Politycy PO uważają, że nie ma dziś potrzeby zajmowania się wprowadzaniem możliwości głosowania korespondencyjnego, bo wybory prezydenckie powinny zostać przełożone. Nie chcą się wypowiadać, czy w przypadku przełożenia wyborów kandydatką PO powinna być nadal Małgorzata Kidawa-Błońska.
Opozycja przeciw majowym wyborom prezydenckim
Posłowie PiS złożyli we wtorek w Sejmie projekt ustawy ws. szczególnych zasad przeprowadzania głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich zarządzonych w 2020 r. Zgodnie z projektem, w wyborach tych możliwość głosowania korespondencyjnego przysługiwałby wszystkim wyborcom.
Wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS) powiedział, że projektem tym Sejm zajmie się najprawdopodobniej na piątkowym posiedzeniu. Jednak nawet jeśli Sejm przyjmie tę ustawę, trafi ona do Senatu, który na jej rozpatrzenie będzie miał 30 dni.
Marszałek Sejmu Elżbieta Witek (PiS) we wtorkowym orędziu zaapelowała do marszałka Senatu, aby izba ta zajęła się ustawą umożliwiającą korespondencyjne głosowania tak szybko, jak to możliwe, bo tylko wtedy przepisy mogłyby obowiązywać w dniu wyborów 10 maja.
Z komentarza Tomasza Grodzkiego wynika jednak, że odnosi się do tego sceptycznie.
W dniu, w którym Sejm odrzuca nasze poprawki o powszechnych testach na koronawirusa, o dodatkach dla służby zdrowia i pomocy dla przedsiębiorców, ponowne wrzucanie tematu zmian w prawie wyborczym i oczekiwanie od Senatu, że będzie maszynką do głosowania, jest po prostu lekceważące
—napisał marszałek Senatu na Twitterze.
Podobnie uważają inni politycy PO, w tym senatorowie.
PiS i rząd niestety oszukał senatorów PO i Lewicy, więc wydaje się, że próg cierpliwości i wrażliwości na konieczność dialogu został wyczerpany. Dlatego zdolność do kooperacji została bardzo ograniczona
—mówi senator Bogdan Zdrojewski.
Zaznacza, że nawet jeśli Sejm uchwali tę ustawę, Senat nie musi śpieszyć się z jej rozpatrywaniem, bo wybory prezydenckie w maju nie powinny mieć miejsca.
W Senacie dominuje przekonanie o konieczności ogłoszenia stanu klęski żywiołowej i odłożenia wyborów
—przekonuje.
Kierunek myślenia, by była możliwość głosowania także korespondencyjnego jest dobra, ale powinniśmy o takich projektach myśleć 6-7 miesięcy przed wyborami, a nie miesiąc
—dodaje Zdrojewski.
Senator KO uważa, że nawet jeśli 10 maja zostaną przeprowadzone wybory, „będą to wybory całkowicie fikcyjne”, które „przez większość nie będą uznane”. Jego zdaniem ogłoszenie stanu klęski żywiołowej „już jest opóźnione”.
Mamy sytuację, w której ograniczane są prawa obywateli, w większości słusznie, ale bez wystarczającej podstawy prawnej, a więc z naruszeniem konstytucji
—przekonuje Zdrojewski.
Szef klubu senackiego KO Leszek Czarnobaj zaznacza, że co prawda nie ma jeszcze stanowiska klubu w sprawie projektu PiS, ale jego zdaniem senatorowie nie powinni się w tym przypadku śpieszyć, tak jak to było z tarczą antykryzysową.
Trzeba się nad tym spokojnie pochylić, bo takich zmian nie należy dokonywać w pośpiechu i bliżej niż 6 miesięcy przed wyborami
—przekonuje.
Zdaniem Czarnobaja, „determinacja PiS w forsowaniu tego służy do przeprowadzenia za wszelką cenę wyborów prezydenckich w maju”.
Co do filozofii tych zmian się zgadzamy, ale to nie jest ten czas” - zaznacza. Również w opinii Czarnobaja wybory prezydenckie powinny być przełożone. „Tak uważa 79 procent społeczeństwa, a ja osobiście uważam, że wybory powinny się odbyć w przyszłym roku, bo przecież Polska będzie potrzebować całkowicie nowego programu
—podkreśla szef klubu senackiego KO.
Nie powinniśmy za wszelką cenę przeć do jakichkolwiek wyborów
—dodaje.
Jeśli Jarosław Kaczyński myśli, że kwestią wyborów za wszelką cenę odsunie uwagę od skutków epidemii, od braku pomysłów dla przedsiębiorców, to jest w błędzie
—mówi sekretarz generalny PO Marcin Kierwiński.
Poza tym ten projekt PiS jest nie o tym, jak przeprowadzić wybory, tylko jak wyprowadzić wybory z PKW do ministrów, bo cała ustawa składa się z zapisów, że szczegółowe regulacje zostaną wydane w formie rozporządzenia poszczególnych ministrów
—dodaje.
Zaznacza, że „z sytuacją, iż to partia organizuje wybory, mieliśmy do czynienia przed 1989 rokiem”.
Tych wyborów w maju po prostu nie powinno być
—przekonuje Kierwiński.
Zwraca uwagę, że według doniesień medialnych wybory przełożyła nawet Etiopia, choć były zaplanowane dopiero na sierpień.
Cały cywilizowany świat to rozumie, a u nas się tego nie rozumie?
—pyta.
Sekretarz generalny PO uważa też, że stan klęski żywiołowej - wiążący się z przełożeniem wyborów - powinien być wprowadzony z jeszcze jednego powodu.
Wczoraj premier Mateusz Morawiecki zakazał prowadzenia działalności fryzjerom, rehabilitantom itd. A z czego wynikają jego upoważnienia, by ogłaszać to w drodze rozporządzenia? Jeśli byłby stan klęski żywiołowej, ludzie ci mieliby z automatu prawo do odszkodowania wszystkich przedsiębiorców i pracowników dotkniętych koronawirusem
—mówi.
Także sama kandydatka KO na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska w środowej rozmowie z portalem Gazeta.pl apelowała o przełożenie wyborów.
Nie róbmy fikcji, 10 maja w stanie klęski nie da się wyborów przeprowadzić
—podkreślała.
Pytana, czy nie planuje wycofania się z wyborów prezydenckich, odpowiedziała:
Wierzę, że jednak pan premier odważy się i te wybory zostaną przełożone na bezpieczny dla Polaków termin i w tych wyborach wezmę udział.
Ale politycy PO, pytani, czy w przypadku przełożenia wyborów Kidawa-Błońska powinna być nadal kandydatką, nie chcą się jednoznacznie wypowiadać.
Bogdan Zdrojewski przyznaje, że na pewno w takim przypadku cała procedura wyborów prezydenckich musiałaby się rozpocząć od początku. Leszek Czarnobaj zaznacza, że kandydat w przełożonych wyborach będzie musiał przedstawić całkiem nowy program adekwatny do nowej sytuacji, bo ”świat się szybko zmienia”.
Czy to będzie pani marszałek Kidawa-Błońska, czy ktoś inny, to jest kwestia decyzji, jakie wtedy zapadną. Dla mnie to zbyt daleka perspektywa
—mówi.
Także inni politycy PO w rozmowie z PAP przekonują, że dziś trudno cokolwiek przewidywać, bo wiele zależy od tego, kiedy i w jakich warunkach odbędą się wybory i jakie będzie sondażowe poparcie dla Kidawy-Błońskiej i innych potencjalnych kandydatów.
Kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak przeciw głosowaniu korespondencyjnemu.
Działania PiS wokół przepisów wyborczych to zabawa zapałkami w składzie prochu i bardzo niebezpieczna gra obliczona na polaryzację sceny politycznej - uważa kandydat Konfederacji na prezydenta Krzysztof Bosak. Jego zdaniem projekt PiS jest nieprecyzyjny i daje rządzącym zbyt duże pole manewru.
Bosak na środowym briefingu w Warszawie odniósł się do złożonego we wtorek w Sejmie przez posłów PiS projektu ustawy ws. szczególnych zasad przeprowadzania głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich zarządzonych w 2020 r., zgodnie z którym w wyborach tych możliwość głosowania korespondencyjnego ma przysługiwać wszystkim wyborcom.
Według polityka Konfederacji propozycja PiS jest nieprecyzyjna, podczas gdy przepisy prawa wyborczego powinny być możliwe szczegółowe.
Nie można pisać, że zmienia się tryb głosowania, a wszystko inne, co związane z tym głosowaniem, będzie określone w trybie rozporządzeń. To niebezpieczna sytuacja, która zostawia zbyt duże pole do manewru
—ocenił Bosak.
Według niego, PiS chciało postawić w „rodzaju szachu politycznego” opozycję i senacką większość. Zarzucał rządzącym manipulację, a marszałek Sejmu Elżbiecie Witek, że jej wtorkowe orędzie było „pełne półprawd i nieprawd” dotyczących interpretacji sytuacji w związku z epidemią. Bosak stwierdził, że i PiS i Witek sugerowali, że nadużyciem prawa byłoby wprowadzenie stanu wyjątkowego, podczas gdy, mówił - to rząd dopuszcza się „deliktu konstytucyjnego” nie wprowadzając stanu nadzwyczajnego, a „wprowadzając jego przepisy na raty w drodze rozporządzeń”.
Bosak mówił, że w przypadku uchwalenia projektowanej przez PiS ustawy przez Sejm, cokolwiek zrobi później „w obecnej sytuacji Senat, będzie źle”. Podkreślał, że jeśli zgodzi się na propozycję PiS lub szybko zwoła posiedzenie i ją odrzuci - to umożliwi PiS szybkie ponowne przyjęcie go w Sejmie i ”łamanie konstytucji”. Jeśli zaś Senat postanowi wstrzymać prace - mówił Bosak - to przepisy wejdą w życie tak późno, że „wytworzy to napięcie” pomiędzy władzą centralną a samorządem, który musi organizować pewne czynności związane z przeprowadzeniem wyborów.
Polityk Konfederacji ocenił, że to, co robi PiS wokół przepisów wyborczych to „zabawa zapałkami w składzie prochu” i „bardzo niebezpieczna gra obliczona na polaryzację sceny politycznej”. Mówił, że niezależnie od tego, czy PiS naprawdę chce przeprowadzić wybory prezydenckie 10 maja czy nie, to jego głównym celem jest stworzenie wrażenia, że „jest PiS i anty-PiS, podczas gdy jest pięć rywalizujących ze sobą sił politycznych”.
Bosak przekonywał, że w tej sytuacji opozycja, która nie jest jednomyślna ws. wyborów, „powinna unikać histerycznej retoryki”, jakiej używają - według niego - kandydatka KO na prezydenta Małgorzata Kidawa-Błońska, czy lider Nowej Lewicy Włodzimierz Czarzasty.
Według niego rolą opozycji jest spokojnie kontynuować apele o przeniesienie wyborów i podkreślać, że wyborcy boją się obecnie „głosowania i całej procedury wyborczej”.
Bosak stwierdził, że im bardziej „histerycznie” wypowiada się opozycja, tym bardziej umacnia PiS w tym, by wybory 10 maja przeprowadzić. Tymczasem - przekonywał polityk Konfederacji - mówi się, że są tak duże trudności w skompletowaniu składów komisji wyborczych, że rozważa się formułowanie ich z żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej.
Kosiniak-Kamysz: 10 maja wyborów nie będzie
Zdaniem lidera PSL Władysława Kosiniaka-Kamysza:”wyborów prezydenckich 10 maja nie będzie”. Prezes PSL uważa, że zgłoszenie przez PiS projektu, który przewiduje możliwość głosowania korespondencyjnego dla wszystkich „jest tego najlepszym potwierdzeniem”.
Tego typu wrzutki są po to, żeby nie rozmawiać o brakach w szpitalach, o bardzo trudnej sytuacji pracowników ochrony zdrowia, o upadających firmach
—podkreślił.
Kosiniak-Kamysz - jak mówił - nie wierzy, by minister zdrowia Łukasz Szumowski wyraził pozytywną opinię o możliwości przeprowadzenia wyborów 10 maja. Ocenił, że już dziś są warunki dające podstawy do ogłoszenia w Polsce stanu klęski żywiołowej, a stan ten nie jest ogłoszony „tylko z powodów politycznych” i „z powodu ustawki dla Andrzeja Dudy”.
Ta ustawa (projekt ws. zasad przeprowadzania głosowania korespondencyjnego w wyborach prezydenckich – przyp. red.) i wrzuta na ten czas walki z kryzysem, jest tego najlepszym potwierdzeniem. Jarosław Kaczyński zdaje sobie sprawę, że ta ustawa nawet gdyby była przegłosowana w Sejmie, choć tutaj mocne stanowisko Jarosława Gowina i takie rozsądne, że nie można tych zmian wprowadzać, to i tak Jarosław Kaczyński ma świadomość, że Senat i tak tych zmian nie przyjmie. Napisał o tym wczoraj marszałek Grodzki
—mówił Kosiniak-Kamysz.
CZYTAJ TEŻ: WSZYSTKO o koronawirusie
aes(PAP)
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/493955-ko-bosak-i-kosiniak-kamysz-przeciw-majowym-wyborom