Od czasu ogłoszenia zawieszenia kampanii wyborczej Małgorzata Kidawa-Błońska zdążyła udzielić dwóch wywiadów (na stronach KOD oraz w Polsacie) oraz spotkała się z internautami na facebookowym czacie. Raz opowiadała coś o ważkości „żucia ludzkiego”, innym razem, że życie ludzkie jest ważne, „ale nie za wszelką cenę”. Jeszcze innym, że „za konstytucję ginęli ludzie”. A na czacie upierała się, że wcale nie powiedziała, iż „życie ludzkie jest ważniejsze od konstytucji”. A mogła nie mówić nic, dotrzymać słowa. Może sondaże by jej podskoczyły?
Cały czas aktywne są też jej profile kampanijne w mediach społecznościowych, które reklamują jej występy. Krótko mówiąc: ściema.
Zupełnie jak u Szymona Hołowni, który też zawiesił kampanię – ups… przepraszam, zawiesił agitację. A skoro już nie agituje, to widocznie uznał, że może zedrzeć maskę fajnego gościa i zaczął krzyczeć. Czerwienieje robiąc coraz większe oczy i wrzeszczy poprzez Skype’a na telewizyjnym ekranie. A niech wrzeszczy, widzowie będą szybciej przełączać kanał.
Cała niemal opozycja od piątkowej nocy utyskuje, że Jarosław Kaczyński zmianami w kodeksie wyborczym ich koncertowo rozegrał. Że zrobił to po mistrzowsku, na chłodno. A im samym tego chłodu jakoś brakuje.
Ile razy opozycja dobrze wyszła na histerii? Ile razy rosły im notowania, gdy krzyczeli o zamachach stanu, morderstwie na demokracji? Jak skuteczne było wzywanie do obywatelskiego nieposłuszeństwa? Nie za bardzo. Tym bardziej dziwi, gdy wchodzą po raz kolejny do tej samej rzeki. Potopią się w niej.
Nie jest w moim interesie sukces wyborczy p. Kidawy-Błońskiej albo gwiazdora z TVN, bo życzę dobrze mojemu krajowi i rodakom. I chciałbym wierzyć, że oni też. Że nie tylko o uratowanie własnej skóry chodzi w graniu tego larum, iż kraj na krawędzi i wybory trzeba przesunąć.
Może i trzeba będzie je przesunąć. Ale wciąż tego nikt nie wie. Oczywiście są posiadacze kryształowych kul – samorządowcy z Gdyni, z Ciechanowa – którzy widzą przyszłość i stan epidemii za sześć tygodni (tu znów może zwyciężyć pisowski chłód według scenariusza zapowiedzianego przez Ryszarda Terleckiego – pod postacią zarządów komisarycznych). „Wyborcza” będzie ich wspierać do ostatniego tchu bredząc o „faszyzmie sanitarnym”, TVN jeśli będzie trzeba, dotrze do każdego #silnegorazem medyka, który więcej czasu spędza na hejterskich profilach niż przy chorych i jakoś ta kampania obliczona na chaos będzie się tlić.
Ale co zrobią, gdy za dwa tygodnie okaże się, że jednak krzywa zachorowań w Polsce jest już po piku? Sfałszują statystyki? Jaki znajdą powód do powtarzania, że wybory doprowadzą do przepełnienia polskich kostnic?
Nie twierdzę, że rację ma ten, który uważa, że wybory będą bezpieczne. Twierdzę, że nie ma dziś nikogo, kto wie, na jakim etapie będzie epidemia w Polsce na początku maja. I twierdzę też, że jeśli jednak sprawdzi się optymistyczny scenariusz, to przy takiej kampanii kandydatów opozycji Andrzej Duda wygra w pierwszej turze.
A później znów to samo: zamach! Faszyzm! Śmierć demokracji! I tak do następnych przegranych wyborów…
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/493573-pyk-i-kolejna-zawieszona-kampania-na-niby