Miał być prawicową alternatywą dla prezydenta Dudy, staje się liberalno-lewicowym ujadaczem, który przy każdej okazji chłoszcze Kościół. Szymon Hołownia tak dalece zapędził się w krytykowaniu otaczającego go świata, że nie potrafi nawet dostrzec poziomu własnej śmieszności. Atakuje na oślep działania prezydenta, rządu, konkurentów politycznych, a nawet Kościoła, który upomina się o sprawy podstawowe. Jako kandydat aspirujący do miana „prawdziwie obywatelskiego” zakwestionował nawet prawo obywateli do obywatelskich inicjatyw ustawodawczych, czego wyraz dał wczoraj przy okazji ustawy antyaborcyjnej.
Szymon Hołownia, znany wielu ludziom jako świecki rekolekcjonista i katolicki publicysta, oburzył się na Kościół za to, że upomina się o rozważenie restrykcji dotyczących obecności wiernych w świątyniach. Apel przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski do premiera Morawieckiego został przez niego skrytykowany i okpiony butnym stwierdzeniem, że ograniczanie restrykcji wobec Kościoła „na pewno pomoże gospodarce”.
Coś się we mnie zaczyna gotować, kiedy słyszę z przecieków, że pierwsze zostaną zmienione zasady wchodzenia do sklepów, więc nie będzie już przelicznika na liczbę kas tylko na metry kwadratowe. Kolejnym krokiem będzie poluzowanie tych samych restrykcji w stosunku do kościołów. To znaczy, do kościołów będzie mogło wchodzić więcej osób ze względu na przelicznik na metr kwadratowy, a nie będzie tego sztywnego nakazu do pięciu osób. To jest rzeczywiście najważniejsza rzecz, jaką dzisiaj powinniśmy odmrozić w polskiej gospodarce – zwiększyć liczbę osób mogących wchodzić do kościoła
— stwierdził szyderczo Hołownia podczas internetowego spotkania z wyborcami.
To, że w dalszym ciągu będą upadały zakłady fryzjerskie, różnego rodzaju sklepy, że nadal będzie obowiązywało tysiąc różnych mniej, lub bardziej zasadnych restrykcji to nieważne. Najważniejsze, żeby do kościoła można było więcej, bo abp Gądecki zwrócił się z taką prośbą do premiera. Mam wrażenie, że ci ludzie naprawdę mają priorytety w innych miejscach niż ludzie, którzy dzisiaj funkcjonują. Ja jestem katolikiem, który jest bardzo przywiązany do bardzo częstych praktyk religijnych, ale rozumiem, że w tym czasie muszę je spełniać dużo rzadziej. Dlatego, że to jest taki właśnie czas, że jesteśmy w krytycznej sytuacji i to akt miłosierdzia, że się od pewnych rzeczy powstrzymamy
— popisywał się Hołownia przed internautami.
Rzeczą oczywistą jest, że Kościół podchodzi do obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa z wyjątkową dojrzałością i posłuszeństwem. Ale jasne jest też, że limit 5 osób na świątynię, bez względu na jej gabaryty jest mocno wyśrubowany i kontrowersyjny. Zwłaszcza, gdy weźmie się pod uwagę możliwość korzystania z transportu publicznego, zmniejszającego liczbę pasażerów zaledwie o połowę oraz limity narzucone sklepom. Apel arcybiskupa Gądeckiego jest więc jak najbardziej zasadny. Hołownia woli jednak odsunąć zdrowy rozsądek i uderzyć w biskupów. Czyni to wyjątkowo obłudnie, przekonując że jest „katolikiem przywiązanych do częstych praktyk religijnych”. Najwyraźniej przyzwyczaił się do zbijania kapitału na Kościele. Koniunkturalista w barwach katolika wyjątkowo dobrze czuje się w roli antyklerykalnego boksera.
CZYTAJ TAKŻE: Przewodniczący KEP proponuje zmiany ws. restrykcji i apeluje o proporcjonalne kryterium ustalania liczby wiernych w kościele
Równie zastanawiający jest wczorajszy popis Hołowni. Żeby zaatakować Prawo i Sprawiedliwość nie tylko posunął się kłamstwa, ale wręcz do zakwestionowania obywatelskiego prawa inicjatywy ustawodawczej oraz do podważenia najważniejszej dla katolików kwestii świętości życia. Trzy podłości w jednym akcie. Mistrzostwo! Sejm zajmuje się od wczoraj kilkoma projektami ustaw obywatelskich, które musiały zostać podjęte na tym posiedzeniu, bo inaczej by przepadły. Wynika to z polskiego prawa i kalendarza sejmowego. Jednym z nich jest projekt ustawy Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”, którego założeniem jest usunięcie przesłanki eugenicznej pozwalającej na zabijanie dzieci nienarodzonych. Hołownia, uznający samego siebie za „jedynego kandydata prawdziwie obywatelskiego”, zakwestionował ten projekt, twierdząc że to narzędzie PiS w politycznej walce. Krytycznie odniósł się też do meritum.
Moglibyśmy mieć Polskę, w której nie kłócimy się o aborcję
— stwierdził na wczorajszym briefingu. Jakże to pięknie konformistyczne. Bądźmy zgodni we wszystkim ponad podziałami, byle się nie kłócić. A przecież właśnie ta sprawa jak żadna inna warta jest rzeczowego sporu. Chodzi przecież o kwestię życia i śmierci.
Szymon Hołownia twierdzi, że chciałby Polski, w której nie kłócimy się o aborcję, ale kłótnie na wszystkich innych polach już mu nie przeszkadzają. Sam otwiera konflikty niemal w każdej sprawie, zajadle kwestionując całą zastałą rzeczywistość polityczną. Trudno szukać w jego wystąpieniach pozytywnego przekazu. Już otwarcie kampanii było wściekle konfrontacyjne, a każdy kolejny dzień pogłębia tylko negatywny przekaz tak dalece, że trudno odróżnić go od totalnej opozycji.
Im bliżej wyborów, im bardziej nerwowo, tym jaśniej widać prawdziwe oblicza i cele kandydatów walczących o urząd prezydenta Rzeczypospolitej. Ta specyficzna kampania przypadająca na czas pandemii, daje nam-wyborcom znacznie więcej możliwości przyjrzenia się realiom. W tych trudnych warunkach widać więcej, niż w podczas wystudiowanej przez macherów od wizerunku spotkań z wyborcami i rozpisanej przez speców kampanii. Koniec maskarady. Czas na fakty.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/496084-ile-zostalo-z-obywatelskiego-katokandydata-koniec-maskarady