System dwóch kopert, który był stosowany w innych krajach przy okazji wyborów, generalnie sprawdza się i pozwala na zachowanie tajności głosowania przy zachowaniu staranności wszystkich procedur związanych z wyborami. Jeżeli chodzi o powszechność, to teoretycznie większa jest dostępność wyborów w tym trybie, niż w trybie takim, że trzeba fizycznie udać się do lokalu wyborczego. Zwłaszcza dla osób, które na przykład z powodów zdrowotnych nie mogą danego dnia uczestniczyć w wyborach. Zwiększa to de facto liczbę osób, które mogą brać udział w wyborach
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl senator Jan Maria Jackowski (PiS).
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
wPolityce.pl: Opozycja twierdzi, że niezależnie od tego, czy głosowanie w zbliżających się wyborach prezydenckich będzie korespondencyjne, czy wprowadzone zostanie jakiekolwiek inne bezpieczne rozwiązanie, to nie będą to wybory ani tajne, ani równe, ani powszechne. Czy rzeczywiście?
Senator Jan Maria Jackowski: Te argumenty nie wytrzymują próby krytyki, dlatego że system dwóch kopert, który był stosowany w innych krajach przy okazji wyborów, generalnie sprawdza się i pozwala na zachowanie tajności głosowania przy zachowaniu staranności wszystkich procedur związanych z wyborami. Jeżeli chodzi o powszechność, to teoretycznie większa jest dostępność wyborów w tym trybie, niż w trybie takim, że trzeba fizycznie udać się do lokalu wyborczego. Zwłaszcza dla osób, które na przykład z powodów zdrowotnych nie mogą danego dnia uczestniczyć w wyborach. Zwiększa to de facto liczbę osób, które mogą brać udział w wyborach. Jeżeli chodzi o równość, to każdy otrzymuje taki sam pakiet. Pan prezydent też na adres swojego stałego zamieszkania i pozostali kandydaci również otrzymają ten pakiet i każdy z nich będzie głosował w taki sposób, jak każdy inny obywatel biorący udział w wyborach. Także argumentacji opozycji nie podzielam. Pod warunkiem oczywiście, że zostaną zachowane wszelkie procedury, które wynikają z ustawy i które będą również wynikały z rozporządzeń, które wyda pan minister Sasin.
Jakie konkretnie są to procedury?
Procedura, w jaki sposób należy dokonać identyfikacji wyborcy. W jednej kopercie otrzymamy oświadczenie, którym potwierdzimy naszą tożsamość i łatwo jest wtedy zweryfikować, czy ta osoba figuruje w spisie wyborców. W tym oświadczeniu podamy numer PESEL, imię i nazwisko. Są to już tak zwane dane wrażliwe, więc dane teoretycznie zastrzeżone tylko dla osoby, której dotyczą, i urzędów, które mają prawo przetwarzać te dane. W tym wypadku – spisu wyborców.
Po drugie, otrzymujemy drugą kopertę z głosem. Ta koperta jest nieoznakowana, w związku z powyższym po otwarciu pierwszej nastąpi weryfikacja wyborcy, a następnie druga koperta – zaklejona - zostanie wrzucona do urny. Nieoznakowana. Otwarcie kopert zawierających karty do głosowania nastąpi po zakończeniu głosowania przez Komisję Wyborczą. W związku z powyższym procedura jest w gruncie rzeczy bardzo podobna do tej tradycyjnej, bo obywatel przychodzi przecież do Obwodowej Komisji Wyborczej, legitymuje się dowodem osobistym. Potwierdza swoją tożsamość. Różnica jest tylko taka, że w tradycyjnym modelu składa się podpis na liście, przy spisie wyborców, natomiast tutaj dokonuje tego stosowna komisja, która będzie wyłoniona.
Następnie otrzymuje kartę, idzie za parawan i dokonuje wyboru. Wrzuca kartę do urny. Urna jest przeźroczysta, a głosy są nieoznaczone. Taka zasada przy głosowaniu korespondencyjnym zostanie zachowana. Natomiast trzeba zwrócić uwagę na inną rzecz. Jest to szczególny tryb głosowania, ale i jest szczególna chwila. Mamy bezprecedensową pandemię i to jest chyba największe wyzwanie, jakie stoi przed państwem polskim po 1989 roku.
Czyli obawy np. pana Cimoszewicza, że nie wiadomo, kto będzie głosować w rodzinie, czy kto będzie miał dostęp do kart do głosowania, że nad tym nie będzie żadnej kontroli można włożyć między bajki?
To jest takie szukanie dziury w całym, dlatego że to zakłada jakąś niedojrzałość obywateli, którzy chcieliby dopuścić do ograniczenia swoich praw wyborczych, to znaczy oddać komuś innemu swoją kartę do głosowania i zgodzić się na to, że ktoś inny za nich podejmuje decyzję. Ale to już jest sytuacja skrajna.
Natomiast chcę zwrócić uwagę, że sam byłem wielokrotnie świadkiem, kiedy głosowałem jako obywatel, że na przykład do lokalu wyborczego przychodził wnuczek z babcią i razem byli za kotarą, gdzie dokonał się akt głosowania. Być może taki wnuczek pomagał swojej babci przy głosowaniu. Tego nie mogę wykluczyć. Być może czytał jej nazwiska kandydatów i ona zaznaczała. Takie sytuacje były w tradycyjnym modelu głosowania i takich sytuacji oczywiście nie można wykluczyć.
Pani komisarz Vera Jourova oświadczyła w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, że niepokoi się o wolne i uczciwe wybory w Polsce, o jakość głosowania, o legalność i konstytucyjność takich wyborów. W jakich kategoriach tego typu stwierdzenia pani komisarz odczytywać? Czy to rodzaj zachęty dla polskiej opozycji?
To są dość zdumiewające słowa, bo po pierwsze jeszcze nie wiadomo, jak te wybory będą się odbywały i kiedy, ponieważ nikt nie może w tej chwili ze stuprocentową pewnością dokładnie wskazać daty, czy to będzie 10 czy 17 maja. Czy może będą takie dramatyczne okoliczności, że będzie to zupełnie inny termin. Nikt też nie może powiedzieć ze stuprocentową pewnością, że korespondencyjny sposób głosowania będzie obowiązywał. Jesteśmy w toku procesu legislacyjnego i dopóki on nie będzie zakończony, to jeszcze formalnie korespondencyjny sposób głosowania nie jest obowiązujący.
Natomiast wypowiedź pani Jourovej oceniam w kategoriach czysto politycznych, zgodnie z nastawieniem elit brukselskich, które zamiast zająć się walką z koronawirusem i wspierać kraje członkowskie w tym bardzo poważnym wyzwaniu, jakim dla wszystkich krajów członkowskich jest w tej chwili ta epidemia, to zajmują się problemami właśnie takimi, wynikającymi z tzw. politycznej poprawności.
Po drugie widzimy już tutaj aktywizację różnych ośrodków zagranicznych. Jedna znana międzynarodowa organizacja ekologiczna nagle też w tej sprawie zaczyna się wypowiadać, ale tylko w przypadku Polski. Natomiast w przypadku innych krajów, które w podobnym systemie przeprowadziły w ostatnim czasie wybory, nie wypowiadała się. To pokazuje, że jest to działanie stricte polityczne, a nie merytoryczne.
W środowiskach opozycji już w tej chwili panuje histeria, mimo że wielu rzeczy jeszcze nie wiemy: jak te wybory się odbędą, czy to będzie głosowanie korespondencyjne, czy nie, kiedy ono się odbędzie, ale już mówi się o potencjalnym sfałszowaniu wyborów. Czy należy się spodziewać, że jeżeli te wybory się odbędą, to opozycja podważy ich wiarygodność, niezależnie od wszystkiego?
Niewątpliwie tak będzie, że opozycja będzie podważała wynik wyborów. Niewątpliwie należy się też spodziewać fali protestów wyborczych. To jest moim zdaniem element w tym klimacie politycznym nie do uniknięcia, ponieważ opozycja właściwie całe ostrze walki politycznej sprowadziła do politycznych sporów o datę wyborów, zdając sobie doskonale sprawę z tego, że obecne sondaże wskazują, że pan prezydent Andrzej Duda ma bardzo poważne szanse na reelekcję, natomiast notowania innych kandydatów są absolutnie niewspółmierne do oczekiwań totalnej opozycji. Co najważniejsze z punktu widzenia strategii opozycji, nie uda się stworzyć kandydata reprezentującego cały tzw. anty-PiS. To była nadzieja opozycji, że w ten sposób – ponieważ suma wszystkich tych, którzy nie popierają PiS-u jest większa niż tych, którzy popierają PiS – podobnie, jak w wielkich miastach w wyborach samorządowych, czy w wyborach do Senatu przy systemie jednomandatowym, uda się w ten sposób uzyskać zwycięstwo.
Teraz cała ta strategia spaliła na panewce i stąd takie napięcie w obozie opozycji. Przy czym proszę zwrócić uwagę, że sami zwolennicy i animatorzy totalnej opozycji pogubili się, bo niektórzy już ogłaszają, że będą bojkotować, inni – że chyba jednak nie. Zastanawiają się, co w tej sytuacji robić, co oczywiście drastycznie osłabia twardy elektorat anty-PiS-owski, który jest w tej chwili zdezorientowany. To zdezorientowanie najtwardszego elektoratu anty-PiS-u u liderów opozycji powoduje frustrację.
Borys Budka oświadczył, że „tylko osoba szalona, albo skrajnie cyniczna myśli teraz o wyborach”, a przecież termin wyborów wyznacza nie Prawo i Sprawiedliwość, ale tak naprawdę polska Konstytucja, o którą rzekomo tak bardzo walczy PO…
Oczywiście, że termin wyborów wynika wprost z Konstytucji i tutaj to nie jest narzucanie przez PiS tego terminu. On oczywiście mógłby być przesunięty, gdyby został wprowadzony na przykład któryś ze stanów nadzwyczajnych, ale w tej chwili nic takiego nie nastąpiło, więc ten termin nadal obowiązuje. Natomiast anty-PiS stosuje strategię, która przy rozwoju pandemii może się okazać groźna dla obozu Zjednoczonej Prawicy, a mianowicie – wpaja opinii publicznej przekonanie, że dla liderów PiS-u ważniejsze są wybory niż zdrowie i życie milionów Polaków. I to by było groźne dla obozu Zjednoczonej Prawicy, gdyby skutecznie udało się totalnej opozycji taką narrację wprowadzić do opinii publicznej.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
W związku z problemami z dystrybucją drukowanej wersji tygodnika „Sieci” (zamykane punkty sprzedaży, ograniczona mobilność społeczna) zwracamy się do państwa z uprzejmą prośbą o wsparcie i zakup prenumeraty elektronicznej - teraz w wyjątkowo korzystnej cenie! Z góry dziękujemy!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/494940-jackowskiargumenty-opozycji-zakladaja-niedojrzalosc-polakow