Jeśli ktokolwiek nie zorientował się dotąd, że „obrona demokracji” jest tylko pustym hasłem używanym przez totalsów do walki z rządem, teraz nie powinien mieć już większych problemów z połapaniem się w tej brudnej grze. Nie o demokrację, a o przejęcie władzy chodzi. Nawet jeśli trzeba tę demokrację zgwałcić, tak jak czyni to teraz opozycja, zapowiadając zablokowanie nakazanych przez konstytucję wyborów prezydenckich w maju.
Zgodnie z konstytucją, wybory muszą się odbyć 3, 10 lub 17 maja. Słychać już informacje, że mogą zostać przeniesione z 10-go na 17-go maja, ale innej, zgodnej z prawem, możliwości przesunięcia tego terminu jak na razie nie ma. Stan pandemii wymusza znalezienie nowych rozwiązań wyborczych, zwłaszcza że część samorządów zarządzanych przez opozycję już ponad 2 tygodnie temu zapowiedziała bojkot wyborów.
**Troska o bezpieczeństwo Polaków w stanie zagrożenia korona wirusem jest jasna. Dlatego należało znaleźć i wypracować taką metodę głosowania, która będzie bezpieczna dla zdrowia. Polska nie jest pierwszym krajem, który musi zmierzyć się z wyborami w czasach zarazy. Korea Południowa zaopatrzyła lokale wyborcze w szczególne środki ostrożności, a dla zarażonych korona wirusem przygotowała kilka lokali specjalnych. Bawaria głosowała korespondencyjnie. Obie formy na różnych etapach proponowane były przez polski rząd. Żadna opcja nie została przez opozycję wzięta pod uwagę, choć w Sejmie przegłosowana została koncepcja dotycząca głosowania korespondencyjnego. Nie trzeba będzie, jak obawiają się tuzy opozycji, w tym Olga Tokarczuk, iść do wyborów jak barany.
Karty do głosowania mają zostać dostarczone bezkontaktowo do skrzynek wyborców, razem z kopertą zwrotną. Aby zachować komisyjność, listonoszom ma towarzyszyć asystent. Kopertę z wypełnioną kartą do głosowania, wyborca będzie miał dostarczyć do specjalnej skrzynki zastępującej lokal wyborczy. Metoda jest bezpieczna dla zdrowia.
Nad szczegółowymi rozwiązaniami można oczywiście pracować, korygować niedociągnięcia lub szukać ulepszeń. Trzeba tylko wyrazić taką wolę. Jak dotąd opozycja zapowiada jedynie skrajny bojkot. Marszałek Tomasz Grodzki już po sejmowym głosowaniu ogłosił, że wykorzysta pełną pulę 30 dni przynależnych Senatowi, na szczegółową analizę projektu. Nie sprawiał wrażenia osoby, która chce dołożyć wszelkich starań, by wypracować wspólnie dobry projekt głosowania korespondencyjnego. Przeciwnie. Stwierdził, że wybory w czasie pandemii „to nie będzie święto demokracji. To będzie żądza władzy pchająca tych, którzy chcą za wszelką cenę tę władzę utrzymać, z zagrożeniem wybuchu epidemii”.
Borys Budka, nie będąc senatorem, ogłosił dziś, że Platforma za wszelką cenę będzie próbowała zablokować propozycję Prawa i Sprawiedliwości.
Zrobimy wszystko, żeby w Senacie nie dopuścić do tego, aby weszły w życie absurdalne, niekonstytucyjne i niedemokratyczne mechanizmy głosowania korespondencyjnego
— stwierdził lider PO, dodając że będzie o tym rozmawiał z politykami pozostałych sił opozycyjnych.
W działania opozycji włączyły się już przed świętami „obywatelskie” siły, znane dobrze z organizowania w ostatnich latach ulicznych zadym i happeningów. Tzw. „obrońcy demokracji” Obywatele RP wystąpili w profesjonalnym spocie nawołującym do bojkotu wyborów i palenia kart do głosowania.
Platforma Obywatelska robi wszystko, by uruchomić także presję zewnętrzną. Wariant „ulica i zagranica” kolejny raz uruchamiany jest wszystkimi kanałami. Wsparcie liberalno-lewicowych mediów ma być gwarantem sukcesu. Ci sami, którzy tak ogniście powoływali się na przestrzeganie konstytucji, teraz bez mrugnięcia okiem ją łamią, węsząc szansę dla wzmocnienia swojej siły poprzez odroczenie wyborów. Wiedząc, że takie odroczenie możliwe nie jest, prą do wprowadzenia stanu wyjątkowego, który jeszcze bardziej przytłoczyłby Polaków i polską gospodarkę. To jednak nie ma dla żadnego znaczenia.
Dla opozycji liczy się jedynie jej ciasny interes polityczny. Rzuca bałamutnymi argumentami o braku kampanii wyborczej, choć w każdej minucie toczy ją niezmiennie, i nie zadając sobie nawet trudu zmiany strategii, trzyma się przeżutego antypisowskiego przekazu. Udaje, że nie wie, iż największą stratę w kampanii bezpośredniej ponosi prezydent Andrzej Duda, na którego spotkania przychodziło najwięcej osób. Garstka wyborców, która pojawiała się na spotkaniach Małgorzaty Kidawy-Błońskiej czy innych kandydatów da sobie radę i bez tych średniej jakości wiecyków. Jaki będzie efekt tej siłowej przepychanki? Jakie będą owoce bojkotu? Prawdziwy test demokracji jest tylko jeden - postawa wobec wyborów.
——
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495696-prawdziwy-test-demokracji-jest-jeden-postawa-wobec-wyborow