„Gazeta Gdańska” wraca do sprawy oświadczeń majątkowych senatora Bogdana Borusewicza i zauważa, że nie jest on jedynym ważnym politykiem pomorskiej Platformy, który miewa kłopoty ze zgodnym z prawdą wypełnianiem dokumentów o stanie prywatnej kasy.
Gazeta przypomina, że wicemarszałek Senatu RP w ciągu 4-letniej kadencji złożył 3 korekty oświadczeń majątkowych, w tym za rok 2016, w której poinformował, że zapomniał ujawnić 400 tys. złotych na lokacie bankowej.
W tej samej kadencji 2015-2019 B. Borusewicz jeszcze dwukrotnie naprawiał błędy w swoich oświadczeniach majątkowych. Zapominał wpisywać pracę w radzie fundacji Europejskie Centrum Solidarności wykonywaną od 2007 roku, skorygował też wartość apartamentu na 730 tys. zł. Pytany o okoliczności różnych usterek przez dziennikarzy „MŚ” [Magazynu Śledczego Anity Gargas – przyp. red.], marszałek zasłonił się… koronawirusem i sądem powszechnym.
Gdy był jeszcze marszałkiem senatu Borusewicz przyjął w ostatnim dniu swojego urzędowania korektę od partyjnego kolegi, pomorskiego senatora Kazimierza Kleiny.
11 listopada 2015 w odręcznym oświadczeniu senator Kleina poinformował swojego szefa, że przez klika lat zagubił w swoich oświadczeniach łącznie ok 4,5 mln złotych, które przewinęły się przez konto rodzinnej firmy turystycznej w Łebie. Sposób dystrybucji dokumentu budził wątpliwości natury kancelaryjnej. Dzień później 12 listopada 2015, senator Kleina złożył już do nowego marszałka, S. Karczewskiego, dokument, który kancelaryjnych wątpliwości nie budził. Sprawą oświadczeń senatora PO i jego rozliczeniami z gminą Łeba zafrapowało się CBA, a teraz prokuratura w Warszawie. Senator uważa, że to wyłącznie polityka. W końcu jest politykiem zawodowym…
— czytamy w „Gazecie Gdańskiej”.
To ta sama linia obrony, którą na problemy z CBA przyjął marszałek pomorski Mieczysław Struk, również z Platformy.
M. Struk uznał publicznie oświadczenia majątkowe za zbyt skomplikowane dla swojego umysłu, a CBA za strukturę inspirowaną politycznie. Następnie sam się odwołał do pomocy… CBA, gdyż radny Dariusz Męczykowski próbował zbudować w sejmiku inną koalicję dla Pomorza, w której M. Struk mógłby pracować w Jastarni, a w sejmiku brylować tylko w opozycji. Przypadek ten marszałek zidentyfikował jako korupcję polityczną, którą się jego partia brzydzi…
Sprawa Struka znajduje swój finał w sądzie, gdzie musi się tłumaczyć m.in. z korekt składanych oświadczeń majątkowych.
Z dat korekt wynika, że refleksja administracyjna marszałka mogła mieć związek z postępowaniem CBA, zatem mniej był to czynny żal, a bardziej uświadomiona konieczność. W 3 korektach marszałek Struk przypomniał sobie współwłasność samochodu toyota yaris, zasiadanie od lat w radzie ECS, a także dysponowanie działką o pow. 952 m.kw., wartości 190 tys. zł, przeznaczoną do urządzenia terenów zielonych. Takie same korekty złożył także radny M. Struk.
Choć oczywiście „dokonania” Struka, Kleiny czy Borusewicza bledną przy chaosie, jaki we własnych oświadczeniach majątkowych miał śp. prezydent Gdańska. Paweł Adamowicz złożył ich aż 18.
Polityk złożył na przełomie lutego i marca 2015 hurtem 13 korekt, ujawniając mieszkania, o których zapomniał i gotówkę sporej objętości, której posiadanie uszło jego uwadze. Dwa lata później P. Adamowicz dołożył jeszcze 5 korekt, w tym o przeoczonych zapasach gotówki godnej wyższej klasy średniej…
Epidemia niepamięci dotknęła także innych pomorskich polityków, których oświadczenia majątkowe uważnie przestudiowali dziennikarze „Gazety Gdańskiej”.
Całość artykułu znajdziesz tutaj.
mp, wybrzeze24.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497266-epidemia-niepamieci-w-po-korekty-majatku-hurtowo