komisji wyborczej
– powiedział Grodzki.
Jednak pytany o to, czy Kidawa-Błońska wycofa swoją kandydaturę, czy tylko nie odda głosu, stwierdził, że o to trzeba pytać samą kandydatkę, bo on tego nie wie – mimo iż chwilę wcześniej stwierdził, że słowa Kidawy-Błońskiej były dla niego zrozumiałe.
Na pewno nie będzie głosować. Jej nazwisko z listy wyborczej 10 maja prawdopodobnie nie będzie wycofane. Ja ciągle wierzę, ze uda nam się te wybory przenieść na inny termin z tymi samymi kandydatami
– kluczył Grozdki.
PO nie uzna wyników wyborów?
Te wybory nie spełniają standardów demokratycznych. To, że my nie będziemy uznawać tego prezydenta jest mało istotne. To, co nazywa pan wyborami to farsa wyborcza. Trudno uważać, że ktoś będzie miał legitymizację do rządzenia krajem wybrany w tego rodzaju farsie
– mówił Grodzki, dodając, że pytania o to, czy PO uzna wynik głosowania, należy kierować do Borysa Budki.
CZYTAJ TEŻ: WSZYSTKO O KORONAWIRUSIE
wkt/Radio Plus
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497945-w-co-gra-po-grodzki-senat-robi-to-czego-nie-zrobil-sejm