Dominika Wielowieyska pisze w „Gazecie Wyborczej”, że nie rozumie zachowania Lewicy, która krytycznie podchodzi do negocjacji kolegów z opozycji z Jarosławem Gowinem, których celem jest przesunięcie wyborów prezydenckich. Ja osobiście stanowisko „trzech tenorów” z Partii Razem, Wiosny i SLD doskonale rozumiem. Sukces ich partii uzależniony jest od klęski Platformy Obywatelskiej, która nie byłaby w tym miejscu w którym się obecnie znajduje, gdyby nie kroczyła ślepo za tragicznymi w skutkach wskazówkami płynącymi z Czerskiej.
Zgubne podszepty z Czerskiej i Wiertniczej
Po zeszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego, które Koalicja Europejska przegrała z kresem, pisałem, że to redaktorzy z Czerskiej i Wiertniczej w dużej mierze odpowiadają za tę porażkę. Baty wymierzane wtedy opozycji, były po prostu nie fair. Przecież to „Gazeta Wyborcza” i TVN byli największymi zwolennikami „totalności” partii opozycyjnych. Gdzie ta „totalność” ich doprowadziła? Wszyscy znany wyniki ostatnich wyborów. I dziś jest podobnie.
Małgorzata Kidawa-Błońska w sondażu Kantar zgarnia 4 proc. poparcia i pisze, że ma „dość wyborów w epidemii”. Z tego samego sondażu wynika, że to właśnie elektorat Koalicji Obywatelskiej jest najbardziej zdemobilizowany wśród wszystkich wyborców partii politycznych. Trudno się dziwić, skoro ze sztabu Kidawy-Błońskiej płyną sprzeczne informacje dot. jej udziału w majowych wyborach, a sama kandydatka musi niemal co dziennie odpowiadać na pytanie, czy nadal jest kandydatką KO w tych wyborach. I duża w tym „zasługa” właśnie „Gazety Wyborczej”. To przecież Adam Michnik pisał niedawno, że jakiekolwiek negocjacje z Jarosławem Kaczyńskim, to najczystsze zło. Magdalena Środa pisała, że Polskę uratować może tylko bojkot wyborów. Takich głosów było i wciąż jest wiele. Co prawda, gdy zorientowano się, że to zgubna strategia, próbowano przekonywać, że trzeba walczyć, ale mleko się już wylało i przyjęcie innej strategii jest po prostu próbą zawracania kijem Wisły. I tak Platforma wylądowała w ślepej uliczce. Jedynym wyjściem jest więc przesunięcie wyborów prezydenckich, które z góry uznano za nielegalne. Mówią o tym politycy opozycji, a ich słowa powielają kibicujące im media.
„Gazecie Wyborczej” nie odmawiam tego, że potrafi opozycją wstrząsnąć. Tak było po klęsce w wyborach europejskich. Zawsze się to jednak dzieje po fakcie. I tak było w przypadku prawyborów w Platformie Obywatelskiej, które wygrała Kidawa-Błońska. „GW” wielokrotnie próbowała ratować jej kandydaturę poprzez liczne wywiady, ale na niewiele się to zdało. Czasem wychodziło żenująco, jak w tym przypadku, gdy wicemarszałek Sejmu mówiła o swoich przodkach walczących pod Grunwaldem. Zatrważająco zaś było w momencie, gdy wspomniana wcześniej Magdalena Środa pisała, że „matczyny głos” Kidawy-Błońskiej jest tym, czego potrzebują dziś Polacy. To miał być atut kandydatki Koalicji Obywatelskiej. „GW” miała również dużą „zasługę” w tym, że w Platformie doszło do zmiany przewodniczącego. Mówił o tym jeden z jej polityków, który przyznał, że zmiana była raczej podyktowana silną presją ze strony mediów. Czy Platforma jest silniejsza pod przewodnictwem Borysa Budki? Nic dziś na to nie wskazuje, choć nowy lider tej partii najpoważniejszy egzamin z przywództwa przechodzi właśnie teraz. Jeżeli chce go dobrze zdać, może powinien wypowiedzieć prenumeratę wydawnictwa z Czerskiej?
Walka o rząd dusz
Należy również postawić pytanie, skąd to zafiksowanie „Wyborczej” na bojkot wyborów? Skąd ten ogromny wysiłek wkładany co dziennie w ratowanie Platformy? Oprócz tego, że próbuje się przesunąć w czasie niemal pewne zwycięstwo Andrzeja Dudy, „GW” po prostu walczy o rząd dusz. Gdyby kandydat KO (ktokolwiek nim ostatecznie będzie) dał się wyminąć prezesowi Polskiego Stronnictwa Ludowego (obojętnie kiedy odbędą się wybory), a może nawet i kandydatowi Lewicy, to Platforma nie będzie miała czegoś szukać na scenie politycznej. Jej miejsce zajmie PSL i Lewica, a także pewnie jakiś nowy byt, który powstanie z resztek partii Budki. To zaś oznacza, że „Wyborcza” straci rząd dusz. Już dziś Lewica pokazuje, że nie obchodzą ją „podpowiedzi” płynące z Czerskiej czy z pisma Tomasza Lisa, który ostatnio walczy z Partią Razem.
A skoro o Lisie mowa, to przypomnę na koniec zeszłoroczny postulat Michała Karnowskiego, który po wyborach do Parlamentu Europejskiej napisał, że prawica będzie musiała kiedyś postawić choćby małą ławeczkę Tomaszowi Lisowi. To m.in. jemu zawdzięcza swoje kolejne sukcesy. Myślę, że taka „nagroda” powinna objąć również kolegów z Czerskiej i Wiertniczej. Dobry moment może przyjść już niedługo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497272-kiedy-po-podziekuje-za-dobre-rady-plynace-z-czerskiej