Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że Polska, Czechy i Węgry są winne zlekceważenia unijnego prawa przyjętego w 2015 r. „Prawo” owo polegało na zatwierdzeniu przez instytucje UE łamiącej jej zasady decyzji niemieckiej kanclerz.
Kiedy ostatni raz pisałem o UE, odnotowałem wstrzemięźliwość jej instytucji w obecnym, szczególnym czasie. Niestety, myliłem się. Po krótkim okresie uspokojenia związanym z rozwianiem się iluzji znaczenia Unii tudzież kompromitacją jej podniosłych haseł, mamy do czynienia ze wzmożeniem, w którym przoduje dziś TSUE. Najpierw Polska, Czechy i Węgry „skazane” zostały przez ten trybunał za odmowę przyjęcia narzuconych nam kwot imigrantów. Groteskowość owego wyroku warta jest odnotowania.
W 2015 r. kanclerz Niemiec Angela Merkel ogłosiła otwarcie granic i „serdeczne przyjęcie” dla uchodźców z Syrii. Robiąc to, zupełnie zlekceważyła dublińską konwencję, która określa zasady przyznawania azylu na terenie UE, tak jak i układ z Schengen. Wszystko wskazuje, że zdecydowała się na to powodowana najbardziej doraźnymi, wewnętrznymi rachubami politycznymi, które, jak można się było spodziewać, również w tym wymiarze okazały się przeciwskuteczne. Zainteresowanych kulisami tej polityki odsyłam do książki niemieckiego dziennikarza Robina Alexandra „Angela Merkel i kryzys migracyjny. Dzień po dniu”.
Ta jednostronna, łamiąca wszelkie reguły unijne decyzja została bez słowa sprzeciwu przyjęta przez unijne instancje i wychwalana jako objaw humanitaryzmu przez dominujące ośrodki. Węgry, które broniąc europejskich norm, zablokowały swoją granicę, zostały odsądzone od czci i wiary i stały się bête noire opinii naszego kontynentu.
Błyskawicznie okazało się, co było oczywiste dla każdego trzeźwego obserwatora, że deklaracja Merkel przez ludność Bliskiego Wschodu, a także Afryki została uznana za zachętę do osiedlenia się w Europie. Szybko więc bogatsze kraje Unii wycofały się z „serdecznego przyjęcia”, a uzyskanym w ten sposób dobrodziejstwem ludzkim postanowiły podzielić się z biedniejszymi członkami UE, usiłując podrzucić im niechcianych imigrantów. Polityka ta została zablokowana przez Polskę, do której dołączyły się kraje Grupy Wyszehradzkiej. Zresztą narzucanie przybyszom obowiązku osiedlania w konkretnym kraju okazało się właściwie niemożliwe. Sprawa umarła. Nie dla TSUE jednak. Trybunał uznał, że Polska, Czechy i Węgry są winne zlekceważenia unijnego prawa przyjętego w 2015 r. „Prawo” owo polegało na zatwierdzeniu przez instytucje UE łamiącej jej zasady decyzji niemieckiej kanclerz.
Sprawa ta ma walor symboliczny i odnosi się do nieistniejącej rzeczywistości. W podobnym trybie TSUE mogłoby np. skazać Polskę za wejście do Śląska Cieszyńskiego w 1939 r. Jest jednak o tyle istotna, że raz jeszcze pokazuje podwójne miary, jakimi kierują się instancje europejskie, które wobec naszych krajów pozwalają sobie na daleko więcej niż wobec „starych” członków Unii. Czym innym jest jednak „zawieszenie” przez TSUE Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego w naszym kraju. Wprawdzie trybunał nie ma kompetencji, aby zajmować się sprawami wymiaru sprawiedliwości kraju członkowskiego, a tym bardziej zawieszać „natychmiastowo” działających w nim sędziów – a do tego faktycznie prowadzi jego ostatnia decyzja – ale tym organ unijny się nie przejmuje. Europa drży w posadach, epidemia odsłoniła iluzoryczność jej solidarności, co demonstrują zwłaszcza dominujące i wykorzystujące struktury unijne dla realizacji swoich partykularnych interesów Niemcy, a TSUE zakazuje Polsce utworzenia instancji dyscyplinującej dotychczas zupełnie samowolnie funkcjonujących sędziów.
Decyzja ta to element rozpychania się trybunału i przejmowania metodą faktów dokonanych nieprzysługujących mu uprawnień. Jego arogancja była istotnym argumentem zwolenników brexitu. To jednak również wyraz kolonialnej postawy establishmentu europejskiego w stosunku do nowych członków Unii. Byłoby to niemożliwe, gdyby nie znajdował on w tych krajach wpływowych grup działających przeciw ich niepodległości. W sposób ostentacyjny postawę taką prezentują siły III RP. Za cenę podległości naszego kraju interesom swoich zachodnich patronów mogą utrzymać swoją władzę i pozycję. Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf już zaakceptowała postanowienie TSUE, jednocześnie głosząc, że Trybunał Konstytucyjny, który według konstytucji rozstrzyga podstawowe problemy prawne naszego kraju, nie ma w tej kwestii nic do powiedzenia.
Możemy więc mieć pewność, że europejskie elity, nie licząc się z niczym, podejmą walkę o zachowanie swojego znaczenia; jego elementem jest dominacja nad środkowo-wschodnią Europą. W tym działaniu wspierane będą przez swoich klientów także z Polski. Korporacja sędziowska III RP jest jednym z ważniejszych ogniw tego układu.
Felieton ukazał się w tygodniku „Sieci” nr 17/2020
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497525-unia-kontratakuje-wzmozenie-w-ktorym-przoduje-dzis-tsue