Oglądanie TVN i czytanie Gazery Wyborczej to wyzwanie. Przyznam, że często mocno obciążające psychikę, ale też pozwalające na nakreślenie portretu współczesnego leminga. Nieprzemakalnego, bezrefleksyjnego, łykającego wszystko, co mu się poda, coraz bardziej zacietrzewionego.
Opiniotwórcze media pokazują swoim odbiorcom wzory, bohaterów czasu pokoju. Kogoś, kto swoim zachowaniem wyznacza ścieżki, którymi warto podążać. TVN i Gazeta Wyborcza zaostrzają kurs. Warto przyjrzeć się, kogo promują, bo to da odpowiedź na pytanie, w czyim interesie to robią.
W Faktach TVN odbywa się teraz codziennie nowa wojna o wybory korespondencyjne. Wiadomo, że opozycja nie chce się na nie zgodzić, bo to prosta droga do klęski kandydatki największej partii opozycyjnej. Pośród miliarda wielkich przeszkód, które - według TVN - leżą przed nami i zapewne spowodują wywrotkę przy próbie głosowania dzięki poczcie, są też małe sprawy.
BOHATEREM TVN w ostatnich dniach jest pan Andrzej Parchański, mieszkaniec Wilamowic. Czym się zasłużył? Co ma Polakom do przekazania?
Mieszkam tu od 58 lat i nigdy skrzynki pocztowej w tym miejscu nie było i nigdy listonosz mi nie zwrócił uwagi, że powinienem mieć taka skrzynkę
— mówi człowiek w jednym z najpoważniejszych (?!) dzienników informacyjnych. Brawo! Pan Andrzej oburza się także tym, że teraz dostał z Poczty Polskiej sugestię, że powinien skrzynkę mieć i wraz z dziennikarzami TVN się tym oburza. I pokazuje, gdzie na płocie na wymuszona przez pisowski reżim skrzynka zawiśnie. Z powodu wyborów, to jasne. Ja bym docenił, że to tylko subtelna podpowiedź, a nie kara (wtedy byłby raban!), bo od 2012 roku (przypomnijcie mi, kto wtedy rządził?!) w Polsce obowiązuje prawo posiadania bardzo ściśle określonej skrzynki odbiorczej na listy.
Nieznajomość prawa szkodzi - to zasada z czasów rzymskich umieszczona na jednym z filarów gmachu Sądu Najwyższego. Pan Andrzej może nie znać, ale kolejna BOHATERKA, tym razem wspólna dla GW i TVN powinna o niej wiedzieć choćby dlatego, że bywa tam na antyrządowych demonstracjach.
Pani prokurator Ewa Wrzosek wytrwale kuła swoje małe antypisowskie dzieło i w końcu doczekała się uznania. Zasłynęła wszczęciem postępowania w sprawie wyborów korespondencyjnych zanim one się odbyły. Ku uciesze wynoszących ją teraz pod niebiosa mediów, chciała zrobić show i przesłuchać m. in. premiera Mateusza Morawieckiego i wicepremiera Jacka Sasina.
Ma się tylko jedną twarz, jedno nazwisko i jedną pieczątkę
— tym cytatem wezwała kolegów prokuratorów do niepokorności na swój wzór. Czytam GW i oglądam TVN i słyszę, jaka ona wspaniała, apolityczna i w ogóle. No to zerknijmy na jej twittera. Stąd wiem, że pani prokurator bywa pod sądami na manifach. Wiem również, że biega (super!), ale nie zazdroszczę tylko monotonii trasy, która zbyt często prowadzi ją pod siedzibę PiS na Nowogrodzkiej. Jako uważna obserwatorka życia publicznego napotyka tam różne napisy na chodniku i je dokumentuje. Ale to przecież nic politycznego, c’nie?
Ale trzecia BOHATERKA, o której chcę dzisiaj napisać rozwaliła mnie doszczętnie. Położyła na łopatki, nie mam siły. O dramacie Marii dowiedziałem się z listu, który nadesłała do… no pewnie, że do Gazety Wyborczej podpisując się córka opętanej matki. Opętanej rzecz jasna przez PiS.
W dalszej części listu w GW, pani Maria rozpływa się w żalu nad własną matką, która przekupiona przez rząd „trzynastką” i nafaszerowana propagandą w kościele oraz w TVP spowoduje, że bojkot wyborów się nie uda. „Bo ona pójdzie…”.
W jednym się z tymi BOHATERAMI zgadzam. Jesteśmy świadkami prawdziwego dramatu :/
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497452-szokujace-jak-latwo-mozna-dzisiaj-zostac-bohaterem-gw-i-tvn