„Perypetie marszałka z sytuacją kryzysową ujawniamy z życzliwości dla ogółu, który łoży na jego pensje. Zainfekowany wirusem krętactwa, który jest koroną politycznych wirusów, marszałek wciąż zachowuje prawo do dymisji. Obstrukcja wobec faktów tylko ją dekoruje” - pisze wydawca „Gazety Gdańskiej” Marek Formela o nieodpowiedzialnym zachowaniu marszałka województwa pomorskiego Mieczysława Struka.
Publikujemy w całości felieton „Ob(struk)cja marszałka” który ukazał się na portalu wybrzeze24.pl
Cieszy powrót do zdrowia Mieczysława Struka.
Łatwiej wtedy o czytanie ze zrozumieniem.
Umysł mniej czerstwy jest cnotą polityka.
Zauważyliśmy na łamach, że marszałek mógł być w Lombardii zanim wylądował z podejrzeniem zakażenia koronawirusem w szpitalu państwowym.
Dość dziwne, bo powinien ufać swoim lecznicom, którym nadał wymiar handlowy, a parze prezesów - J. Sobierańskiej-Grendzie i Dariuszowi Kostrzewie - grosza za robotę nie skąpi. Na 760 tys. złotych rocznie składka od pensji marszałka nie wystarczy.
„Były to okropne spekulacje, bardzo nieżyczliwych, niechętnych mi też niektórych ludzi, którzy nazywają siebie dziennikarzami (…) w moim przypadku pokazywano to jako nieodpowiedzialny wyjazd do Italii”.
Okropne spekulacje?
„To fakt!”
„Że 7 i 8 marca wyjechałem po wnuczkę, która była w absolutnym epicentrum występowania tej choroby w Lombardii”.
Wyjazd swój, powodowany zrozumiałą troską o zdrowie rodziny, choć niezrozumiałą nieporadnością organizacyjną oprawiony, marszałek jeszcze zdrowy ukrył przed opinią publiczną będąc przedstawicielem władzy samorządowej.
Czyli publicznej.
Miłośnikowi Konstytucji RP, dziadkowi swojej wnuczki, przypomnę jej art. 16: „Samorząd terytorialny uczestniczy w sprawowaniu władzy publicznej”.
A obywatelom „władze publiczne zapewniają równy dostęp do świadczeń opieki zdrowotnej finansowanej ze środków publicznych”.
Z własnego wyboru M. Struk od 1988 jest uczestnikiem władzy publicznej, właścicielem dwóch koncernów medycznych.
Odpowiedzialność wobec rodziny wydaje się być infantylna logistycznie wobec wymogów odpowiedzialności konstytucyjnej, o którą M. Struk zabiega systematycznie - czy to w strukturach władzy PRL, czy w wyborach demokratycznych.
Z jej wykonywania uczynił swój zawód, lepszy zapewne niż kierowanie działem socjalnym kopalni im. Komuny Paryskiej w Jaworznie.
Deklarowana nieświadomość zagrożenia pod koniec pierwszej dekady marca poczucie zażenowania wywodami marszałka pogłębia.
„Nieodpowiedzialny wyjazd”?
Przywołując spekulacje sanepidu na okoliczność źródła zakażenia, marszałek Struk samodzielnie dewastuje własny majestat. Tenże bowiem organ wydał już 24 lutego komunikat numer 31, w nim zaś podał: „Z punktu widzenia epidemiologicznego Główny Inspektor Sanitarny nie zaleca podróżowania do Chin oraz Korei Płd., Włoch (w szczególności do regionu Lombardia, Wenecja Euganejska, Piemont)”.
Perypetie marszałka z sytuacją kryzysową ujawniamy z życzliwości dla ogółu, który łoży na jego pensje.
Zainfekowany wirusem krętactwa, który jest koroną politycznych wirusów, marszałek wciąż zachowuje prawo do dymisji.
Obstrukcja wobec faktów tylko ją dekoruje.
Marek Formela
PS. Dziękuje red. Piotrowi Mirowiczowi z Polsat News za wysłuchanie marszałka Struka i upowszechnienie jego oryginalnych poglądów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/496243-marszalek-struk-zainfekowany-wirusem-kretactwa