„Kontrkandydaci poddali walkę, błędnie założyli, że wybory się nie odbędą. Gdybym była Małgorzatą Kidawą-Błońską walczyłabym do końca, bo nawet po przegranych wyborach zostaje kapitał na przyszłość z kontaktów z wyborcami. A tu nagle pada hasło bojkot wyborów” - mówi Jolanta Turczynowicz-Kieryłło, była szefowa kampanii Andrzeja Dudy, w rozmowie z Wirtualną Polską.
„Byłam zażenowana”
W rozmowie mecenas mówi m.in. o tym, jak Małgorzata Kidawa-Błońska została potraktowana przez Platformę Obywatelską.
Byłam zażenowana, gdy widziałam, jak własne środowisko się od niej odcina. Jak pojawiają się z jego strony żarty, złośliwości na temat jej wpadek. Moment, kiedy Borys Budka odepchnął ją od mikrofonu, dyktował jej, jak ma odpowiedzieć na pytanie zadane przez dziennikarza, był straszny. Zachował się bez kultury, publicznie potraktował panią Kidawę jak marionetkę. Mam wielki niedosyt. Niedosyt wartości i w polityce i w kampanii
—podkreśla.
Wybory korespondencyjne
Turczynowicz-Kieryłło przyznaje, że wybory korespondencyjne to dobre wyjście z sytuacji, gdy pójście do lokalu wyborczego wiążę się z niebezpieczeństwem.
Sam pomysł głosowania podoba mi się dużo bardziej niż przeprowadzanie naprędce zmian w konstytucji. Paradoksalnie Andrzej Duda wcale nie musi skorzystać na wyborach korespondencyjnych. Z badań wynika, że w Szwajcarii taki sposób głosowania szczególnie motywował do oddania głosu wyborców w dużych miastach
—zauważą.
Kampania wyborcza
Mecenas w rozmowie wspomina swój krótki udział w kampanii prezydenckiej. Turczynowicz-Kieryłło podkreśla, że nie spodziewała się, że zostanie w taki sposób zaatakowana.
Jest takie powiedzenie, że na błotnistym gruncie nie wyrosną kwiaty. Polska polityka niestety przypomina takie błoto. Dopiero teraz do mnie do dotarło dlaczego tak wielu porządnych ludzi w ogóle nie zaistnieje w polityce. Nie zaryzykują tego, co ja przeżyłam. Nie zaryzykują hejtu na swoją rodzinę, czy firmy, które zbudowali. Nie zaryzykują by kłamstwa niszczyły ich wizerunek, dorobek
—stwierdza.
Zostałam zaatakowana, bez szans wypowiedzenia, po co się pojawiłam w tej kampanii i jaka była moja rola. Pełniłam funkcję szefowej kampanii prezydenta, a poruszano tematy poboczne, że chodzę w czerwonym płaszczu, ujawniono fraszkę z czyichś urodzin, którą mieli odnaleźć po kilku latach ,”przyjaciele’”. Tropiono, czy mam zlecenia od spółek skarbu państwa, samorządów, w których rządzi PiS od agencji rządowych. Nie mam ich
—dodaje.
Turczynowicz-Kieryłło przekonuje także, że nie miała możliwości do obrony, gdy atakowały ją media.
Taka była decyzja, że miałam nie wdawać się w tłumaczenia, bo to skupiałoby uwagę na mnie zamiast na prezydencie. To była pułapka. To nie ja byłam celem tych publikacji tylko prezydent. Pisano o mnie, sądząc, że te zmanipulowane sensacje, w jakiś sposób odbiją się na wyniku wyborczym Andrzeja Dudy
—wyjaśnia, dodając, że zdziwiło ją to, że były osoby z „bliskiego otoczenia politycznego, które kibicowały temu podszczypywaniu”.
Mecenas przyznaje, że nadal kibicuje prezydentowi Andrzejowi Dudzie.
kk/Wirtualna Polska
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495986-turczynowicz-kieryllo-o-kampanii-po-bylam-zazenowana