Gdy już rząd wejdzie na ścieżkę stanu klęski żywiołowej i wykorzysta wszystkie konstytucyjne uprawnienia, będzie płacz i zgrzytanie zębów.
Wszyscy przesuwacze wyborów prezydenckich albo nie zdają sobie sprawy z konsekwencji tego przesunięcia, albo robią Polakom wodę z mózgu. Stawiałbym na to drugie. Stan prawny i szerzej konstytucyjny jest taki, że Andrzej Duda jest prezydentem do 5 sierpnia 2020 r. Po to wybory zostały zaplanowane na prawie dwa miesiące przed upływem tego terminu, żeby był czas na protesty wyborcze, a po ich uwzględnieniu na stwierdzenie ważności wyboru przez Sąd Najwyższy. Przesunięcie terminu wyborów poprzez wprowadzenie któregoś ze stanów nadzwyczajnych wszystko zmienia. A postulowany przez opozycję stan klęski żywiołowej daje Radzie Ministrów i większości sejmowej możliwość praktycznie nieograniczonego przesuwania terminu wyborów – poprzez przedłużanie obowiązywania stanu klęski żywiołowej.
Art. 228 pkt 7 konstytucji stanowi: „W czasie stanu nadzwyczajnego oraz w ciągu 90 dni po jego zakończeniu nie może być skrócona kadencja Sejmu, przeprowadzane referendum ogólnokrajowe, nie mogą być przeprowadzane wybory do Sejmu, Senatu, organów samorządu terytorialnego oraz wybory Prezydenta Rzeczypospolitej, a kadencje tych organów ulegają odpowiedniemu przedłużeniu”. Przez czas obowiązywania któregoś ze stanów nadzwyczajnych i 90 dni po jego zakończeniu prezydent ma na tej podstawie konstytucyjny mandat do sprawowania władzy dłużej niż wynikałoby to z formalnej długości jego kadencji. Nie ma tu miejsca na tymczasowe przejmowanie funkcji prezydenta przez marszałka Sejmu, co wedle art., 131 pkt 2 jest możliwe tylko w razie: „1) śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej, 2) zrzeczenia się urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej, 3) stwierdzenia nieważności wyboru Prezydenta Rzeczypospolitej lub innych przyczyn nieobjęcia urzędu po wyborze, 4) uznania przez Zgromadzenie Narodowe trwałej niezdolności Prezydenta Rzeczypospolitej do sprawowania urzędu ze względu na stan zdrowia, uchwałą podjętą większością co najmniej 2/3 głosów ustawowej liczby członków Zgromadzenia Narodowego, 5) złożenia Prezydenta Rzeczypospolitej z urzędu orzeczeniem Trybunału Stanu”.
Domagając się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej opozycja chyba nie wie, co robi. Rada Ministrów może wprawdzie określić czas jego trwania tylko na 30 dni, ale - w przeciwieństwie do stanu wyjątkowego – za zgodą Sejmu może ten stan przedłużać praktycznie w nieskończoność. Funkcjonalnie czas trwania stanu klęski żywiołowej nie powinien być dłuższy niż stanu wyjątkowego, czyli trwać nie dłużej niż 150 dni, ale przecież nie sposób z góry ani tego przewidzieć, ani określić. Bez trudu można sobie wyobrazić, że sejmowa większość wyraża zgodę na sukcesywne przedłużanie tego stanu. Nawet gdyby w czasie trwania stanu nadzwyczajnego i 90 dni po jego zakończeniu upływała nie tylko kadencja prezydenta, ale też Sejmu i Senatu czy organów samorządu terytorialnego, nadal będą prawomocnie funkcjonować.
Wybory parlamentarne oraz prezydenckie (także ogólnokrajowe referenda) nie będą mogły być przeprowadzone w razie wprowadzenia stanu nadzwyczajnego nawet na niewielkiej części terytorium Polski. A wtedy prezydent, Sejm i Senat mają legalny mandat, nawet gdyby upłynęła ich kadencja. W tym kontekście jest wielką zagadką, dlaczego prof. Andrzej Zoll, były prezes Trybunału Konstytucyjnego, uznawany za prawniczego guru, uważa (a zrobił to 3 kwietnia 2020 r.), iż „prowadzi do pozakonstytucyjnego wydłużenia kadencji obecnego prezydenta”. Przedłużanie czasu trwania stanu nadzwyczajnego, czyli także przesuwania 90-dniowego okresu po jego zakończeniu jest w pełni konstytucyjne i konstytucyjnie wydłuża kadencję obecnego prezydenta. Czyżby były prezes TK i „wielki” profesor prawa nie znał konstytucji? A przecież to Trybunał Konstytucyjny (w wyroku z 26 maja 1998 r.; sygn. K. 17/98, OTK ZU nr 4, poz. 48) stwierdził, że zakaz przeprowadzenia wyborów w czasie stanu nadzwyczajnego i związane z tym przedłużenie kadencji zapewnia ciągłość funkcjonowania naczelnych organów państwa w czasie stanu nadzwyczajnego. Poza tym pozwala skoncentrować wysiłki na odwróceniu zagrożeń oraz chroni obywateli przed wykorzystywaniem instytucji stanów nadzwyczajnych dla manipulowania procedurą wyborczą.
Zgodnie z art. 232 konstytucji, Rada Ministrów może samodzielnie zdecydować o wprowadzaniu stanu klęski żywiołowej, a jeśli dysponuje sejmową większością, może go wielokrotnie przedłużać (na czas praktycznie nieograniczony). Wprowadzenie stanu klęski żywiołowej następuje bowiem w drodze rozporządzenia Rady Ministrów, które podlega podaniu do publicznej wiadomości (art. 228 ust. 2). W rozporządzeniu o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej Rada Ministrów określa przyczyny, datę wprowadzenia, obszar i czas trwania, a także (uwzględniając środki dopuszczane w ustawie o stanie klęski żywiołowej), rodzaje ograniczeń wolności i praw obywatelskich. Rozporządzenie Rady Ministrów wprowadzające stan klęski żywiołowej w ogóle nie jest rozpatrywane przez Sejm. Sejm włącza się dopiero w przedłużanie stanu klęski żywiołowej, ale jeśli rząd ma w Sejmie większość, może zrobić, co chce.
Sejm mógłby naciskać na zniesienie stanu klęski żywiołowej grożąc przyjęciem wotum nieufności wobec rządu. Ale gdy opozycja nie ma większości, z takiej formy nacisku nie może skorzystać. Można utyskiwać, że praktycznie nie ma możliwości uchylenia przez Sejm rozporządzenia wprowadzającego stan klęski żywiołowej. Ale pretensje powinno się kierować do twórców konstytucji z 1997 r., a nie do konkretnego rządu czy większości sejmowej. Nie ma też możliwości kwestionowania uprawnień Rady Ministrów i sejmowej większości przez sądy powszechne (to jest możliwe tylko w wypadku rozporządzeń wykonawczych, wydanych na podstawie art. 92 konstytucji). Także Trybunał Konstytucyjny nie ma prawa kontrolowania samej decyzji o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej. Może się jedynie odnieść do kwestii kompetencji i procedury wydania rozporządzenia o wprowadzeniu stanu klęski żywiołowej.
Konstytucja nie określa terminu, na jaki może być przedłużony stan klęski żywiołowej ani nie stanowi, ile razy stan klęski żywiołowej może zostać przedłużony. A to oznacza, że taki stan może być przedłużany wielokrotnie i na czas nieokreślony. Wprawdzie ustawa o stanie klęski żywiołowej w art. 6 pkt. 1 stanowi, że przedłużenie stanu klęski żywiołowej może nastąpić tylko na czas oznaczony, ale to Rada Ministrów może określać wedle własnego uznania. Mało tego, konstytucja nie określa też sposobu zakończenia stanu klęski żywiołowej, co oznacza, że może być on zniesiony również na mocy rozporządzenia Rady Ministrów. Zatem stan klęski żywiołowej nie może być zakończony na mocy uchwały Sejmu, np. uchylającej rozporządzenie Rady Ministrów wprowadzające taki stan.
Jeśli opozycja się zaprze w Senacie, gdzie ma większość (albo w Sejmie zrobi to Porozumienie Jarosława Gowina) i nie zgodzi się na taką zmianę Kodeksu Wyborczego, by możliwe było powszechne głosowanie korespondencyjne, w praktyce zmusi rząd do wprowadzenia stanu klęski żywiołowej. No chyba, że byłoby możliwe przeprowadzenie wyborów w konstytucyjnym terminie 10 maja, uwzględniając przyjęte już rozszerzenie głosowania korespondencyjnego. A gdy już rząd wejdzie na ścieżkę stanu klęski żywiołowej i wykorzysta wszystkie konstytucyjne uprawnienia (i brak zakazów) z tego wynikające, opozycja i ewentualni buntownicy w obozie władzy dopiero mogą tego gorzko pożałować. I nic na to nie będą mogli poradzić ani w parlamencie, a nie na drodze sądowej. Jeśli tego chcecie, będziecie to mieli. I żeby potem nie było chlipania i gorzkich żalów, że nie wiedzieliście, co robicie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/494530-opozycja-i-buntownicy-w-obozie-wladzy-moga-gorzko-pozalowac