Jedna wypowiedź trzeciej osoby w państwie i już ruszyła cała lawina spekulacji. Tomasz Grodzki, marszałek Senatu, stwierdził, iż majowe wybory nie wypełniają konstytucyjnych wymogów chociażby dlatego, że nie są „bezpośrednie”, a Małgorzata Kidawa Błońska przecież deklarowała, że chce starować w „normalnych, demokratycznych” wyborach. Na sugestię dziennikarki TVN24, iż może „trzeba po prostu zrezygnować i nie ubiegać się o urząd prezydenta w takich warunkach” odpowiedział:
W warunkach wyborów majowych - mam nadzieję, że do nich nie dojdzie - nie sądzę, aby pani marszałek Kidawa-Błońska brała udział. Co dalej? Proszę pytać jej sztab.
Precyzja wypowiedzi polskich (ale nie tylko) polityków daleka jest od doskonałości i nie wiadomo, czy marszałek Grodzki miał na myśli to, że Kidawa - Błońska, wierna swemu wezwaniu do bojkotu wyborów tylko nie skorzysta ze swojego czynnego prawa wyborczego, czyli nie zagłosuje na siebie w wyborach prezydenckich, czy też zrezygnuje z biernego prawa wyborczego i wycofa swoją kandydaturę. Domniemywać należy, iż Tomasz Grodzki miał na myśli raczej tę drugą sytuację, zatem warto chwilę zastanowić się nad tym, czy może dojść do takiej rejterady i co może ona dać Platformie Obywatelskiej, oczywiście przy założeniu, iż wybory odbędą się w przewidzianych przez Konstytucję terminach.
Ostatnie sondaże
Ostatnie sondaże poparcia dla kandydatów w wyborach prezydenckich potwierdzają wyprzedzenie przez Władysława Kosiniaka-Kamysza kandydatki Platformy Obywatelskiej ( odpowiednio 10% i 9%), ale tuż za plecami pierwszej trójki ( Andrzej Duda na pierwszym miejscu z wynikiem 59%) dwójka kandydatów opozycji powinna czuć oddech 8-procentowych „zawodników”, czyli Krzysztofa Bosaka i Szymona Hołowni. Może się okazać, że to oni na ostatnim okrążeniu także mogą wyprzedzić Kidawę-Błońską.Jest zatem wielce prawdopodobne, że kandydatkę i wspierającą ją partię w majowych wyborach czeka kompromitująca przegranai kapitał, z którym startowała w sondażach w grudniu 2019 roku ( ok. 24%) został zwyczajnie zmarnotrawiony. Nie tylko dlatego, że nadzieje wiązane z jej kandydaturą okazały się płonne, a jej kampania, do momentu kiedy została „zawieszona” była pokazem amatorszczyzny sztabu i brakiem szybkiej reakcji na błędy, tak by przykryć wady i pokazać zalety, które niewątpliwie gdzieś tam kandydatka ukrywała, ale także dlatego, że Platforma Obywatelska nie potrafiła zmienić swojej strategii totalnej opozycji „antypis”, która przecież przy kolejnych wyborach w ostatnich latach przynosiła same porażki. W obliczu wybuchu epidemii koronawirusa , zamiast strategię antypis zamienić na „antykoronawirus”, pokazać opinii publicznej swoje propozycje, zadeklarować pomoc w jej zwalczaniu, Platforma Obywatelska wraz ze swoją kandydatką zaczęła zachowywać się jak stara ciotka, która siedzi w salonie na kanapie, wszystkich i wszystko krytykuje i tylko zrzędzi. Nic zatem dziwnego, że wdziś opublikowanym badaniu przeprowadzonym przez SW Research dla rp.pl, w odpowiedzi na pytanie „zachowanie którego z kandydatów/kandydatek na prezydenta w czasie trwającej epidemii ocenia Pan(i)najbardziej korzystnie?” 28%respondentów odpowiedziało, że zachowanie prezydenta Andrzeja Dudy w dobie kryzysu epidemiologicznego jest najbardziej korzystne, drugie miejsce zajął Władysław Kosiniak-Kamysz z wynikiem 17,3 proc., podium zamknął Szymon Hołownia z 14,6 proc. Dopiero czwarte miejsce zajęła Małgorzata Kidawa-Błońska - jej zachowanie jest najkorzystniejsze dla zaledwie 7,2 proc.
A miało być tak pięknie! W grudniu 2019 roku Janusz Lewandowski, europoseł PO, tak zachwalał kandydatkę:
Geny Kidawy-Błońskiej to są znamiona formatu prezydenckiego. Oprócz tego jest osobowość
i deklarował:
Stawiam się do dyspozycji Kidawy-Błońskiej. Ona ma olbrzymi potencjał, żeby wygrać te wybory
Postawił się i zniknął. Tak samo jak szef sztabu kandydatki, Bartosz Arłukowicz i inni członkowie owego wyborczego zaplecza, miedzy innymi Tomasz Siemoniak, Rafał Trzaskowski, Adam Szłapka, Izabela Leszczyna, którzy głównie swoje poparcie dla kandydatki wyrażają we wpisach w mediach społecznościowych. I tylko Borys Budka wiernie trwa u jej boku, przyjmując na siebie niewdzięczną rolę suflera i na szczęście kandydatce tylko podpowiada, zamiast wyrywać jej mikrofon w obawie przed jakimś lapsusem, jako to się zdarzyło Adamowi Szłapce.
Rozpaczliwe wołanie
Rozpaczliwe wołanie o przełożenie wyborów to nie tylko nadzieja na pojawienie się takich okoliczności, które notowania kandydata ( być może już innego) znacznie poprawią, ale także strach przed wyborczą klęską, która może być początkiem końca Platformy Obywatelskiej, a na pewno, przy dobrym, drugim wyniku Kosiniaka-Kamysza, utratą dominującej roli po stronie sił opozycyjnych.
Najpierw Małgorzata Kidawa-Błońska zawiesiła kampanię, potem wezwała do bojkotu wyborów, w tak zwanym „międzyczasie” były próby wyłonienia jednego kandydata opozycji (absolutnie nierealne), doprowadzenia dowycofania się wszystkich kandydatów z wyborów, tak aby je unieważnić i wreszcie zasygnalizowany przez Tomasza Grodzkiego pomysł wycofania kandydatury Kidawy-Błońskiej, który opozycji może dać tylko jedno – pretekst do podniesienia rabanu w Brukseli o „niedemokratycznych wyborach” , co oczywiście nic nie da, bo brak kandydata jakiejś partii na liście wyborczej nie jest żadną podstawą do unieważnienia wyborów, a zresztą o ważności wyborów orzeka polski Sąd Najwyższy, a nie eurobiurokraci w Komisji Europejskiej czy też Parlament Europejski w jakiejś swojej rezolucji. To tak, jakby Partia Przyjaciół Pszczółki Mai oświadczyła, że wybory są niedemokratyczne i nieważne, bo nie wziął w nich udziału ich kandydat.
Czy prezydenckie geny polegną?
Małgorzata Kidawa-Błońska wielokrotnie podkreślała swoją niezależność, samodzielność jako polityka, obiecywała, że nie będzie słuchała partyjnych poleceń, kiedy już zostanie prezydentem, przy okazji wytykając Andrzejowi Dudzie, iż takim politykiem nie jest. Teraz będzie miała okazję udowodnić, czy stać ją naprawdę na tę samodzielność.. Czy te „prezydenckie geny” , odkryte przez Janusza Lewandowskiego polegną w starciu z partyjnym posłuszeństwem? Bo nikt za Kidawę-Błońską nie może podjąć decyzji o wycofaniu jej kandydatury. Kodeks Wyborczy mówi wyraźnie w art.306: „Państwowa Komisja Wyborcza skreśla z listy kandydatów, którzy wycofali zgody na kandydowanie, zmarli lub utracili prawo wybieralności”.
Czy Małgorzata Kidawa-Błońska oprze się, jeśli kierownictwo partii zażąda od niej wycofania kandydatury? Czy jednak uzna, że zbyt wiele wysiłku, nie bacząc na rezultaty, kosztowała ją ta kampania, zbyt wiele musiała znieść krytyki, ośmieszania, a także upokorzeń i to czasami ze strony swoich partyjnych kolegów, by oddać te wybory walkowerem? Czy też perspektywa dalszego spokojnego egzystowania w partyjnych układach, dająca szansę na kandydowanie w kolejnych wyborach, będzie bardziej pociągająca?
No bo jeśli przodkowie, jeśli „prezydenckie geny”, to „gwardia umiera, ale nie poddaje się”. Noblesse oblige.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/496356-czy-kidawa-blonska-wycofa-swoja-kandydature