Warto zwrócić uwagę na kolejny w ostatnim czasie ofensywny - w dobrym, piłkarskim tego słowa znaczeniu - głos premiera Mateusza Morawieckiego w dyskusji (i realnych politycznych walkach) co do przyszłości Unii Europejskiej i tego, jak ma wyglądać wspólnota unijna w czasie kryzysu pandemicznego, ale i po nim. Po mediach włoskich i hiszpańskich przyszedł czas na niemiecki dziennik, w którym szef polskiego rządu postawił naprawdę ambitne, a dla wielu nieoczywiste tezy.
Pomysł Morawieckiego na szarpnięcie unijnymi cuglami
Polski pomysł na reakcję Unii Europejskiej w tych trudnych czasach polega na konieczności forsowania planu ambitnego budżetu na kolejną perspektywę czasową. Mocno wybrzmiewają postulaty tzw. „klubu przyjaciół spójności” w ramach państw UE, a Morawiecki nie ma problemu, by wrócić także do nacisku na inne kraje unijne w zakresie wprowadzenia nowych źródeł finansowania dla UE. Nowych - by ambitny budżet nie był szkicowaną fantasmagorią, ale konkretem do zrealizowania przy przyjęciu takiej, a nie innej polityki; zarówno na poziomie stolic, ale także, a może i przede wszystkim całej UE.
Wprowadzenie podatków FTT, cyfrowego, od śladu węglowego importu z państw trzecich czy Single Market Fee stanowiłoby cenne źródło własnych dochodów Unii
— pisze Morawiecki dla „FAZ”.
Z każdym z tych pomysłów można i trzeba dyskutować, diabeł może tkwić przy szczegółach projektów, ale jest to konkretna oferta, jaką Morawiecki kładzie na stole innym liderom państw unijnych. Co może zaskakiwać z perspektywy prawicowego wyborcy w Polsce, szef polskiego rządu potrafi zdobyć się na bardzo przyjazny gest wobec nowej szefowej Komisji Europejskiej.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej stwierdziła niedawno, że „w ciągu ostatnich czterech tygodni Europa zrobiła więcej niż w pierwszych czterech latach ostatniego kryzysu”. To prawda. Wspólnota stawia dzisiaj czoło bezprecedensowym wyzwaniom. Ale to i tak dopiero pierwszy kilometr w maratonie który nas czeka
— czytamy.
Wszystkie te artykuły, rozmowy podczas wideokonferencji z naszymi zagranicznymi partnerami, pomysły, analizy i konkretne propozycje zapewne wymagają oszlifowania i okrzepnięcia, ale trudno odmówić Morawieckiemu chęci szarpnięcia unijnymi cuglami - oczywiście na odpowiednim zakresie. Na poziomie wersji minimum to naprawdę trudna walka z państwami, które - jak to ujął niedawno minister Konrad Szymański - „same siebie uznają za sumienie projektu europejskiego, a które nie chcą płacić na UE”. W dobie walki z koronawirusem (i potrzebnych na to dodatkowych pieniędzy) te dyskusje mają dodatkowy ciężar polityczny i społeczny. I oczywiście koniec końców Morawiecki będzie rozliczany ze skuteczności, a nie ambicji swojej polityki unijnej, to nie sposób nie docenić rozmachu i konkretu kreślonych planów.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Kryzys pandemiczny może urealnić nasze spojrzenie na UE i to, czego możemy oczekiwać od Brukseli
Gra na boisku unijnym a gra w Polsce
To o tyle interesujące, że w polskiej debacie publicznej te argumenty, pomysły i propozycje - a także ta realna polityka - niemal w ogóle nie wybrzmiewają. Ot, pada kilka rytualnych słów o tym, że UE nie podołała, czasem jest to okraszonych większą (i prawdziwą) myślą o skuteczności działania na poziomie państw narodowych, ale widzieli państwo wielkie dyskusje medialne o tym, co proponuje dziś w prasie (tyle że zagranicznej) Morawiecki?
Odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje poszukałbym w innym miejscu niż wydaje się to na pozór konieczne. Jeszcze pod koniec ubiegłego roku pisałem o tym, że rok 2020 przyniesie polskiej centroprawicy próbę (a w zasadzie konieczność) odpowiedzi na pytanie, co dalej z polską centroprawicą, którą drogę wybierze, w jaki sposób domknie pewien etap, który w oczywisty sposób powoli się kończy.
Rok 2020 może domknąć pewien etap w polityce. Polska centroprawica na rozstaju dróg
Kryzys wokół pandemii koronawirusa i walki z tym zjawiskiem tylko przyspieszył tę dynamikę. Jak na dłoni widzimy dziś - na przykładzie dyskusji o termin i sposób przeprowadzenia, ewentualnego przełożenia wyborów - że dwa podejścia nakreślone wówczas w tekście zderzają się ze sobą bardzo mocno. I co prawda na pierwszy rzut oka mógłby ktoś powiedzieć, że wszystko to funkcjonuje równolegle. Z jednej strony to próba tworzenia kolejnych tarcz antykryzysowych, dyskusje co do stabilnego prawa z przedsiębiorcami i pracownikami, pomysły na reformę UE i siłowanie się z ich przeciwnikami w innych stolicach. Krótko mówiąc: klasyczna, trudna, czasem po prostu nudna polityka. Z drugiej strony mamy historię, która każe nam dyskutować dziś o tym, czy można iść na skróty prawne, drukując na zapas karty wyborcze (terminu wyborów wciąż nie znamy) czy wydawjąc polecenia prezydentom miast w zakresie wydania spisu wyborców Poczcie Polskiej (również bez jasnej podstawy prawnej).
Efekt mamy taki, że bardzo dużą część sił - politycznych, publicystycznych, administracyjnych, urzędowych, prawnych - poświęcamy dziś na dyskusję o czymś, co powinno być załatwione jedną decyzją premiera dużo wcześniej. To frustrujące dla wielu uczestników życia publicznego, myślę, że koniec końców także dla samego szefa rządu. I tak jak na forum unijnym głos Morawieckiego w zakresie poważnego, państwowego reagowania na kryzys jest słyszalny, zauważalny i inspirujący, tak na polskim gruncie sporu o wybory tego po prostu nie widać ani nie słychać. Szkoda.
A my zamiast dyskutować o kluczowych dziś zmianach w ramach Unii Europejskiej, które leżą na stole (także za sprawą Morawieckiego), prowadzić dyskusję o sposobie wprowadzenia podatku cyfrowego czy skuteczności kolejnych odsłon tarcz antykryzysowych (nie zawsze byłyby to rozmowy i wnioski przyjemne dla Morawieckiego), wykrwawiamy się badając, czy PWPW drukuje taki czy może inny model karty wyborczej - i na jakiej podstawie prawnej. I czy nasza klasa polityczna dojdzie czy nie dojdzie w sprawie wyborów do kompromisu, o który apeluje dziś mocno także minister zdrowia Łukasz Szumowski. Tracimy cenne siły i środki, a także szansę, by naszą debatę publiczną przenieść poziom wyżej. A spór związany z rozstajem dróg dla centroprawicy tak czy inaczej przybiera na sile - nawet jeśli jego kluczowa odsłona toczona jest w kuluarach, a nie (jeszcze nie…) przy otwartej kurtynie.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/497010-ofensywa-morawieckiego-na-forum-ue-mowi-cos-jeszcze-o-polsce