Porozumienie, dialog, niezależność i „troska” o innych. Tak w dużym skrócie ma wyglądać prezydentura, gdyby ten najważniejszy urząd w Polsce trafił w ręce Władysława Kosiniaka-Kamysza. W wywiadzie udzielonym tygodnikowi „Newsweek”, kandydat PSL na prezydenta, chce być „dobrym wujkiem”, który na prawo i lewo rozdaje wszystkim wszystko co tylko zapragną. Kto zapłaci za te pomysły?
CZYTAJ TAKŻE: Kosiniak-Kamysz chce większej pomocy państwa dla przedsiębiorców. Skąd pieniądze? „Trzeba wstrzymać budowę CPK i zakup F-35”
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Sondażownia związana z PO publikuje najnowsze badanie: Lider PSL wyprzedza Kidawę-Błońską. Andrzej Duda na czele z dużą przewagą
Prezydent powinien być patronem dialogu społecznego w sprawie rozwiązań antykryzysowych. A w ramach Rady Gabinetowej mógłby wpływać na rząd. Do ponadpartyjnego porozumienia nie doprowadzą politycy zwaśnionych stron, które od dawna prowadzą bratobójczą wojnę. Dlatego wybór prezydenta spoza tych dwóch partii właśnie na czas kryzysu jest niezwykle ważny
– przekonywał Kosiniak-Kamysz w „Newsweeku”.
Obrońca pracowników na „śmieciówkach”?
Władysław Kosiniak-Kamysz chwali się także, że to on był pionierem koncepcji „oskładkowania” umów - zleceń.
Jako minister pracy [w rządzie PO-PSL – red.] wprowadzałem ustawy ograniczające umowy śmieciowe i zmierzające do oskładkowania umów-zleceń. Rząd PiS nie wykonał żadnego wysiłku w tym kierunku, bo liczba osób na umowach śmieciowych – samozatrudnionych, na umowach cywilnoprawnych, zleceniach, umowach o dzieło – wzrosła przez ostatnie cztery lata. Niezależnie od rodzaju umowy wszyscy ci, którzy utracili swoje źródło dochodu, powinni otrzymać od państwa wsparcie na tych samych zasadach, stąd nasza propozycja – dla każdego dofinansowanie, przynajmniej do wysokości minimalnego wynagrodzenia. Jeśli uratujemy ich miejsce pracy, nawet dofinansowując je dzisiaj w istotny sposób, to ci ludzie za pół roku zapłacą podatki, będą mieć z czego utrzymać rodzinę i nie będą zależni od państwa
– powiedział Kosiniak-Kamysz „Newsweekowi”.
Koniec z inwestycjami w bezpieczeństwo
Prezes PSL przyznał także, że rząd powinien porzucić strategiczne inwestycje i wydatki na obronność. Kłóci się to z jego wcześniejszymi deklaracjami, które przypomniał mu „ Newsweek”.
W swoim programie postulował pan zwiększenie liczebności armii do 150 tys. żołnierzy oraz zwiększanie nakładów na obronność do 2,5 proc. PKB do 2030 r.
– pytali dziennikarze.
Dzisiaj najważniejsza będzie walka z kryzysem, więc na pewno zmienię priorytety w programie wyborczym. Należy się zastanowić, czy zakup F-35 lub budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego są dziś najbardziej potrzebne. Moim zdaniem – nie.
– odpowiedział Kosiniak-Kamysz.
Wyborów nie zbojkotuje
Władysław Kosiniak-Kamysz nie zamierza też wycofać się z wyborów prezydenckich.
Ustawa o głosowaniu korespondencyjnym to tylko próba odwrócenia uwagi od najważniejszych spraw. Ale nie wycofuję się z wyborów, bo nie wolno oddać Andrzejowi Dudzie pola walkowerem, nie wolno zostawić Polski w rękach prezydenta, który jest niesamodzielny. Trzeba doprowadzić do tego, żeby wybory odbyły się nawet nie za pół roku, ale za rok
– przekonywał.
Dla każdego coś miłego
Prezes PSL zachowuje się jak człowiek z zanikiem pamięci. Tak jakby nie pamiętał, jak podnosił Polakom wiek emerytalny i nie popierał ultraliberalnej polityki rządu PO - PSL. Dziś jest „przyjacielem” wszystkich i z uśmiechem na twarzy rozdaje wirtualne pieniądze. Kandydat dla wszystkich? A może dla nikogo?
„Newsweek” / WB
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/494628-festiwal-pustych-obietnic-kosiniaka-kamysza-w-newsweeku
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.