A zatem można powiedzieć, że kolejne działo – numer pięć – to jest po prostu Donald Tusk. Wiemy, że za Donaldem Tuskiem stoją międzynarodowe wpływy polityczne, bo właśnie tam głównie jego wartość się spełnia, że jest to osoba, która może dużo zrobić i działać poza granicami Polski. I już właśnie w tym oświadczeniu przecież mówił, że te wybory właściwie nie będą miały mandatu wyborów demokratycznych i mogą być podważane, czy nieuznane.
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog Artur Wróblewski.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Jak ocenia Pan orędzie Donalda Tuska odnośnie do wyborów prezydenckich?
To zachowanie nie jest zaskoczeniem. Niektórzy oczekiwali być może jakiegoś oświadczenia, które zaskoczy, natomiast ono wpisuje się w strategię bojkotowania wyborów, którą przyjęła opozycja i stanowi jeszcze jeden głos. Warto pamiętać, że możemy mówić o pewnej strategii bojkotowania tych wyborów, czy sabotowania ich przeprowadzenia, a sabotaż polega na wytoczeniu już pięciu dział. Po pierwsze – uruchomieniu samorządowców przyjaznych opozycji. Po drugie – uruchomieniu zagranicznych instytucji takich jak rezolucja Parlamentu Europejskiego, a teraz oświadczenie Biura Praw Człowieka, instytucji demokratycznych w Warszawie. Trzeci element to jest prokurator zaprzyjaźniona z Lex Super Omnia, a czwarty element to próba wyciągnięcia pana Jarosława Gowina z koalicji rządowej po to, żeby zablokować ustawę i zablokować te wybory. A zatem można powiedzieć, że kolejne działo – numer pięć – to jest po prostu Donald Tusk. Wiemy, że za Donaldem Tuskiem stoją międzynarodowe wpływy polityczne, bo właśnie tam głównie jego wartość się spełnia, że jest to osoba, która może dużo zrobić i działać poza granicami Polski. I już właśnie w tym oświadczeniu przecież mówił, że te wybory właściwie nie będą miały mandatu wyborów demokratycznych i mogą być podważane, czy nieuznane.
Przemówienie to jest kolejnym elementem tej kampanii opozycji, żeby wybory przełożyć, przy czym prawdopodobnie nie chodzi o tezę związaną ze sprawami epidemicznymi, ponieważ jasno pokazują fakty, że można wybory przeprowadzić skutecznie. Stało się to w Bawarii, Szwajcarii. Stało się to również w Korei Południowej. Mieliśmy także uzupełniające wybory w Polsce.
Pytanie dlaczego opozycja dąży do sabotowania tych wyborów teraz i przełożenia ich w czasie? W moim przekonaniu chodzi po prostu o to, że sondaże są jednoznaczne i nie pozostawiają złudzeń, że wybory – w jakiejkolwiek formie przeprowadzone teraz – wygrałby prezydent Andrzej Duda, ponieważ jego poparcie jeszcze sprzed pandemii nie tylko, że się zachowało, ale umocniło i wzrosło i dlatego jedynym wyjściem dla opozycji byłoby przesunięcie wyborów, licząc na to, że nastroje społeczne i sytuacja gospodarcza pogorszy się i wtedy każdy inny, nie rządzący, obóz miałby szansę na wygranie wyborów.
Mam jednak wrażenie, że po tym orędziu Donalda Tuska społeczeństwo będzie kojarzyło opozycję tylko i wyłącznie z kontestowaniem wszystkich posunięć rządu i destrukcją. Paradoksalnie zatem, zamiast poszybować w górę w sondażach, PO może pikować w dół.
I tu jest bardzo słuszny punkt i słuszna uwaga. Problem polega na tym, że po co opozycyjni kandydaci kandydują w ogóle na urząd prezydenta? Dlatego, że tak naprawdę umyka nam to, że wybory prezydenckie powinny też wiązać się z jakąś propozycją. Nie tylko wybory parlamentarne. Natomiast propozycji wizji rozwoju Polski, czegoś, co kandydaci tacy jak Kidawa-Błońska, czy nawet Hołownia mieliby zrobić, nie ma wciąż dla ludzi. Opozycja straciła pewną intuicję polityczną. To znaczy uważa, że anty-PiS, czyli ta retoryka, pewna propaganda wystarczy, żeby zdobyć władzę. Natomiast nastroje społeczne są trochę inne. Chociażby pokazują to sondaże, że jednak kandydaci opozycji przegrywają. Pomimo że jest ta teza o tym, że mamy dyktaturę, jeszcze w dodatku będą wybory nielegalne, będziemy szli po śmierć, to utrzymuje się poparcie dla rządu Prawa i Sprawiedliwości w Polsce. Dlaczego? Dlatego, że w tej chwili obóz prawicy i PiS jest jedyną formacją, która ma jakąś spójną narrację, wizję rozwoju Polski opartą na koncepcji społecznej gospodarki rynkowej oraz koncepcji solidaryzmu społecznego.
Jest taka spójna wizja Polski, która polega na budowie wspólnoty ekonomicznej, pewnym patriotyzmie gospodarczym, pewnym konserwatyzmie. Wizja ta chwyciła. Polacy aprobują to. I teraz pojawia się opozycja, która tak naprawdę niczego nie proponuje, tak jak pani Kidawa-Błońska, tylko krytykuje wszystko to, co jest. I w dodatku jeszcze próbuje przełożyć wybory i każdy sobie myśli: „Ale chwileczkę. Dlaczego mamy przekładać wybory? Tylko dlatego, żebyśmy czekali aż sondaże urosną pani Kidawie-Błońskiej, bo nie ma poparcia w tej chwili?”. Przecież obywatel nie czuje się winny, że tak fatalnego wyboru dokonał kandydata głównej partii opozycyjnej.
Opozycja może się przejechać, jeśli będzie dążyła na przykład do wyciągnięcia Jarosława Gowina i jego partii z koalicji rządzącej. Jeżeli ta koalicja by upadła, to może dojść do takiej sytuacji, że Jarosław Kaczyński rzeczywiście pozwoli na kryzys rządowy, gabinetowy i doprowadzi do rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych. Wtedy może się przydarzyć to opozycji, że nastroje społeczne będą takie, że PiS znowu wygra wybory. Tylko że tym razem już na przykład z konstytucyjną większością dwóch trzecich głosów. Tak jak Orban wygrał 8 kwietnia 2018 roku. Wtedy tak naprawdę, na własne życzenie opozycji dokona się scenariusz dla niej będący koszmarem, o którym tyle mówili, czyli scenariusz węgierski. Wtedy można będzie przytoczyć słowa z komedii Moliera: „Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało”, bo tak naprawdę opozycja sama siebie do końca załatwi. Po tym, jak już siebie załatwiła w wyborach parlamentarnych i europejskich w zeszłym roku.
Donald Tusk powiedział o majowych wyborach prezydenckich: „Te wybory nie są wyborami w sensie ustrojowym, ponieważ nie będą one ani wolne, ani równe”. Takie zdanie w ustach tak znanego jednak polityka…
Jest to zdanie absolutnie fałszywe, dlatego że z prawa w obecnym porządku prawnym w Polsce wynika, że wybory muszą się odbyć mniej więcej w tej dacie około 10 maja. Tak długo, jak długo nie będzie ogłoszonego stanu nadzwyczajnego, wyborów przesunąć nie można. Kandydaci opozycji mogliby się umówić, że nikt więcej poza Andrzejem Dudą by nie kandydował i wówczas wybory nie mogłyby się odbyć, ponieważ nie byłoby współkandydatów. Nie można wyborów nie przeprowadzić. Kadencyjność i wybory to jest kwintesencja demokracji.
To zdanie jest kolejnym gigantycznym fałszem, który opozycja zbudowała. Ona buduje pewne sylogizmy, które mają postać zdania nawet logicznie prawdziwego, ale opartego na fałszywych przesłankach. To jest nic innego, jak uprawianie propagandy, czyli budowanie fałszywych zdań i wmawianie ich ludziom.
Kiedyś był taki niepozorny facecik. Nazywał się Alfred Rosenberg, który w latach 30. stał się ideologiem w Niemczech i wmówił Niemcom, że istnieje związek logiczny, przyczynowo-skutkowy między zakrzywionym nosem Żyda-kapitalisty, a nieszczęściami Niemców po traktacie wersalskim. I to zdanie Niemcy kupili, mimo że było to fałszywe kompletnie założenie. Wydaje mi się, że obecnie opozycja też uciekła w tego typu propagandę, która operuje sylogizmami, czy też fałszywymi prawdami, które są wmawiane ludziom. Powstał fałsz, że wybory z maju będą wyborami nieskutecznymi i nielegalnymi. Nie ma to nic wspólnego z prawdą, ma za to wiele z propagandą opartą na fałszu, chociażby w stylu Alfreda Rosenberga w Niemczech.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497842-wywiad-wroblewski-po-uprawia-propagande-w-stylu-rosenberga