Wypowiedzi polityków, opinie mężów stanu, twarde diagnozy przywódców często trafiają do popularnych powiedzeń, ksiąg cytatów, klasyki przysłów. Co jednak jeśli współcześnie zdarza się coś przeciwnego? Jeśli liderzy nie mówią nic nowego, nie interpretują rzeczywistości, nie rozróżniają faktów od opinii i potrafią powtarzać jedynie „gdzieś zasłyszane” frazesy? Płytkość spojrzenia, banalność wypowiedzi to sygnał ostrzegawczy - wskazuje na brak rozeznania w polityce i na próbę taniego przypodobania się wyborcom.
A wszystko wskazuje na to, że Robert Biedroń czy Szymon Hołownia - wiecznie powtarzając slogany lub dowcipy z internetowych memów - nie mówią tego tylko pod publikę - oni faktycznie więcej o świecie nie wiedzą.
Bywały mocne rzeczy w ustach i spod pióra polityków: „Wam kury szczać prowadzać, a nie politykę robić” - rzucił do swoich przeciwników politycznych Piłsudski. „Jestem Polakiem, więc mam obowiązki polskie” - napisał Dmowski, tym samym stwierdzając wprost, że Polakiem można być lepszym i gorszym, bardziej budującym wspólnotę lub też dla tej wspólnoty bezużytecznym. Teologia narodu prymasa Stefana Wyszyńskiego, nazywanie narodu „rodziną rodzin” to uzupełnienie wcześniejszego postrzegania kulturowego rozumienia „natio” - to też była teza, która pomaga zrozumieć rzeczywistość. Zanim jednak spojrzymy na intelektualną pustkę i poznawczą pustynię Roberta Biedronia i Szymona Hołowni sięgnijmy do doktryn, propozycji, wizji świata polityków mniej wybitnych niż Piłsudski, Dmowski czy Wyszyński. Ot taki Donald Tusk, przechwalając się wizją zapewnienia „ciepłej wody w kranie” definiował w jakiś sposób wizję polskiego liberalizmu: obywatele mieli się bogacić, żyć coraz bardziej komfortowo i niczym innym się nie interesować. Że ta koncepcja zbankrutowała, to jedno, ale była jednak spójna i wyrażała się w wielu kampania wyborczych („Nie róbmy polityki. Budujmy mosty), opierała się na postpolityce (co potem ujął w ramy prof. Andrzej Nowak w książce „Od Polski do post-polityki”). Jakąś wizję można wydłubać z tekstów i działań Balcerowicza („kapitał nie ma narodowości”), Adriana Zandberga (Polska jako odbicie lustrzane Szwecji - ekonomicznie i światopoglądowo), panowie świat jakoś - mniej trafnie lub bardziej trafnie - definiują i Polskę do tej definicji starają się naginać. Szczerze mówiąc już nawet „Konstytucja ważniejsza od ludzkiego życia” Małgorzaty Kidawy-Błońskiej ma w sobie więcej politycznej deklaracji niż nic nieznaczące slogany dwóch innych opozycyjnych kandydatów na prezydenta
Dwóch tytanów myśli politycznej
Jednak z orędzi, apeli, przemówień i wywiadów Roberta Biedronia czy Szymona Hołowni nijak się da wydłubać cokolwiek. To są losowo wybrane antypisowskie memy i żarty internautów, asekuracyjne niedopowiedzenia typu „jestem przeciw in vitro, ALE” (Szymon Hołownia), albo deklaracje o tolerancji, Polski dla wszystkich, końcu wojny polsko-polskiej. Można by pomyśleć, że panowie startują na przewodniczącego gimnazjum, gdyby nie fakt, że gimnazja 3 lata temu zlikwidowano.
Biedroń mówiący, że Kaczyński idzie „po trupach do urn”? Nic odkrywczego - rysownicy satyryczni i anonimowi internauci już to obrobili memami - czy to jest źródło narracji kandydata na prezydenta? Nie diagnoza, myśl własna, podszept ekspertów, ale właśnie „internet”?
ZOBACZ TAKŻE:
Grubiańskie uwagi Biedronia pod adresem Kaczyńskiego
To akurat pojedyncza wypowiedź, ale z książki Biedronia (Nowy Rozdział, Warszawa 2018) też nijak wycisnąć treści. Dwieście pięćdziesiąt stron tej pozycji zawiera mniej konkretów niż zapisy obrad późnego Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego. Książka byłaby lepszym scenariuszem dla infantylnej bajki o kucykach z (nomen omen) tęczowymi ogonami niż projektem poważnej polityki. Szymon Hołownia jest autorem wielu książek, głównie religijnych, ale w swoich felietonach dla „Tygodnika Powszechnego” zahaczał też o politykę. U niego wszystko jest stereotypowe: zły episkopat, weseli i kochający geje, demoniczna PiSowska władza, śmieszna Tragedia Smoleńska, itd. itp. Hołowni zdarzyło się nawet powielić nieprawdziwą wiadomość dziennika „Rzeczpospolita”, w której zapowiadano nałożenie przez TSUE 2 mln euro kary dziennie. A więc znowu - jakaś internetowa pogłoska stanowi podstawę ferowania wyroków. Jednym z jego haseł ostatnich dni, był hashtag: #koniecpitolenia. To już poziom internetu dla dzieci…
Jakiś tam strumyczek inspiracji sączy się u Biedronia z wytycznych organizacji LGBT:
PRZECZYTAJ O KULISACH DZIAŁALNOŚCI ROBERTA BIEDRONIA W ORGANIZACJACH LGBT
a u Hołowni z doktryny „katolicyzmu otwartego”, poluzowanego przez wielkie ego exprezentera TVN:
SPRAWDŹ JAKIE NAPRAWDĘ POGLĄDY MA SZYMON HOŁOWNIA
A może Państwo znacie jakąś nowatorską, niesloganową opinię, któregoś z dwóch kandydatów? Coś co nie wypływałoby z mainstreamowej mody antyklerykalizmu, hipertolerancji, kosmopolityzmu, podpowiedzi anonimowych internautów i twórców memów? Biedroń, nawet gdy pochwalił się zapałem erotycznym swojego związku (niesmaczne, ale modne), to mówił, że „króliczki Duracella odpadają przy nas”.
Czyli nawet o seksie musi mówić językiem reklamy?
Nauczyciele wszystkich szkół, lekarze wszystkich placówek Państwu to potwierdzą - dzisiaj ludzie, a młodzież zwłaszcza, zbyt często bazują w swojej wiedzy na tym, co przypadkowego im się nawinie przez internet - interpretacja Mickiewicza, diagnoza choroby („burczenie w brzuchu? Rak trzustki! Tak przeczytałem w internecie!”), opinia o wirusie podsuwana przez anonimowych twórców filmików na Youtube. Gdy jednak przypadkowy obywatel widzi świat przez pryzmat przypadkowych newsów - to jedno. Ale żeby politycy tak postrzegali świat?
Ktoś kto ich wystawił, chyba sobie z Polaków mocno zakpił…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/494013-holownia-i-biedron-z-przypadkowa-wiedza-z-internetu
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.