Amerykańskie sankcje mogą odsunąć w czasie uruchomienie Nord Stream 2, ale nie jest przesądzone, czy zabiją ten projekt. Ministerstwo energetyki Rosji jest przekonane, że gazociąg zostanie ukończony, a za termin sfinalizowania projektu przyjmuje przełom 2020 i 2021 roku. Ukończenia projektu chcą też Niemcy. Angela Merkel oceniła, po raz kolejny, Nord Stream 2 jako projekt ekonomiczny i skrytykowała amerykańskie sankcje. Rosjanie zapewniają, że samodzielnie ukończą budowę gazociągu przy użyciu specjalistycznych statków.
Na początku lutego „Akademik Czerski” wypłynął z portu w pobliżu Władywostoku i prawdopodobnie żegluje właśnie w stronę Bałtyku. Obecnie żegluje w pobliżu afrykańskich wybrzeży. Obrał kurs do portu w Las Palmas, w Hiszpanii. Dotrze tam w sobotę. To jedyna rosyjska jednostka posiadająca techniczne możliwości spełniające duńskie wymogi prawne, więc zdolna kłaść rurociąg w wyłącznej strefie ekonomicznej Danii.
Na Bałtyku jest już inny statek - „Fortuna”. Problem w tym, że jej techniczne możliwości nie spełniają wymogów duńskiego prawa, co nie pozwala układać gazociągu w wyłącznej strefie ekonomicznej Danii. Kopenhaga przyznaje licencje na podwodne prace tylko tym jednostkom, które dostarczają dokładne informacje o swym kursie i minimalizują ryzyko kontaktu z materiałami wybuchowymi z okresu drugiej wojny światowej mogącymi leżeć na dnie morskim. Rosjanie rozważają opcję połączenia „Fortuny” z holownikiem wyposażonym w umożliwiający to system DPS.
Gazociąg był gotowy już w 94 procentach. Do ułożenia pozostawało zaledwie 160 km. I wtedy, w grudniu 2019 r., prezydent USA Donald Trump podpisał ustawę o budżecie obronnym z sankcjami na budowniczych i kontraktorów Nord Stream 2. To natychmiast zatrzymało jego rozbudowę.
Zarejestrowana w Szwajcarii spółka Allseas nie ryzykowała swoich globalnych interesów i wycofała specjalistyczny statek układający rury na dnie morskim. Kluczowy element gazociągowej strategii Rosji został zamrożony.
O tym, że Moskwa i Berlin absolutnie nie składają broni świadczy też fakt, że w styczniu do niemieckiego regulatora Bundesnetzagentur trafił wniosek o wyłączenie Nord Stream 2 spod unijnej dyrektywy gazowej. Dyrektywa ta zakłada, że operator gazociągu musi być niezależny od dostawcy gazu. Dotyczy to projektów gotowych do 23 maja 2019 r. A nie dość, że Nord Stream 2 wciąż nie jest dokończony, to pozwolenie na budowę przez duńskie wody zostało udzielone dopiero w październiku 2019 r.
Bez dokończenia gazociągu nie uda się zrealizować w pełni koncepcji ominięcia krajów Europy Środkowej i Wschodniej, przede wszystkim Ukrainy, ale też Białorusi i Polski, w eksporcie gazu do Unii Europejskiej. Jeśli jednak Nord Stream 2 zostanie uruchomiony, Moskwa będzie mogła zakręcać gazowy kurek Ukrainie i Białorusi oraz prowokować kryzysy w Europie Środkowej i Wschodniej, nie ryzykując bezpieczeństwa dostaw do partnerów zachodnich.
Gaz ma być przekierowany dwoma szlakami: północnym przez Bałtyk (zwłaszcza po uruchomieniu Nord Stream 2) i południowym (TurkStream). Po oddaniu do użytku Nord Stream 2 łączna moc przepustowa czterech nitek – dwóch Nord Stream i dwóch Nord Stream 2 biegnących po dnie Morza Bałtyckiego wyniesie 110 mld m³ gazu rocznie. Tyle może trafić do hubu gazowego w Niemczech, a następnie na rynki sąsiednie. W scenariuszu optymalnym Rosji, swoiste gazowe kleszcze zacisnęłyby się na Węgrzech i Austrii. To tutaj doszłoby do spotkania rosyjskiego surowca płynącego z północy (przez Bałtyk) i z południa (przez Morze Czarne i Bałkany).
A to prawdziwy czarny scenariusz dla krajów bałtyckich, Grupy Wyszehradzkiej, Rumunii, Ukrainy, Mołdawii i Białorusi. Mogłoby się okazać, że niezależnie czy ze wschodu, czy z zachodu, rurociągami płynie tylko gaz rosyjski. A taka rozbudowa infrastruktury doprowadzi do izolacji tradycyjnych krajów tranzytowych, czyli Ukrainy, Polski i Białorusi. I zwiększy możliwości i gospodarczego, i politycznego nacisku na Europę Środkową i Wschodnią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/496006-rosyjski-statek-mogacy-dokonczyc-nord-stream2-blisko-baltyku