Patrząc na drżenie w Zjednoczonej (kiedyś) Prawicy o to, co zrobi kilku posłów ws. zbliżających się (za niespełna dwa tygodnie!) wyborów, przypominam sobie, jak wyglądała kampania wyborcza do Senatu, gdzie ZP aż prosiła się o kłopoty. I one właśnie nadeszły.
Z polityką bywa jak ze sportem. Kluczem do sukcesu jest gra zespołowa i nie dzielenie skóry na niedźwiedziu. Do końca trzeba walczyć, nie licząc na to, że zwycięstwo ma się już w kieszeni. Kto się tego nie trzyma – prędzej czy później zapłacze.
Pamiętają Państwo ten krótki czas jesiennych refleksji w Prawie i Sprawiedliwości nad porażką, jaką partia zaliczyła w wyborach do izby wyższej parlamentu? Wskazywano tych, którym miało się wydawać, że wygrają z każdym i nie muszą się zbytnio starać w czasie kampanii. Może i trochę tak było, ale też swoje zrobiła „centrala”, która nie wsparła wystarczająco wszystkich kandydatów. Nie bez znaczenia były też wojenki frakcyjne wewnątrz obozu i rzucanie kłód pod nogi „swoim”. To ostatnie dotyczyło zresztą nie tylko Senatu, ale i Sejmu. W jednym okręgu partyjni koledzy rozpuszczali po zaprzyjaźnionych mediach fałszywe wiadomości o nieprawidłowościach prawno-etycznych, jakich miała się dopuścić jedna z bardzo ważnych kandydatek przy zakupie nieruchomości, w innym – partia wstawiła na listę jednemu z nowych nabytków osobę o takim samym nazwisku, by rzucić cień podejrzeń o nepotyzm.
Wracając do Senatu – czy można było wygrać ze Stanisławem Gawłowskim w Koszalinie? Oczywiście. Ale najwyraźniej uznano, że nie trzeba się przemęczać, bo wyborcy i tak nie poprą skompromitowanego polityka PO. Przeliczono się. Podobnie było w Katowicach, gdzie z wydawałoby się popularnym senatorem PiS wygrała wiceszefowa Wiosny.
Gdyby nie kopano dołków pod kolegami z koalicji, gdyby mocniej zaangażowano się w kampanię tam, gdzie było wiadomo, że wynik będzie wisiał na włosku, gdyby kandydaci nie czuli się zwycięzcami jeszcze przed wyborami, gdyby, gdyby, gdyby…
…to dziś nikt w Prawie i Sprawiedliwości nie zastanawiałby się, co zrobi Jarosław Gowin, bo ten nie miałby czasu na jakiekolwiek wolty (nie miałyby one zresztą sensu przy braku opozycyjnej większości w izbie wyższej). Senat szybko przyjąłby ustawę ws. wyborów korespondencyjnych, a dziś mielibyśmy już ogłoszone rozporządzenia ministra aktywów państwowych i zaawansowaną kampanię informacyjną wyjaśniającą, w jaki sposób będziemy głosować.
Zamiast tego nie wiemy nic. Nikt nic nie wie. A Zjednoczona (kiedyś) Prawica znalazła się na wirażu, z którego chyba nie da się już wyjść bez strat.
Ot, taka drobna refleksja o odłożonych w czasie skutkach skumulowanych politycznych błędów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497679-prawica-placi-dzis-za-bledy-z-kampanii-senackiej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.