Niewiele jest nad Motławą miejsc tak mocno symbolicznych dla walki o polskość w okresie Wolnego Miasta Gdańska. I nie ma drugiego tak zaniedbanego przez władze miasta jak tereny Gedanii. Ostatnie decyzje urzędników w tej sprawie wołają o pomstę do nieba.
Dowodem na dziwną prawidłowość, że tego co polskie w Gdańsku się nie pielęgnuje, jest również teren byłego klubu sportowego Gedania. Podczas gdy w Wolnym Mieście Polacy nie mieli możliwości zaistnienia ani na niwie artystycznej, ani politycznej, pewne możliwości demonstrowania przywiązania do biało-czerwonych barw dawał sport. To tam, na terenie Wrzeszcza istniał wówczas tzw. polski trójkąt. Wyznaczały go parafia św. Stanisława, Polski Dom Akademicki „Bratniak” i właśnie Gedania. Polacy spotykali się nie tylko na zawodach sportowych, ale również na patriotycznych manifestacjach. Zostały fotografie sportowców i harcerzy z polskimi sztandarami.
Dzisiaj stadionu Gedanii nie ma. Jest zrujnowany, otoczony obdrapanym murem teren i żal okolicznych mieszkańców do władz miasta, że nie zatrzymały, mimo sprzeciwu radnych, sprzedaży terenu deweloperowi. Budowa co prawda nie ruszyła, więc może jest jeszcze czas, by to miejsce odzyskało blask, na jaki zasługuje. A to przecież kawał polskiej historii Gdańska. Przypomina o nim tylko skryta w krzakach płyta pamiątkowa z napisem: „Pamięci członków klubu sportowego Gedania, niezłomnych patriotów prześladowanych przez Niemców za krzewienie polskości w Gdańsku, z których wielu oddało życie za Ojczyznę”. Pod obeliskiem ukryta jest urna z prochami z miejsc kaźni mieszkańców ziemi gdańskiej: z Zaspy, Poczty Polskiej, Westerplatte, Szymankowa, Piaśnicy i Stutthofu. Czy można z czystym sumieniem postawić tutaj po prostu nowe bloki?
Tak w czerwcu 2019 r. pisaliśmy z Marcinem Wikłą i Andrzejem Potockim o Gedanii w opublikowanym w tygodniku „Sieci” tekście „Wojna Gdańska z Polską”, który tak wzburzył panią prezydent, że postanowiła na jego temat dyskutować z nami w sądach. Z niecierpliwością czekamy na koniec epidemii i rozpoczęcie tego procesu, bo w jego trakcie z chęcią pokażemy dużo więcej niż w artykule dowodów na rugowanie w jej mieście tego co polskie. Dalsze losy terenów Gedanii są tego jednym z licznych przykładów.
Gdańsk wbrew Gdańskowi
Tego, co dziś dzieje się z dawnym klubem pilnuje „Gazeta Gdańska”. Z artykułu „Slalom Dulkiewicz – Gdańsk bez Gedanii” dowiadujemy się o przedziwnych decyzjach podejmowanych przez podwładnych pani prezydent. Okazuje się, że lokalna urzędnicza sitwa rżnie głupa udając, że „nie wie (jej) lewica, co czyni (jej) prawica”. A tak naprawdę robi wszystko, by najsilniejszy w tamtym regionie deweloper znów ubił dobry interes.
Pełniąca wówczas obowiązki dyrektora Wydziału Urbanistyki i Architektury gdańskiego magistratu Anna Białecka, wydała w styczniu br. pozwolenie dla Robyg 18 na budowę boiska piłkarskiego, obiektu centrum sportowego dla dzieci oraz rozbiórkę bramy, kiosków i trybun na stadionie Gedanii, wpisanym do rejestru zabytków. To zaskakujące posunięcie administracji prezydent Aleksandry Dulkiewicz, tej samej, która domaga się przed sądem… zwrotu działki
— czytamy w „Gazecie Gdańskiej”.
Tak, tak! Nie czekając na decyzję sądu – a może obawiając się, że będzie niekorzystna dla dewelopera? - miasto szybciutko wydało owo pozwolenie. Miesiąc później (26 lutego) sąd mógł więc łatwiej wydać wyrok (nieprawomocny), zgodnie z którym Robyg 18 sp. z o.o. pozostaje użytkownikiem wieczystym terenów Gedanii w Gdańsku Wrzeszczu. Miasto Gdańsk, które wnioskowało o rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego, musi zapłacić 25 tys. zł kosztów sądowych.
Zastanawiają się Państwo, jak to możliwe, że to samo miasto, które w sądzie walczy o odebranie terenu deweloperowi, miesiąc przed wyrokiem wydaje temu deweloperowi pozwolenie na budowanie na spornym terenie? Takie rzeczy tylko w Gdańsku!
Gdyby tylko tych upierdliwych pisowskich radnych nie było… Ale są. I w czasie sesji Rady Miasta 17 marca radny Koralewski nawiązał do Gedanii i zapowiedział, że opozycja będzie konsekwentna w działaniu na rzecz ochrony dziedzictwa miejsca. Prezydent Dulkiewicz miała dla niego tylko kilka słów:
Jeśli chodzi o teren Gedanii to myślę, że otrzymali państwo pełną informację, że trzeba czytać wyraźnie wyrok sądu, że teren zostaje przy tym, kto nabył prawo wieczystego użytkowania.
Przypomnijmy: wyrok jest nieprawomocny, więc pani prezydent ma jeszcze wiele możliwości do walki o Gedanię. Czy ta wypowiedź oznacza, że jej nie podejmie?
Radni jej tak łatwo nie odpuszczą. Piotr Gierszewski i Kazimierz Koralewski w połowie marca złożyli interpelację na ręce prezydent Gdańska, domagając się unieważnienia decyzji o pozwoleniu na budowę na terenie Gedanii.
Sąd Okręgowy w Gdańsku nieprawomocnie oddalił pozew Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, reprezentującej Gminę Miasta Gdańska, o rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego stadionu Gedanii. Jednocześnie Urząd Miejski wydał spółce Robyg18 pozwolenie na budowę na terenie wpisanym do rejestru zabytków. Czyż udzielone pozwolenie budowlane nie otworzyło drogi do niekorzystnego dla Miasta orzeczenia Sądu, a następnie budowy mieszkań na sprzedaż na dużej części stadionu Gedanii, co zresztą deweloper ujawnia w swoich wizualizacjach?
— pytają radni i zauważają, że czynności administracyjne stoją w jaskrawej sprzeczności z wniesionym przez Miasto pozwem.
Akcjonariusz Adamowicz
Jak przypomina „Gazeta Gdańska”, wniosek o rozwiązanie umowy użytkowania wieczystego złożył prezydent Paweł Adamowicz w 2017 r., po ujawnieniu sprzedaży działki, należącej do klubu Gedania, deweloperowi, czyli spółce Robyg za 16,5 mln zł:
Dlaczego? Otóż grunt, który klub nabył od miasta w 2005 r. z bonifikatą 99 proc., był wykorzystany niezgodnie z przeznaczeniem. Co ciekawe Paweł Adamowicz miał w 2017 r. 37 tys. akcji firmy Robyg, największego dewelopera budującego w Gdańsku (i w Warszawie). W grudniu 2017 r. firma Bricks Acquisitions Ltd, należąca do banku Goldman&Sachs, ogłosiła wezwania do sprzedaży akcji, a w styczniu 2018 r. podniosła cenę wykupu jednej akcji do 4 złotych.
W ocenie sądu powództwo Miasta nie zasługiwało na uwzględnienie, gdyż materiał dowodowy potwierdza, że w latach 2005-17, do momentu nabycia prawa użytkowania wieczystego przez spółkę Robyg 18, teren ulegał degradacji. W 2005 r. klub przejął od Miasta teren w użytkowanie wieczyste, z zastrzeżeniem, że ma tam być prowadzona działalność sportowa.
Wnet klub został przekształcony w spółkę. Sąd przywołał też argument, że nie można obciążać aktualnego użytkownika wieczystego skutkami użytkowania przez spółkę „Gedania”, czyli przez 12 lat, w trakcie którego nieruchomość nie była wykorzystywana zgodnie z celem i są zaplanowane działania, by ten teren zrewitalizować.
W tym tygodniu urząd miasta w osobie Izabeli Kozickiej-Prus z referatu prasowego poinformował „Dziennik Bałtycki”, że miasto „nigdy nie przekazało terenów przy ul. Kościuszki firmie Robyg”:
Teren faktycznie został przekazany w 2005 r. w użytkowanie wieczyste, ale klubowi sportowemu Gedania, na działalność sportową, nie zarobkową. To prezydent Paweł Adamowicz zdecydował o złożeniu wniosków do prokuratury i Prokuratorii Generalnej. Teren jest własnością Skarbu Państwa.
Zaś Aleksandra Dulkiewicz w minioną środę na konferencji prasowej stwierdziła:
To wyrok w pierwszej instancji. Wystąpiliśmy do sądu o uzasadnienie wyroku. Dopiero po zapoznaniu się z uzasadnieniem wyroku można odpowiedzialnie podejmować decyzje, co dalej, czy wyrok skarżyć, czy go nie skarżyć.
Jak jednak będzie chciała „odpowiedzialnie” skarżyć wyrok i walczyć o teren Gedanii, skoro jej urząd miesiąc wcześniej – zapewne „odpowiedzialnie” - wydał deweloperowi pozwolenie na budowę? Gdańska logika…
Pożar zabytkowego budynku
Jakby tego wszystkiego było mało, w Wielką Sobotę, po godz. 21. w jednym z zabytkowych budynków na terenie Gedanii wybuchł pożar. Akcja gaśnicza trwała do późnych godzin nocnych, uczestniczyło w niej 10 zastępów straży pożarnej. Nikt nie został poszkodowany, mieszkańców zamieszkanej części budynku w porę ewakuowano.
Ot, zaprószenie ognia – ustaliła wstępnie policja. Wstępna kwalifikacja czynu – zniszczenie mienia – może ulec zmianie.
Robyg zarzeka się, że budynek zostanie wyremontowany, a firmie zależy „na szybkim i sprawnym wykryciu sprawcy nielegalnego przebywania na terenie obiektu i zaprószenia ognia oraz poniesieniu przez niego odpowiedzialności”.
Dodatkowo ostrzega, że „będzie podejmować stosowne działania prawne w stosunku do osób insynuujących publicznie, że pożar nieruchomości miałby być z korzyścią dla dewelopera”.
Pomorski Wojewódzki Konserwator Zabytków Igor Strzok, obecny podczas sobotniej akcji gaśniczej, wydał nakaz zabezpieczenia budynku.
Zarówno ten, jak i sąsiedni budynek, pochodzący z początku XX wieku, oraz zachowane po dziś dzień niskie betonowe trybuny i teren po boisku i otaczającej je pierwotnie bieżni są objęte prawną ochroną jako zabytek posiadający znaczną wartość historyczną i emocjonalną, istotną z uwagi na martyrologię gdańskiej Polonii
— powiedział konserwator.
Czas na ruch rządu
Architekt Igor Strzok pomorskim konserwatorem jest od czerwca 2019 r. Tuż przed jego powołaniem, w kwietniu, gdy na stanowisku był wakat, jedna z urzędniczek Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Gdańsku Małgorzata Szczepankowska wydała zaskakującą decyzję, zgodnie z którą możliwe stało się przeniesienie boiska i likwidacja pomnika upamiętniającego pomordowanych przez Niemców Gedanistów. Dzięki temu Robyg uzyskał argument, że… nie buduje na stadionie. Potem wystarczyło już tylko styczniowe pozwolenie na budowę. Wyrok gdańskiego sądu był formalnością.
Na szczęście w sprawę Gedanii angażują się okoliczni mieszkańcy, niegodzący się na budowę mieszkań na historycznym terenie. Proszą o interwencję Generalnego Konserwatora Zabytków, czyli wiceminister kultury Magdalenę Gawin. Wszczęła ona z urzędu postępowanie administracyjne w sprawie uchylenia decyzji Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków z kwietnia 2019 r. Sprawa pozwolenia na budowę w trybie odwoławczym trafiła też do wojewody pomorskiego Dariusza Drelicha.
Osobnym wątkiem tej sprawy są ciekawe koleje konfliktu (a może „konfliktu”?) pomiędzy Pawłem Adamowiczem a klubem Gedania. Szczegółowo opisał je w kwietniu 2017 r. ówczesny radny Kacper Płażyński. Polecam również ten tekst. Dowiadujemy się z niego m.in. jak z jednej strony śp. prezydent ostro sprzeciwiał się budowie na terenach Gedanii osiedla mieszkaniowego, a z drugiej, w tym samym czasie, jego urzędnicy szykowali zmianę planu zagospodarowania przestrzennego umożliwiającą wybudowanie tam apartamentowców. Padają też pytania o rolę w całej operacji spółki Euro Styl – kolejnego z wielkich pomorskich deweloperów, w którego zarządzie przypadkowo znajdujemy Daniela Bojanowskiego, prywatnie brata Andrzeja, przez osiem lat zastępcy Adamowicza, oraz członka władz kilku miejskich spółek.
„Gdańsk – morze możliwości”, jak głosił ongiś reklamowy slogan miasta nad Motławą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/496211-zabudowac-oaze-polskosci-jak-gdansk-nie-dba-o-gedanie