Połączenie obrzydliwości i quasi-spenglerowskiego infantylizmu musi dać mieszankę implozywną. Tak, implozywną, bo zapada się nie tylko to, co się w takich kategoriach opisuje, ale i aparat poznawczy (czy co kto ma w tym miejscu) opisywacza.
Najnowsza moda to lament nad światem i to nie w klasycznej wersji Weltschmerz, lecz pensjonarskiego zawodzenia w pamiętniczku młodej grafomanki (albo w wersji męskiej) i chlipania niewolnicy Isaury. Stara moda to tzw. dowcip tupolewny, czyli robienie głupich, głupszych i najgłupszych aluzji do strasznej katastrofy z 10 kwietnia 2010 r. oraz pozbawione jakichkolwiek uczuć wyższych żarciki na ten temat.
Wydawało się, że na samym dnie dowcipu tupolewnego od dawna i samodzielnie zadomowili się Radosław Sikorski i Jarosław Kurski (Maciej Stuhr to tylko komediant i wodzirej). Okazuje się jednak, że równie „dowcipny” stara się być Jacek Żakowski - w „dziele” zatytułowanym „Nasz świat leci na brzozę. Pull up!” w „Gazecie Wyborczej”. Świat leci, bo „cierpi na tupolewizm”. To jest ten typ ideologicznego zaślepienia, w którym dowcipkuje się z szubienicy, na której wieszano bądź z samochodów służących do gazowania ludzi. Jeśli ktoś tu gdzieś leci, to na twarz ten, kogo takie metaforki i porówanka (kłania się minister Pilchen z „Kariery Nikodema Dyzmy”) niezdrowo podniecają albo rajcują. Szczególnie w przededniu 10. rocznicy katastrofy smoleńskiej.
Obrzydliwe aluzyjki to zapewne licentia poetica mająca przykryć „bogactwo” weltschmerzowych jęków i zachęcić do czytania wzniosłej dziecinady. Żeby wymogom zaangażowanego infantylizmu stało się zadość, Jacek Żakowski chlipie, że „świat, który stworzyliśmy, tak działa, że w kolejnych krajach społeczna frustracja daje władzę coraz głupszym populistycznym pajacom mocnym głównie w kłamstwach, przechwałkach, korupcji, prześladowaniu rywali i zwalaniu na innych. A oni tumaniąc zagubionych w takim świecie ludzi wielkimi obietnicami, hasłami i strachami, dewastowali wszystko, co wspólne – od kompetentnych urzędów, szpitali, szkół, uniwersytetów, systemów emerytalnych i sądów po prawa pracownicze, socjalne i obywatelskie”.
Można by się rozpłakać nad tym lamentem, gdyby nie to, że przez ostatnie dekady władzę sprawowali głównie nie żadni „populistyczni pajace”, lecz cyniczni pajace liberalni, którzy uważali się za najmądrzejszych w całej wsi, za hiperracjonalnych i tak odległych od populizmu, jak co najmniej galaktyka Andromedy od Ziemi. I ci liberalni pajace wprowadzali coraz więcej darwinizmu społecznego oraz ekonomicznego, niszcząc relacje międzyludzkie i całe wspólnoty. I próbując wszystko sprywatyzować, z urzędami, szpitalami, szkołami, uniwersytetami, systemami emerytalnymi na czele. Sądy oddawali sędziom, a prawa pracownicze, socjalne i obywatelskie mieli absolutnie gdzieś.
To liberalni pajace stworzyli świat dla wybranych, pełen nierówności, wyzysku i niesprawiedliwości. A kiedy pojawiła się pandemia koronawirusa, np. w Polsce te wszystkie liberalne „osiągnięcia” można wyrzucić do kosza, bo np. prywatna służba zdrowia w obliczu zagrożenia po prostu czmychnęła do mysiej dziury albo udaje że jej nie ma. Nie populistyczni pajace rozmontowali świat, lecz pajace, którym gęby się nie zamykały od liberalnych pouczeń i snucia miraży wolnorynkowego raju na Ziemi. Społeczna frustracja tylko demaskuje nędzę tych liberalnych pajaców i ich „nowego, wspaniałego świata”.
Kpi czy o drogę pyta Żakowski, gdy maże się, iż „stworzyliśmy taki świat, że w bogatych krajach giniemy z braku respiratorów kosztujących tyle co używany samochód, ratownicy chorują i umierają, bo nie mają maseczek i rękawiczek za grosze, epidemia się szerzy, bo do pracy idą chorzy, którym nikt nie płaci, gdy chorują”. Akurat to dowód na kompromitację świata wilczego, w którym każdy miał dbać tylko o sobie, a wydatki na różne urządzenia społeczne to było wyrzucanie pieniędzy w błoto. To świat kumpli Żakowskiego z czasów transformacji, z idolem „Gazety Wyborczej” i „Polityki” Leszkiem Balcerowiczem na czele.
To obecnie rządzący od początku mówili o nieredukowalnej roli państwa i robili wiele, żeby nie było ono tylko nocnym stróżem praktycznie w nic się nie wtrącającym i nic niemogącym. I wtedy, także ze strony Jacka Żakowskiego, a już ze strony „Gazety Wyborczej” w dawce śmiertelnej, pojawiły się zarzuty o faszyzm, totalitaryzm i mordowanie demokracji oraz wolności. Jęki Żakowskiego są zatem kompletnie błędnie adresowane. Niech to wszystko wyjęczy Adamowi Michnikowi, czyli szefowi gazety, w której pisuje. Inaczej to infantylny głos wołającego na puszczy, który myli skutki z przyczynami. W dodatku w żenującym sosie tupolewnych dowcipasów.
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495116-jacku-zakowski-nie-jecz-nam-na-zepsuty-swiat