Dymisja wicepremiera Jarosława Gowina oznacza przyznanie się do politycznej porażki w wewnętrznych negocjacjach z Prawem i Sprawiedliwością (a głównie Jarosławem Kaczyńskim). Pomysł na sierpniowe wybory korespondencyjne - który jeszcze w piątek leżał na stole jako najbardziej prawdopodobna opcja - nie został przyjęty przez PiS, pomysł na zmianę konstytucji z kolei nie został przyjęty przez opozycję. Gowin został z niczym, prawdopodobnie przecenił też karność swojego partyjnego zaplecza do umierania za termin wyborów (ale to akurat ostatecznie okaże się w maju, o czym za chwilę).
Sierpień był - i jest nadal - brany pod uwagę zupełnie poważnie jako termin wyborów prezydenckich (w wersji korespondencyjnej). PiS nie zgodziło się jednak przyjąć a priori pomysłu na wpisanie vacatio legis do ustawy - tak, by wykluczyć majowy termin wyborów prezydenckich. Krótko mówiąc: kierownictwo PiS chciało jeszcze poczekać z ostateczną decyzją. I tak się zresztą stanie. Odpowiedzialność za tę decyzję spadnie więc na barki Łukasza Szumowskiego. To minister zdrowia tuż po świętach Wielkiej Nocy (zgodnie ze swoimi zapowiedziami) wyda rekomendacje co do tego, czy zagrożenie epidemiczne będzie na poziomie do przyjęcia. Trudno się tego spodziewać, jeśli premier Morawiecki mówił w poniedziałek w parlamencie o tym, że szczyt zakażeń spodziewany jest na przełom maja i czerwca. Z drugiej strony Szumowski i jego eksperci mogą uznać, że głosowanie korespondencyjne będzie jednak o wiele bardziej bezpieczne niż klasyczne wybory, kompletnie niemożliwe do realizacji.
Co więc czeka nas w najbliższych tygodniach? Ustawa prawdopodobnie przejdzie przez Sejm i trafi do 30-dniowej zamrażarki w Senacie. W ciągu tego czasu będą trwały różnego rodzaju targi i przeciąganie liny, by na początku maja, gdy ustawa wróci do Sejmu, zdecydować ostatecznie. A w tzw. międzyczasie przygotowywać polskie państwo do scenariusza wyborów już na maj. Czy będzie to zrealizowane? O tym zdecydują wyniki wspomnianych wcześniej debat, targów i dyskusji. Nie mówiąc o zdaniu prezydenta Andrzeja Dudy, który będzie miał raptem kilka godzin na podpis (a nie konstytucyjny termin, na który sam prezydent mocno się powoływał swojego czasu) w tak kluczowej kwestii jak organizacja wyborów. Czeka nas 30-dniowy chaos, jakiego nie widzieliśmy jeszcze w polskiej polityce. Chyba że minister Szumowski lub premier Morawiecki zdecydują się przeciąć ten stan negatywnymi rekomendacjami lub wprowadzeniem stanu klęski żywiołowej.
Pod dużym znakiem zapytania stoi też stabilność obozu Zjednoczonej Prawicy, ale to temat na późniejszy czas, okres już po pandemii. Na razie po prostu stanowisko wicepremier obejmie Jadwiga Emilewicz, kierownictwo w MNiSW obejmie zapewne któryś z zastępców Gowina. Polityczne turbulencje są naprawdę duże, dynamika spora i nie można dziś wyrokować ostatecznie ani co do ostatecznegu terminu wyborów, ani co do większosci rządowej. O stanie epidemii nawet nie mówiąc.
Zobacz także magazyn Bez Spiny:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/494603-co-dalej-po-dymisji-wicepremiera-gowina