Ważne, żeby szczegóły nie rozmyły obrazu.
Jarosław Gowin wyruszył ku spotkaniu z opozycją z jasną intencją wynegocjowania takiego porozumienia, które pozwoli uniknąć najgorszego zdaniem lidera Porozumienia scenariusza, czyli głosowania w maju. Celem było przełożenie wyborów na późniejszy termin. Wyruszył na wyprawę wyposażony w propozycję zmiany konstytucji o dwa lata. Propozycję - jak już pisałem - niezwykle hojną, pozwalającą Koalicji Obywatelskiej wymienić nieudanego kandydata na kogoś bardziej zbornego.
Opozycja propozycję odrzuciła. Co więcej, widać wyraźnie, że Borys Budka nie traktuje toczonych rozmów zbyt poważnie. Używa ich wyłącznie po to, by podbudować swoją pozycję, mocno zagrożoną słabnącą pozycją KO. Ale dobrej woli nie widać. Budka chce przeforsować swój plan przesunięcia wyborów za pomocą stanu nadzwyczajnego. A może precyzyjniej: chce przede wszystkim zdemolować plan wyborów majowych, wepchnąć obóz rządzący w chaos, a później żądać więcej, zależnie od okoliczności. Chce brać, nie kwitując.
Jaki sens ma toczenie dalszych negocjacji w takiej sytuacji? Jeśli Jarosław Gowin podtrzymuje swoją deklarację, że Zjednoczona Prawica ma trwać w obecnym kształcie, i nie chce rozbijać rządu, to brnięcie w scenariusz, który zakończył się klęską, nie ma żadnego sensu. Jego jedynym skutkiem jest wysyłanie do Polaków sygnału, że rząd stoi na krawędzi utraty większości, i że nie wiadomo, czy ustawa o wyborach korespondencyjnych przejdzie. Z perspektywy interesów całego obozu, a także z perspektywy tak niezbędnej dziś stabilności, cała ta aktywność przynosi wyłącznie koszty, i to bardzo wysokie.
Gdzie bylibyśmy dzisiaj, gdyby energię poświęconą jałowej sprawie negocjacji z opozycją totalną lider Porozumienia zainwestował w pracę nad bezpiecznymi wyborami korespondencyjnymi? Dlaczego brnie w scenariusz przesunięcia wyborów za pomocą stanu klęski żywiołowej, choć sam opisywał potencjalnie katastrofalne skutki finansowe tej opcji? Trudno znaleźć racjonalne wytłumaczenie.
Można było zrozumieć intencję podjęcia rozmów z opozycją. Dziś jednak, gdy widać, że nie ma do tego niezbędnej przestrzeni, nie sposób nie widzieć w tym wszystkim szerszego planu politycznego. Rysuje się droga albo wcześniejszych wyborów, albo rekonfiguracji sejmowej większości. Projekt trójczłonowej Zjednoczonej Prawicy, który tak dobrze sprawdzał się z w ostatnich latach, staje pod znakiem zapytania. A wszystko to, paradoksalnie, pod wielkim sztandarem odpowiedzialności za Polskę, który wyciągnął z szafy Jarosław Gowin. I to w czasie tak szczególnej próby, którą przechodzi obóz rządzący.
PiS wraz z koalicjantami zaproponował Polsce zupełnie nowy sposób prowadzenia polityki w każdym obszarze. Z sukcesem. Władza tej formacji ma solidne podstawy i jestem pewien, że przejdzie przez ten kryzys. Cena za tę niezrozumiałą akcję będzie jednak wysoka, a co najważniejsze, w sumie całkowicie zbędna.
Można tylko prosić o opamiętanie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/496973-skoro-budka-powiedzial-nie-gowin-powinien-przerwac-te-akcje