Kibicuję Jarosławowi Gowinowi, gdy namawia nas wszystkich do zastanowienia się, jak w tych warunkach mimo wszystko uruchomić gospodarkę, wracać tam, gdzie to możliwe, do życia. Ma rację, że jeśli to wszystko potrwa wiele miesięcy, cena lekarstwa może okazać się gorsza od choroby, a obrany przez świat sposób walki okaże się bardzo kosztowny, a wielu wepchnie w nędzę.
Kilkadziesiąt godzin temu lider Porozumienia przedstawił zarys takiego projektu:
Zakłada on poddanie wszystkich masowym testom, poddanie kontaktów Polaków jak najściślejszej kontroli, uruchomienie szerokiej bazy hotelowo-sanatoryjnej dla osób z lekkimi objawami i izolację osób w grupie szczególnego ryzyka do końca epidemii.
Reszta z nas jak najszybciej musi wracać do pracy, po to, byśmy dźwignęli Polskę z głębokiej zapaści
— mówi były wicepremier w nagraniu, które udostępnił.
Uważam, że to ma sens, że trzeba w tym kierunku myśleć. Podobne rozwiązania sugeruje zresztą także premier Mateusz Morawiecki, który mówi o konieczności wchodzenia w to, co nazywa „nową normalnością”.
CZYTAJ TAKŻE: Obowiązkowe maseczki i społeczny dystans. Scenariusz na „odmrożenie” gospodarki nabiera coraz wyraźniejszych kształtów
Ale premier Morawiecki jest tu konsekwentny: gdy trzeba było działań radykalnych, wdrożył je z żelazną konsekwencją. Gdy trzeba szukać dróg powrotu do normalności, gdy dociera do nas świadomość, że epidemia może trwać i lata, szef rządu też proponuje konkrety. I nie twierdzi, że wszystko powinno wracać do życia, ale z wyjątkiem naszej demokracji.
A to jest właśnie stanowisko Jarosława Gowina. I zadziwiające jak na tak doświadczonego polityka pęknięcie w analizie. Bo w tym samym czasie, gdy proponuje wspomniany „plan Sośnierza”, gdy rysuje wizję podjęcia pracy, handlu, nauki jak najszybciej (oczywiście z uwzględnieniem ryzyk, wdrożeniem środków bezpieczeństwa), mnoży apele o zablokowanie wyborów.
Zasadniczo, co do kierunku, jestem przekonany, że (…) historia i to nie ta odległa, ale całkiem bliska (…) przyzna mi rację. Wybory 10 maja nie mogą się odbyć. Propozycja, którą przedstawiłem całej klasie politycznej (…) to rozwiązanie, które jest na stole, jest optymalne
— powtórzył dzisiaj.
CZYTAJ: Gowin ogłasza: Historia przyzna mi rację
Podsumujmy. Wedle lidera Porozumienia gospodarka ma ruszać jak najszybciej, a demokracja ma pozostawać zawieszona jak najdłużej? Do zakładów pracy mamy iść bez zwłoki (w maseczkach), a do skrzynki pocztowej (też w maseczkach) nie dojdziemy za miesiąc?
Jaki w tym sens? Jaka logika?
Słabo z tym.
A zatem, być może tak naprawdę chodzi o coś innego - na przykład otwarcie ścieżki do kandydowania dla siebie lub kogoś innego. Na przykład przez wymuszenie „skasowania” obecnego składu kandydatów, co jest celem też opozycji. Będący już poza rządem Gowin może teraz widzieć się w tej puli. Lub - to inny wariant osiągnięcia tego samego celu - skrócenie kadencji prezydenta Andrzeja Dudy, by sobie samemu otworzyć możliwość startu z poparciem Zjednoczonej Prawicy.
Takie kalkulowanie to oczywiście nie grzech, polityk ma do niego prawo. Dobrze jednak, by opinia publiczna mogła takie cele rozeznać. A pęknięcie w postawie Gowina (gospodarka tak, demokracja nie) wskazują, że coś się za kotarą tego spektaklu kryje.
Inną opcją jest po prostu zapętlenie się w błędnej analizie, ale szczerze mówiąc, bardzo wątpię.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495949-w-postawie-gowina-wobec-wyborow-jest-duze-pekniecie