Film Anity Gargas „Strefa zamknięta” unaocznił piekło, jakie zgotowano rodzinom ofiar katastrofy w Smoleńsku oddając śledztwo w ręce Rosjan. Rodzice młodziutkiej Natalii Januszko i wdowa po Edwardzie Wojtasie opowiedzieli o kulisach współpracy ze stroną rosyjską.
Cierpienie rodzin katastrofy smoleńskiej to nie tylko ból po stracie najbliższych osób. To także gehenna śledztwa, które strona polska oddała walkowerem. Emocje, jakie ukazała w swoim filmie Anita Gargas zostają z widzem na długo.
Najpierw lot do Moskwy rodzin ofiar katastrofy w celu identyfikacji zwłok. Rodziny leciały w ciszy przerywanej jedynie głuchym płaczem. Ludzie jechali, by po raz ostatni zobaczyć swoich bliskich. Od razu po ostrzeżeniu, że to może być widok drastyczny, bo katastrofa lotnicza potraf zmasakrować ludzkie ciała doszczętnie, padło alarmujące zdanie, by się zwłokom dokładnie przyjrzeć, bo trumny nie będą już w Polsce otwierane. Takie zdanie miało paść z ust byłej minister zdrowia Ewy Kopacz.
Dlaczego? To Rosjanie mieli zająć się całym procesem identyfikacji zwłok. I śledztwem.
Od razu, jako laik, wiedziałam, że na miejscu katastrofy niczego nawet dokładnie nie zmierzono. W raporcie Millera nie było mowy o konkretach. Jak to możliwe, że w raporcie używano sformułowań, że brzoza ma ok. 30 cm średnicy, a ułamana część skrzydła w jednym fragmencie ma daną długość, a w kolejnym już inną?
— pytała bezradnie matka Natalii Januszko, która zginęła na pokładzie Tu-154M jako młoda kobieta.
Rodzinom ofiar zgotowano prawdziwą gehennę. Matka stewardessy nie rozpoznała ciała, które okazano jej w Moskwie. Później, po ekshumacjach, które jako pierwsze, jak podkreślił ojciec młodej kobiety, wykonała jeszcze prokuratura Seremeta, okazało się, że w trumnie Natalii Januszko są jeszcze fragmenty ciała innych osób, śmieci i… trzy pary butów.
Najwięcej pomieszanych fragmentów ludzkich szczątków znajdowało się w ostatnich przywiezionych do Polski trumnach. Rosjanie, jak opowiadały rodziny, na koniec pracy w prosektorium postanowili ją sobie ułatwić. Pakując to, co zostało, losowo do trumien.
Wdowa po Edwardzie Wojtasie nie miała wątpliwości. Tak właśnie wygląda pozostawienie śledztwa Rosjanom. Polakom przedstawiono zmanipulowaną i uproszczoną wersję wydarzeń bez cienia dociekania do prawdy. Tylko dlaczego pozwolili na to ówcześnie rządzący? Najbardziej dotkliwe jest porównanie działań po katastrofie malezyjskiego samolotu na terenie okupowanej Ukrainy z tymi po katastrofie w podsmoleńskim lesie. Bo i czarne skrzynki, i wrak, zabrano Rosjanom od razu.
Co wyjątkowo przykre to pytanie, po 10 latach, nadal pozostaje w Polsce otwarte. A rodziny smoleńskie muszą z tym bólem żyć dalej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495443-oddanie-sledztwa-rosjanom-to-zgoda-na-barbarzynstwo