Propozycja Borysa Budki, aby przeprowadzić wybory prezydenckie 16 maja 2021 roku w mieszanym trybie głosowania korespondencyjnego, tradycyjnego i internetowego, jest - moim zdaniem - nierealna. Nie tylko dlatego, że brakuje politycznych szabel w Sejmie do podjęcia tego kroku, ale trudna do wyobrażenia przynajmniej na polu e-votingu. Każdy, kto miał elementarny kontakt z wiedzą o bezpieczeństwie cyfrowym, wie, że otwarcie furtki z głosowaniem przez Internet to szalenie ryzykowna gra z ośrodkami mającymi na celu wpłynięcie na wynik wyborów.
Niemniej jednak propozycja przewodniczącego Platformy Obywatelskiej to sygnał, że największa partia opozycyjna podjęła dyskusję na temat terminu wyborów i sposobu ich przeprowadzenia. I choć w dużym stopniu to powielenie propozycji Polskiego Stronnictwa Ludowego, wygląda na to, że przeciąganie liny co do daty i trybu głosowania przeniosło się na kolejny poziom. Dużo wyjaśni ten tydzień i podejmowane przez Jarosława Gowina rozmowy z przedstawicielami opozycji, jak również większości parlamentarnej.
Na stole mamy oczywiście kilka scenariuszy, w których ważnymi narzędziami jest reakcja Senatu na ustawę o wyborach korespondencyjnych (odrzucą czy tylko wprowadzą poprawki, a jeśli tak, to jakie), skala nieprzejednania wspomnianego Gowina i jego partyjnych kolegów, no i wreszcie kwestia nastawienia prezesa Prawa i Sprawiedliwości. Nad tym wszystkim wisi również sprawa bezpieczeństwa epidemicznego.
Ze strony PiS mamy na razie konsekwentną opowieść, że wybory odbędą się w maju - i to najlepiej w konstytucyjnym terminie 10 maja. Oczywiście furtka związana ze zmianą daty (choć wątpliwa prawnie) jest szansą na dodatkowe kilka-kilkanaście dni zwłoki i czasu na przegrupowanie szeregów, ale przecież wszyscy wiemy, że niewiele to zmieni. Konkretów i szczegółów do wyjaśnienia - które mogą państwo znaleźć w linku poniżej - dalej nikt nie wyjaśnił, nie ma też podstawy prawnej i szczegółowych rozporządzeń związanych z wyborami, które (jeśli wierzyć oficjalnym przekazom) mają się odbyć za 20 dni, o kolejnych pomysłach na mobilne punkty głosowania jeżdżące po małych miejscowościach szkoda nawet wspominać. Jeśli nałożymy na to wąskie gardła organizycjne, a więc usprawnienie Poczty Polskiej (jeden z ważnych polityków PiS mówi nawet nieoficjalnie o jej „uwojskowieniu”), drukowanie milionów kart i kopert do głosowania (w zasadzie potrzebnych już mimo braku podstawy prawnej), dostarczenia ich w bezpieczny sposób, stworzenia choćby prostej akcji społecznej tłumaczącej, jak głosować, znaków zapytania co do sposobu głosowania dla Polaków poza granicami, organizacją miejsc do liczenia głosów, współpracą z PKW, samorządami i odpowiednią izbą Sądu Nawjyższego - to tylko wierzchołek góry lodowej, na którą skłądają się piętrowe, techniczne, kompletnie nie polityczne trudności nie do rozwiązania w kilka dni. Można zamykać oczy, udając, że ich nie ma i jakoś to będzie, ale to myślenie kompletnie nieprofesjonalne, nierepublikańskie, niepaństwowe.
Nie jest też prawdą, że na liście państw reagujących na problemy z organizacją wyborów mamy tylko Koreę Południową (proszę zerknąć na to, jak profesjonalnie to zorganizowano - my mielibyśmy na to kilkanaście dni…) i część Niemiec (Bawarię). Na długiej liście krajów, które wybory (od referendów, przez lokalne po parlamentarne) przełożyły lub zamroziły ich termin, jest 15 państw europejskich. O krajach Ameryki Południowej czy poszczególnych stanach w USA nawet nie wspominam.
Dawno w polskiej polityce nie mieliśmy tak istotnej kwestii, której rozwiązania nie znalibyśmy zawczasu ze względu na twardą i jednoznaczną większość parlamentarną. Mam tylko lichą, niczym niepodpartą nadzieję, że górę weźmie refleksja nad tym, ile to jest dwa razy dwa, a nie kto z kim trzyma i jak ograć drugą stronę. Naprawdę, organizacja wyborów to sprawa, w której - jak w mało której - myśl „dłużej klasztora niż przeora” powinna triumfować nad doraźnymi korzyściami politycznymi.
ZOBACZ TAKŻE MAGAZYN BEZ SPINY:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/496522-przeciaganie-liny-ws-wyborow-dluzej-klasztora-niz-przeora