Polityka coraz częściej zamienia się w celebryctwo, z wszelkimi jego głupawkami, ustawkami i kiczem.
Są przeróżne produkty z katalogu, są też myślowe gotowce z katalogu. I nie zmienia tego forma, więc mogą być melodeklamowane, wykrzyczane, wyjęczane, wycharczane, wyszeptane, wydukane, polane łzami. Najłatwiej to przychodzi aktorom, bo w tym się kształcą i na tym polega ich praca, ale coraz częściej politycy stają się aktorami i stosują aktorskie środki. Gdy zatem swoje udramatyzowane myśli rozczochrane w odpowiedniej formie wypowiada np. Krystyna Janda, od razu wiemy, że to kolejna rola. Ostatnio coraz częściej rola zaangażowanej społecznie i obywatelsko buntowniczki. Taki przenoszony bunt à la carte rocznik 1968. Bunt przewidywalny niebywale.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Histeria Jandy w „GW”: Żyję w świecie, gdzie nie ma logiki. Zgarnia nas jakieś tsunami. Polska staje się takim zaściankiem świata
Gdy 13 kwietnia 2020 r. w TVN 24 tylko pojawiła się Krystyna Janda, kwestią czasu była jej sztandarowa kwestia: „To jest szaleństwo, to wbrew wszelkiej logice, to jest podłość”. Tu chodziło akurat o wybory prezydenckie, ale Krystyna Janda równie dobrze mogłaby tak podsumować brak dotacji do swoich dwóch teatrów, poczucie „jakby ktoś srał na nią cały czas”, złamany obcas w szpilkach, coś obejrzanego w telewizji czy spojrzenie kogoś, kogo mija swoim mercedesem. Podobnie ma aktor Maciej Stuhr. Podobnie mają całe tabuny ludzi żyjących z tego, że coś grają albo odgrywają. I coraz częściej podobnie mają politycy.
Niektórzy zdają się być nawet znudzeni odgrywanymi przez siebie rolami. Jak Maciej Stuhr:
Odzywałem się przez pięć ostatnich lat, a teraz, muszę przyznać, z perspektywy kwarantanny i spokoju, w którym się nagle znalazłem, coraz mniej mnie to wszystko emocjonalnie dotyka.
Ale nuda nie może przesłonić przesłania:
Poziom absurdu i zapalczywy pęd władzy do utrzymania jej i zagarnięcia każdego rodzaju rzeczywistości doprowadza mnie do przekonania: „niech oni się w tym babrzą, jak chcą”, a nawet - choć jeszcze miesiąc temu nie sądziłem, że coś takiego powiem - niech Andrzej Duda wygra te wybory. Niech wezmą pełną odpowiedzialność za kraj, za stan, w jakim on się znajdzie za pół roku, za rok. (…) Teraz wszystko jest kwestią granic szaleństwa przywódcy.
Trudno powiedzieć, jaki element rzeczywistości obecnie rządzący odebrali Maciejowi Stuhrowi, bo nie widać po nim żadnego braku. Jak się wygłupiał, tak się wygłupia, w dodatku mając coraz więcej pracy i źródeł zarobkowania, z dwoma autorskimi filmami nakręconymi z własnymi studentami aktorstwa na czele oraz z doktoratem na temat ich tworzenia i dochodzenia do możliwości ich stworzenia. A co do tego „niech oni się w tym babrzą”, to zwykły wybieg, bo nawet Maciej Stuhr wie, że Borys Budka z Małgorzatą Kidawa-Błońską i Sławomirem Nitrasem nie poradziliby sobie nawet ze zrobieniem domowego makaronu, a co dopiero z kierowaniem państwem, i to w ogromnym kryzysie.
Praktykant Hołownia
Jeśli chodzi o świat polityki, to pójdę na łatwiznę, bo nie ma nic bardziej zabawnego i żałosnego zarazem niż polityczne wynurzenia praktykanta Szymona Hołowni. To nawet nie poziom Szymona, tylko Szymka, a wręcz Szymusia. Dzidziusia Szymusia. I dzidziuś Szymuś 14 kwietnia 2020 r. w Radiu Zet zaprezentował coś, przy czym jęki Krystyny Jandy i wykręty Macieja Stuhra wydają się nawet do przyjęcia. Dzidziuś Szymuś z uniesioną piąstką i z zaciśniętymi usteczkami wygrzmiał: „Skończył się już czas miziania, skończył się już czas słodkich opowieści na Facebooku. Teraz wyciągniemy wszystkie narzędzia prawne, jakie dopuszcza polska konstytucja, prawo konstytucyjne, administracyjne, cywilne. (…) Wyborcy mogą wnosić o zabezpieczenie swoich dóbr osobistych, które mogą być naruszane przez te wybory. Możemy zwracać się do rządu z prośbą, a raczej żądaniem, jako obywatele, o wprowadzenie konstytucyjnego stanu klęski żywiołowej”. Dzidziuś Szymuś najwyraźniej uważa, że stan klęski żywiołowej to podstawowe prawo obywatelskie, które się należy jak psu buda.
Przy okazji wypocin aktorów i dzidziusiów wychodzi na jaw cała nędza celebryctwa. Celebryctwo opiera się bowiem na sztampie. Celebryta przestaje kogokolwiek obchodzić, jeśli nie jest sztampowy, nie jest z taśmy, spod stempla, ze sztancy. Przecież nawet wszelkie celebryckie ekscentryzmy i wyskoki są skrajnie sztampowe: przeskakiwanie z partnera(ki) na partnera(kę), opowieści o alkoholizmie, narkotykach, detoksach, psychoterapiach, przemocy domowej, kłótniach o dzieci, abnegacji bądź uzależnieniu od mody i zakupów etc. To wszystko jest skatalogowane i wykorzystywane w medialnych ustawkach.
Boty bardziej samodzielne myślowo
Spotkanie spontanicznego celebryty jest zwyczajnie niemożliwe, bo celebrytyzm nie polega na spontaniczności i autentyczności, tylko odgrywaniu kolejnych ról. Gdy celebryta mówi o własnych myślach czy osądach, to są to tylko oksymorony. To już bardziej samodzielne myślowo są chyba boty. Ale istnieje przymus odgrywania różnych ról, skoro celebryctwo popłaca, a nic innego robić się nie potrafi. Dlatego zapewne polityka stopniowo zamienia się w celebryctwo, z wszelkimi jego głupawkami, ustawkami i kiczem. W efekcie w polityce będzie coraz więcej Jandy i młodego Stuhra oraz coraz więcej świeżej krwi na poziomie dzidziusia Szymusia. Czy wyborcy to kupią?
— CZYTAJ RÓWNIEŻ:
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495768-grozi-nam-to-ze-bedzie-coraz-wiecej-jandy-i-stuhra