Szok i niedowierzanie milionów Polaków z jednej strony. Z drugiej zaś zachwyt opozycji politycznej i dzika radość jej popleczników oraz zwolenników – to pierwsza reakcje na wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, nakazujący „w trybie natychmiastowym” zawiesić działanie Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Zdumiewają dwie rzeczy. Jedna bardziej bulwersująca od drugiej. Pierwsza, to próba użycia bezprawia przez ludzi, uchodzących za największe w Europie autorytety prawa, a i pewnie sami się też tak mieniący. Po wtóre, to ta, że wchodzą podkutymi bezprawiem butami do domu, zmagającego się z niezależnymi od niego samego nieszczęściami i nakazują, żeby w tym momencie zajął się drugorzędnymi dla jego egzystencji i przetrwania sprawami.
Sędziowie Trybunału, którzy dzięki swojej mądrości, jaka zwykle towarzyszy pogłębionej wiedzy oraz doświadczeniu życiowemu winni emanować sprawiedliwością, w istocie okazują się okopanymi w swojej twierdzy zarozumiałości i poczucia wyższości bezdusznymi biurokratami. Urzędnikami, którzy stoją ponad prawem już ustanowionym. Uzurpują sobie prawo tworzenia narzędzi, potrzebnych im do narzucenia innym państwom reguł postępowania w obszarach, wobec których nie mają żadnych uprawnień. Muszę to powtórzyć. Nadużywając swoich kompetencji, sędziowie TSUE sami naruszają prawo. Mówiąc po prostu, dopuszczają się samowoli, co w niektórych sytuacjach nazywa się gwałtem. W tym przypadku mamy gwałt dokonany na prawie.
To oczywiście nie jest koniec świata. Rząd Polski sobie z tym poradzi. Niepokój mój budzi przedziwna postawa opozycji. Po trosze rozumiem satysfakcję, jaką upaja się opozycja. Zacietrzewienie antypisowskie sprawia, że w orzeczeniu TSUE opozycja widzi niemal śmiertelny cios zadany reformie wymiaru sprawiedliwości przeprowadzonej przez zjednoczoną prawicę. Sztych, który musi się zakończyć agonią reformy. Nie dziwię się nawet euforycznej radości opozycji z rzekomego własnego sukcesu, ukoronowanego wyrokiem Trybunału w Luksemburgu.
Niedopuszczalne jest jednak rozpowszechnianie przy tej okazji kłamstwa, że niepodporządkowanie się orzeczeniu TSUE, pociągnie za sobą zakręcenie Polsce kurka z funduszami, jakie zostaną przyznane z unijnego budżetu. To nie jedyne kłamstwo – a właściwie rodzaj szantażu – głoszonego przez Małgorzatę Kidawę-Błońską. Podobną myśl o możliwości straty części finansów unijnych wyraził Leszek Balcerowicz.
Dziwi jeszcze jedna rzecz. Jakoś nie słychać krytycznych głosów opozycji, że UE i jej organy zajmują się sprawami politycznymi, zamiast walką z pandemią.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/495013-trad-w-trybunale-sprawiedliwosci
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.