Opozycja i zaprzyjaźnieni z nią dziennikarze chcą rozkołysać łódź, aby wypadli z niej polityczni przeciwnicy. Mało ich obchodzi fakt, że wywrócić się może cała łódka - czyli Polska. I choć z jednej strony marzą im się kolejne medialne sceny, które będzie można pokazać za granicą jako przejawy represji i autorytaryzmu, to z drugiej strony - państwo polskie nie może milczeć, gdy politycy i dziennikarze prowokują do łamania prawa i podburzają do paniki. Dlatego ze spokojem, umiarem i z przemyślaną narracją, ale jednak stanowczo i szybko obóz rządzący powinien odpowiedzieć.
„Oświeceni” robią burdy
Dominika Wielowieyska z dumą zapowiada, że „niewłaściwie potraktuje kartę wyborczą”,
obywatele dla RP deklarują na swojej stronie internetowej, że:
w przypadku, gdy wybory prezydenckie miałyby się odbyć podczas pandemii, w szczególności w planowany sposób „korespondencyjny”, dokonamy publicznego zniszczenia swoich kart do głosowania.
A Iwona Hartwich atakuje bezpośrednio prezydenta:
i Jarosława Kaczyńskiego:
Satysfakcja z problemów, jakie - w dobie światowego kryzysu - przeżywa Polska, jest porażająca. Politycy opozycji zużyli już wszystkie retoryczne oskarżenia o dyktaturę, więc teraz straszą śmiercią i podżegają do łamania prawa oraz łamania procedur wyborczych.
Jak reagować na polityczne kłamstwa? Podpowiedź z USA
Obóz rządzący nie powinien eskalować konfliktu, ale powinien dać jasny i wyraźny sygnał, że będzie konsekwentny - skoro ustawę przeforsował, to ustawę wprowadzi.
Ale zwłaszcza w zmaganiach politycznych i w dobie tworzenia narracji na czas w trakcie i po kryzysie „oddawanie ciosów” propagandowych jest ważne.
Za uzasadnienie niech wystarczy wywód amerykańskiego psychologa klinicznego i politologa, specjalisty od nastrojów politycznych właśnie.
Większość ludzi rozumie przykazanie: „Nie będziesz mówił fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu twemu”. Najlepszą reakcją na nieuczciwy atak jest zadany ze szczerym gniewem cios, który trafia przeciwnika w splot słoneczny.
-pisał Drew Westen w pracy „Mózg polityczny”. A przecież twierdzenie, że Zjednoczona Prawica organizuje wybory kosztem życia Polaków, albo że łamie zasadę tajności wyborów (sprawa PESELu w drugiej kopercie zasługuje na osobny tekst), jest fałszem - wymaga więc tegoż „zadanego ze szczerym gniewem ciosu”. Co prawda Westen doradza amerykańskim demokratom, przeciwko republikanom, ale miękkie odpowiedzi obecnego obozu rządzącego w Polsce przypominają niepewne reakcje demokratycznych bohaterów „Mózgu politycznego”. I naukowiec wylicza kilka przypadków „miękkich reakcji”, które prowadzą do klęski w oczach społeczeństwa, klęski autorytetu i wiarygodności. Ale jako pierwszy, najbardziej oczywisty błąd, Westen wymienia na początku:
Strategia pierwsza to w ogóle nie reagować. (…) brak reakcji pozwala stronie przeciwnej bezkarnie kształtować sieci wyborców, tworzyć niekwestionowane ramy chętnie przyswajane przez media, sugeruje, że kandydat zgadza się z zarzutami albo ma coś do ukrycia i wreszcie zachęca agresora do zadania następnego ciosu.
Tymczasem fałszywa narracja opozycji i zaprzyjaźnionych z nią mediów jest tym groźniejsza, że prowadzona w czasie potężnego kryzysu. Straszenie Polaków śmiercią czy represjami to już poziom nie zwykłych wyborczych fakenewsów ale wojny informacyjnej. I na taką kłamliwą perswazję trzeba reagować szybko i stanowczo.
Psycholodzy przed wielu laty odkryli pokrewną technikę zmniejszania siły oddziaływania negatywnych środków perswazji drugiej strony, a mianowicie inokulację, czyli budowanie „odporności: na dany przekaz poprzez ostrzeganie przed nim albo prezentowanie słabych argumentów na jego rzecz (i zbijanie ich), zanim druga strona przedstawi mocniejsze. Tak samo (…) słabe i łatwo podważalne argumenty na poparcie stanowiska drugiej strony skłaniają ludzi do akceptowania lub samodzielnego formułowania kontrargumentów, które służą jako emocjonalne „antyciała”.
Co prawda rząd prostuje co jakiś czas kłamstwa opozycji o tym, że poczta nie działa albo tłumaczy, że wybory korespondencyjne odbywają się w krajach o wysokich standardach demokratycznych, ale rzecz w narracji - ogólnej opowieści opozycji o zagrożeniach wynikających z procesu wyborczego, którą przyjęła opozycja, nagle oczywiście zapominając czego od władz wymaga Konstytucja (termin zorganizowania wyborów) i demokracja (ciągłość państwa nawet w czasach kryzysów). Telewizja Polska i niektórzy prawicowy komentatorzy podkreślają, że sam Donald Tusk był niechętny wprowadzaniu stanu klęski żywiołowej, że nie chciał przekładać wyborów, a minister Jacek Sasin zapewnia, że Poczta Polska podoła wyzwaniu przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych. Są to odpowiedzi, ale nie jest to jeszcze „cios za cios”, „wet za wet”.
Obecna sytuacja wymaga, powtarzajac za Westenem, „kształtowania sieci wyborców”, przejść do narracyjnej ofensywy: że oto państwo polskie musi trwać, że Konstytucja wymaga przeprowadzenia szybkich wyborów, a stan klęski żywiołowej nie uratuje Polski przed koronawirusem. To przekaz pozytywny. Ale też wobec jawnych drwin z procesu demokratycznego ze strony opozycji należy jasno nazywać rzeczy po imieniu - że są w Polsce media i ośrodki polityczne uprawiające wojnę informacyjną, dezinformujące społeczeństwo i formułujące fakenewsy. Bez nazywania rzeczy po imieniu dłużej prowadzić debaty publicznej się nie da.
WARTO TAKŻE OBEJRZEĆ PROGRAM TELEWIZJI WPOLSCE.PL O KŁAMSTWACH W DOBIE KORONAWIRUSA:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/494923-antypis-atakuje-demokracje-jaka-powinna-byc-odpowiedz